Silikonowe implanty mają mnóstwo wad. Owszem, pozwalają znacząco powiększyć piersi. Niestety efekty estetycznie nie zawsze są zadowalające. Po pierwsze biust wygląda bardzo sztucznie, po drugie implanty nie są tak trwałe, jak zapewniają chirurdzy plastycy. Po kilku latach mogą nie tylko zmienić swój idealnie okrągły kształt, ale także zacząć się przemieszczać w niepożądanych kierunkach.
Nic więc dziwnego, że naukowcy wciąż szukają doskonalszej metody, dzięki której kobiety mogłyby spełniać swoje marzenia o ponętnych krągłościach. W użyciu jest już kwas hialuronowy. Jednak to sposób po pierwsze nietrwały - efekt utrzymuje się jedynie kilka miesięcy, po drugie nie pozwalający na radykalne zmiany - piersi można powiększyć jedynie o rozmiar.
Wad tych ma nie mieć najnowsza metoda polegająca na wszczepieniu w biust pacjentki komórek macierzystych. Uzyskuje się je z tłuszczu pobranego z organizmu kobiety. Tłuszcz już wcześniej był wykorzystywany do powiększania piersi, jednak wchłaniał się zbyt szybko i efekt był prawie niewidoczny. Teraz jednak po wzmocnieniu go przez komórki macierzyste ma skutecznie pobudzić biust do wzrostu tak, że będzie wyglądał zdecydowanie bardziej ponętnie, a przy tym niezwykle naturalnie.
Niestety nowa metoda budzi sporo kontrowersji. Szczególnie w Stanach Zjednoczonych. Tamtejsi lekarze nie są przekonani, czy wszczepianie komórek macierzystych pozytywnie odbije się na zdrowiu. Obawiają się, że jednym z powikłań może być nawet rak piersi.