Michelle – nowy model kobiety
Wodą na młyn stał się przykład Michelle Obamy, która porzuciła obiecującą karierę, żeby stanąć u boku męża. Jej decyzja podniosła społeczną dyskusję o roli kobiety w małżeństwie. To, co wydawało się już wielką zdobyczą feministek, czyli prawo kobiety do posiadania własnej drogi zawodowej zamiast tylko do prowadzenia domu, zostało zakwestionowane. Wszystko za sprawą Pierwszej Damy, która zdecydowała się wspierać swojego męża w jego misji zarządzania krajem, zamiast pracować na własny sukces.

Reklama

Przypomnijmy, że Michelle Obama jako dziecko spędzała 3 godziny w autobusie, jadąc do specjalnej szkoły dla specjalnie uzdolnionych dzieci. Kiedy skończyła prawo w Princeton i na Harvardzie, zaczęła pracować jako obiecujący prawnik. Szybko jej zarobki przekroczyły dwukrotnie to, co przynosił do domu Barack Obama. Właśnie wtedy Michelle postanowiła rzucić pracę i stanąć u boku męża. Dodatkowo, nie deklaruje powrotu do praktyki prawniczej po zakończeniu prezydentury męża. Odpowiada jej pozostanie na mężowskim utrzymaniu i prowadzenie domu. Jej rolą od teraz jest wspieranie męża.

Feministki są przerażone. Michelle Obama urosła przecież do rangi symbolu amerykańskich kobiet, odkąd po raz pierwszy pojawiła się w mediach. Skoro ona odpuszcza sobie karierę, to co zrobią panie, które dotąd dzielnie starały się pogodzić karierę z życiem rodzinnym? Czy za przykładem Michelle kobiety powrócą na łono rodziny, żeby wspierać swoich mężczyzn?

Możliwe, że pierwsza dama Ameryki wylansuje zupełnie nowy model kobiety. Takiej, która pomimo wykształcenia, inteligencji i siły przebicia, świadomie decyduje poświęcić się dla rodziny. Ma wybór, ale pozostaje w domu. Ten wizerunek wspiera sesja zdjęciowa, jaka ukazała się w "Vogue’a" z Michelle na okładce. Otoczona kwiatami i kruchymi filiżankami, sprawia wrażenie kobiety bystrej, świadomej siebie i swoich celów, ale nie skupionej na krwiożerczej karierze.

Obok, a nie krok za

Sytuacji nie poprawiło wydanie w USA książki Megan Basham, "Beside Every Successful Man" (U boku każdego mężczyzny sukcesu). Autorka przekonuje, że kobiety powinny pełnoetatowo zająć się budowaniem sukcesu swojego mężczyzny. Nie chodzi już tylko o to, że mężczyzna jest głową rodziny a kobieta szyją.

Chodzi o to, że żona powinna całkiem świadomie porzucić własną karierę i zacząć używać wszystkich swoich atrybutów, całego sprytu i inteligencji wykorzystywanych dotąd w pracy, żeby wesprzeć swojego partnera i doprowadzić dzięki temu do sukcesu całej rodziny.

Teoria autorki mówi o tym, że kobieta nie ma stać o krok za swoim mężczyzną, ma stać obok niego. Basham rozumie tu związek jako partnerstwo na równych zasadach. Związek małżeński w takim ujęciu to wspólny biznes, przedsiębiorstwo na cztery ręce, które musi być wspólnie budowane. Autorka przekonuje, że nie można patrzeć na to w ten sposób, że to mężczyzna spija cała śmietankę i sukcesy zapisują się na jego koncie. Kobieta wspierając go, ma z tego oczywiste benefity: więcej pieniędzy, więcej czasu dla siebie i dla dzieci. Poza tym, żona nie zamienia się w kurę domową, będzie musiała używać swoich profesjonalnych zdolności do zarządzania ludźmi, do których przecież ma naturalny dryg.





Pisarka – hipokrytka?

Pisarka zdaje sobie sprawę, że w ten sposób podkopuje wszystkie zasługi feministek. Autonomia kobiet w związkach, własne pieniądze, osobna pozycja społeczna i niezależność powinny być nie do przecenienia. I być może jednak są, bo przecież teorię wspólnego biznesu wysuwa właśnie Basham, która sama zarabia lepiej od swojego męża i nie porzuciła jakoś kariery pisarskiej.

Reklama

Jednak autorka, którą już oskarżono o hipokryzję i chęć taniej sensacji, broni się mówiąc, że napisała książkę, bazując na odczuciach swoich i przyjaciółek. "Wszystkie moje przyjaciółki mały jedną cechę wspólną. Kiedy kończyły szkołę, planowały spędzić życie pracując w dziedzinach, które sobie wybrały, otrzymując z pracy mnóstwo satysfakcji. Po paru latach zorientowałam się, że u wielu spośród nas, podczas gdy różne obszary życia się rozrastały, satysfakcja z kariery zaczęła zanikać. Praca zaczęła być intruzem w naszym życiu prywatnym, a nie jego główną częścią" – wyjaśnia pisarka. Ona i jej przyjaciółki chciały spędzać coraz więcej czasu z dziećmi , w domu, ciesząc się rolą matki i żony. Zwykle jednak nie mogły zdecydować się na to ze względów ekonomicznych. Dwie pensje były niezbędne do życia.

