Kryzys dotkliwie odczuły zwłaszcza młode dziewczyny po studiach. Straciły pracę w zamykanych instytucjach albo obcięto im gros dochodów, wręczanych nieoficjalnie, pod stołem, w kopercie.
CO TU ZE SOBĄ ZROBIĆ?
W efekcie setki tysięcy dziewczyn decydują się na pracę w seksbiznesie. Zostają na Ukrainie albo wyjeżdżają do Rosji, Polski, Czech, a jak się uda, to dalej - na Zachód. Tak mogą zarobić i odłożyć na życie. „Popracuję kilka miesięcy, żeby mieć za co żyć na Ukrainie do końca roku i może jakoś przeczekam kryzys” – mówi 22-letnia Dasza, dawniej pracownica banku, obecnie – jednej z agencji towarzyskich. Kilka jej koleżanek właśnie szykuje się, by zrobić to samo.
Ukraina to największy eksporter prostytutek na Zachód, a od niedawna również cel seksturystyki. Rodzice młodych dziewczyn nie reagują – bieda spowodowała społeczne przyzwolenie dla procederu, który zaczyna być normą. „Dziś studentki ze wsi powszechnie dorabiają w klubach, by jakoś utrzymać się w mieście” – mówi „Newsweekowi” Anna Gucoł, liderka ukraińskiego stowarzyszenia Femen, walczącego z prostytucją. To już nie tylko norma, ale również pożądany wzorzec kariery. „Dla co czwartej licealistki zawód prostytutki jest spełnieniem ambicji i marzeń o karierze” – cytuje Gucoł wyniki badań.
WSZYSTKO, BY MIEĆ WIĘCEJ
Zdaniem innej działaczki stowarzyszenia Femen, za rozkwit seksbiznesu winę ponosi nie tylko kryzys, który uniemożliwia zaspokojenie wyśrubowanych konsumpcjonistycznych potrzeb współczesnych młodych Ukraińców. „Pogoń za dobrobytem doprowadziła do zaniku hamulców moralnych, które po czasach radzieckich nigdy nie były u nas mocne. Ponadto media promowały wizerunek kobiety uległej, której wszystko przychodzi z łatwością. Wystarczy, że jest ładna i podoba się mężczyznom” – mówi Aleksandra Szewczenko, koordynatorka akcji walki z prostytucją „Ukraina to nie burdel”.
___________________________________________
NIE PRZEGAP:
>>> Trudne dzieciństwo: fatum czy potencjał?
>>> Komu chcielibyście przywrócić życie?
>>> Najbardziej kontrowersyjna wdowa świata