Susan Quilliam, brytyjska psycholog specjalizująca się w seksuologii i mowie ciała, opublikowała na łamach Journal of Family Planning and Reproductive Health Care artykuł, w którym dowodzi, że zalewające półki księgarń i kiosków romanse mają na kobiety większy wpływ niż porady fachowców. Według niej niweczy to skuteczność inicjatyw dotyczących planowania rodziny czy tzw. zdrowia reprodukcyjnego (czyli np. chorób przenoszonych drogą płciową).

Reklama

Quilliam podkreśla, że wiele sytuacji, z którymi klinicyści mają do czynienia w swej codziennej pracy, jest wynikiem kobiecej fascynacji romansami. Psycholog uważa wręcz, że romantic fiction silniej wpływa na zachowania kobiet niż wysiłki stowarzyszeń na rzecz równouprawnienia czy planowania rodziny. W gatunku tym dominuje idealizacja świata, a bohaterki romansów działają niemal wyłącznie pod wpływem mężczyzny, co wyklucza kierowanie się przez kobiety własną wolą i pragnieniami. Wszystko jest odwrotnością wartości promowanych obecnie przez różnorodne organizacje i instytucje.

Romanse kreują też nierealistyczną wizję świata. Tutaj kobiety przeżywają wielokrotne orgazmy i przechodzą ciąże bez najmniejszych komplikacji, gdy tak naprawdę związki bywają wspaniałe, ale nigdy nie są idealne. O ile zakochanie stanowi świetną inspirację dla książki, o tyle romans sam w sobie nie jest w stanie unieść ciężarów trwającego całe życie związku.

We wcześniejszych wersjach powieści o miłości bohaterkami były dziewice, które dopiero uwiedzione przez mężczyznę odkrywały swój popęd seksualny. W romantic fiction sprzed paru dziesięcioleci próżno szukać samotnych rodziców lub przemocy domowej. Obecnie książki reprezentujące ten gatunek lepiej oddają rzeczywistość - bohaterowie pracują i muszą się rozprawiać z przeciwnościami losu. Wciąż jednak kobiety pozostające w stabilnych związkach odczuwają pociąg emocjonalny do innego niż partner mężczyzny, a to przekłada się na zachowania czytelniczek romansów. Wiele pań, których ulubioną lekturą są tego rodzaju książki, zwraca się do psychologów, prosząc o opinie na temat ich chęci odejścia od partnera. Kobiety te nie podejmują w ogóle prób odbudowania relacji, bo w nieidealnym związku wygasła namiętność.

Reklama

Co gorsza: romantic fiction często aktywnie zniechęca do używania prezerwatyw. Z badań doktor Quilliam wynika, że o korzystaniu z kondomów wspomina się w 1 romansie na 10. Zazwyczaj główna bohaterka odmawia stosunku z prezerwatywą, ponieważ że nie chce, by między nią a wybrankiem istniały jakiekolwiek bariery. Pani psycholog odnotowała też zależność między częstością czytania romansów a negatywnym nastawieniem do używania kondomów.

Problem, o którym mowa, wydaje się błahy, ale biorąc pod uwagę fakt, że w niektórych krajach rozwiniętych romantic fiction stanowi aż około 50% sprzedaży książek; warto sobie uświadomić, że nie można go bagatelizować.