Inwestujemy w potencjał

Dlatego Megan wpadła na pomysł kreatywnego związku i napisała o tym książkę (zarabiając na tym niezłe pieniądze). Radzi kobietom po 30 zmienić kąt, pod jakim patrzą na swoje związki. Jeśli zobaczą małżeństwo jako miniprzedsiębiorstwo, w którym jest się wspólnikami na tych samych zasadach, ale o innych obowiązkach, może się w ich życiu wiele zmienić.

Pisarka sugeruje, że pozytywne myślenie i wsparcie jakie okazuje się mężowi, przekłada się na finansowe wyniki jego pracy. Basham dokleja tu teorię stosowaną w sztuce przez Michała Anioła. Podczas gdy inni rzeźbiarze zawsze patrzyli na kawał marmuru, zastanawiając się co z niego uformować, on patrzył i zastanawiał się, czym ten marmur chciałby być. Widział po prostu potencjał, jaki w nim tkwi. Tak samo powinna robić żona. Kobieta ma za zadanie wydobyć właściwe cechy z mężczyzny i pomóc mu uczynić je kluczowymi w walce zawodowej. Musi pomóc mu odkryć wspaniałego mężczyznę, jaki w nim bez wątpienia mieszka.

Żony zwykle mają tendencję do narzekania na swoich mężów, wytykania im błędów i wyśmiewania ich. Mało która podkreśla w umiejętny sposób jego zalety. A kobieta i mężczyzna według autorki książki, powinni stanowić jeden zespół, front, który nie ma słabych punktów, gdy przykładowo pojawia się w sytuacji towarzysko-zawodowej. Basham poleca żonom zasady pozytywnej psychologii, według których nawet porażki można zamienić w sukcesy i potraktować je jako dobrą lekcję. Żona powinna być dla męża takim trenerem, który motywuje, wspiera i daje wyzwania.

Gdyby ktoś miał wątpliwości do słuszności tego planu, Megan Basham przytacza kilka naukowych dowodów na poparcie swojej kontrowersyjnej teorii:

• W 2005 roku zbadano studentki Uniwersytetu w Yale. 60 procent oświadczyło, że po urodzeniu dziecka zamierzają skrócić godziny pracy lub całkiem przestać pracować.

• Badania wykazały, że ambitne kobiety wycofują się z pracy, żeby pobyć w domu z dziećmi.





• Kobiety zarabiają teraz więcej niż mężczyźni, ale wcale im się to nie podoba. Nawet te najbardziej ambitne i dobrze zarabiające panie wolałyby, żeby ich panowie zarabiali przynajmniej tyle, ile one.

• Badania nad rozwodami wykazały, że jeśli kobieta zarabia tyle co mąż, albo i więcej, jest bardziej prawdopodobne że go opuści.

• Nawet kobiety, które określają się jako feministki, wolą, żeby ich mąż wnosił do domu 2/3 lub więcej domowego budżetu.

• Kobiety mają szczęśliwe związki, kiedy ich mąż przynosi do domu odpowiednio dużo gotówki. Poprawia się wtedy też ich życie płciowe.

Nie można się oprzeć wrażeniu, że autorka zbudowała swoją koncepcję głównie na własnym głębokim przeświadczeniu o jej słuszności. A każdy argument na poparcie tej tezy będzie dobry. Bo cóż dziwnego w tym, że kobieta cieszy się, że mąż przynosi do domu więcej gotówki? Nie jest też nienormalne to, że jak chce (i stać ją na to), może sobie pozwolić na zmianę partnera na lepszego.

Gorzej, jeśli siedzi w domu, nie ma żadnych perspektyw na usamodzielnienie się i nie ma żadnych własnych pieniędzy. Czy w tym "wspólnym przedsiębiorstwie" mąż wypłaca jej pensję albo płaci składki na fundusz emerytalny? Czy jeśli mąż postanowi zmienić "wspólnika swojego biznesu" na młodszego i być może z większym "doświadczeniem", żona będzie dalej na równych prawach?

O tym autorka i jej książka już milczą…

PRZECZYTAJ TAKŻE:

>>> Kobiety demolki...
>>> Po trupach do celu, czyli kariera jadowitej 30-latki
>>> "Każda żona to dziwka, tyle że droższa"
>>> Szczuka: Manifa nie jest promocją aborcji!
>>> Pięć minut sławy dziewczyny z Brwinowa, czyli jak Izka zmieniała się w Isabel