24-letnia miłośniczka sportów z Colorado doznała kontuzji, kiedy chodziła samotnie po Alpach niedaleko Berchtesgaden przy granicy z Austrią. "Przeżyła, bo była sprytna i miała dobrą kondycję" - powiedział "Daily Mail" szef lokalnej policji Adolph Günther.
Sytuacja była groźna: kobieta wspinała się, gdy nagle zmieniła się pogoda. Amerykanka straciła orientację, spadła 500 metrów w dół, zraniła się w ramię i głowę, skręciła kostkę. Zachowała jednak przytomność umysłu. Wspięła się na półkę skalną, gdzie udało się jej przywiązać stanik do liny przeznaczonej do transportu drewna w dolinę. Z małym bidonem wody i paczką ciastek kobieta czekała na ratunek całe trzy dni.
Jej sportowy, kolorowy stanik w rozmiarze 36D wypatrzył jeden z drwali. "Stanik uratował jej życie - bez wątpliwości stwierdził szef policji. "Kiedy drwal go zobaczył, przypomniał mu się komunikat o zaginionej kobiecie i zawiadomił ekipę ratunkową”.
Sprytną Amerykankę uwolnił z potrzasku helikopter. Powoli wraca do zdrowia. Po raz kolejny wychodzi na to, że zasady wpajane Amerykankom od dziecka sprawdzają się: trenuj, by być w dobrej formie i zawsze noś bieliznę… Ciekawe, czy Britney przetrwałaby w Alpach?