"Weszłam do pokoju mojej córki, a ona się onanizowała!”. "Mój syn ma przez to kłopoty z narządami płciowymi”, "Moi koledzy z pracy robią to nawet w biurowej toalecie” – takie głosy oburzenia i trwogi wyskakują na ekran monitora, gdy wpisze się do wyszukiwarki hasło "onanizm”. A z drugiej strony istnieją fora wielbicieli tej sfery aktywności seksualnej, gdzie zalogowani uczestnicy z lubością wymieniają się doświadczeniami i poradami, jak to robić, by było naprawdę super. Czym jest zatem onanizm? Częścią ars amandi czy paskudnym przyzwyczajeniem wyniesionym z czasów, gdy nie mieliśmy jeszcze z kim uprawiać seksu?
ROBIĄ TO WSZYSCY, ALE WSTYDZĄ SIĘ PRZYZNAĆ
Według popularnych teorii masturbacja to "przypadłość” okresu dojrzewania. To nie do końca prawda. Owszem, dotykanie własnych narządów płciowych w celu sprawienia sobie przyjemności to przywilej wczesnej młodości, gdy odkrywamy własne ciało, a hormony nie dają nam spokoju, ale onanizm dotyczy praktycznie wszystkich dorosłych osób. Młodych, starych, mających i niemających stałych partnerów. Skąd się bierze ta skłonność? Z nas samych – to forma naturalnej ekspresji seksualności człowieka. Robimy to, bo chcemy w ten sposób rozładować nagromadzone w nas napięcie, nie tylko w przypadku, gdy nie mamy partnera. Robimy to, bo sprawia nam to przyjemność, a czasami wzbogaca nasze życie seksualne… z partnerem! Wszak dążenie do osiągnięcia rozkoszy seksualnej jest instynktem o niesłychanej sile oddziaływania.
"OD ONANIZMU ROBIĄ SIĘ BĄBLE NA RĘKACH"
Takie powiedzenia robiły furorę w czasach naszych babek. Dziś możemy je włożyć między bajki. Onanizm był przez lata potępiany przez instytucje religijne. Wierzono powszechnie, iż masturbacja może doprowadzić do ślepoty lub szaleństwa, że w następstwie uprawiania onanizmu twarz kobiety może pokryć się zarostem, a u mężczyzny wystąpi owłosienie na dłoniach i rękach! Szczyt tej paranoi nastąpił w wiktoriańskiej Anglii, gdzie święcie wierzono, że samogwałt może doprowadzić nawet do obłędu i astmy. To oczywiste absurdy, ale jedna rzecz nie ulega wątpliwości: onanizm może być groźny, ale tylko wtedy, gdy z nim przesadzamy.
CO ZA DUŻO, TO NIEZDROWO
Kiedy powiedzieć sobie STOP? Wtedy, gdy uzależnimy się od sprawiania sobie rozkoszy. Gdy onanizując się po kilka razy dziennie, posuwamy się tak daleko, że nie starcza nam ani czasu, ani energii na cokolwiek innego, nie wyłączając poszukiwania partnera. Onanizm może uzależnić tak samo jak alkohol czy narkotyk i nie powinno się z nim przesadzać. Osoby, które zbyt często uciekają w świat rozkoszy na własną rękę, mogą wpaść w pułapkę poczucia winy lub wstydu. Bywają zagubione i nieszczęśliwe. W takich wypadkach potrzebna jest fachowa pomoc psychologa lub psychiatry.
A co się dzieje z naszymi narządami płciowymi, gdy zbyt często i nierozważnie się nimi zajmujemy? Może się zdarzyć, że zbyt gwałtowne masturbowanie się spowoduje otarcia lub podrażnienie narządów płciowych, jednak takie dolegliwości na ogół same przechodzą, oczywiście pod warunkiem, że na jakiś czas zaprzestanie się tych praktyk. Czyli po raz kolejny do głosu dochodzi stare przysłowie pszczół, że umiar wskazany jest we wszystkim.
Wiedza na temat masturbacji jest z pewnością bardzo przydatna - zarówno dla singli, jak i dla małżeństw. Powinni się z nią zapoznać również rodzice dorastających dzieci - choćby po to, by wiedzieć, jak o onanizmie z synem czy córką rozmawiać. I naprawdę nie ma się czego wstydzić. Tak naprawdę zdecydowana większość z nas chciałaby dowiedzieć się o tej sferze seksu nieco więcej. Właśnie dlatego zapytaliśmy seksuologa Zbigniewa Izdebskiego o to, czym onanizm jest, a czym nie jest.
WARTO PRZEŁAMAĆ TABU
Onanizm dotyczy praktycznie wszystkich dorosłych osób. Kto się jednak częściej masturbuje: kobiety czy mężczyźni?
Masturbujących się kobiet jest statystycznie mniej niż mężczyzn. Chociaż to się zmienia i liczba pań, które się same zadowalają, rośnie. Wszak z seksuologicznego punktu widzenia onanizm traktujemy jako całkowicie normalną sytuację.
Czy nawyk masturbacji może zaburzyć nasze relacje z partnerem?
Jeśli ktoś się masturbuje i daje to komuś przyjemność, to jest to sytuacja z seksuologicznego punktu widzenia korzystna. A jeśli chodzi o związki partnerskie, to dwoje ludzi musi odpowiedzieć sobie na pytanie, czy masturbują się, bo nie zaspokajają wzajemnie swoich potrzeb, czy robią to dlatego, że to daje im większą satysfakcję niż współżycie? Myślę, że to jest sprawa do dogadania. Gorzej, gdy masturbacja jednej ze stron wpływa na przykład na mniejszą częstotliwość współżycia albo na jego całkowity zanik…
Jak temu zapobiec?
Generalnie trzeba rozmawiać. Mówić partnerowi, jakich pieszczot potrzebujemy, co lubimy, a czego nie, co akceptujemy, a czego nie akceptujemy. Komunikacja to podstawa.
No dobrze - rozmawialiśmy o tym. Poznaliśmy pragnienia partera i w łóżku jest nam najlepiej na świecie. Dlaczego w takim razie mężczyźni, nierzadko tuż po - jak nam się wydaje - bardzo dobrym seksie, onanizują się?
To zależy, w jakim wieku jest mężczyzna i jak często musi rozładowywać napięcie seksualne. Im młodszy mężczyzna, tym większe potrzeby (co nie znaczy, że starsi się nie onanizują, wręcz przeciwnie). Ja bym nie robił z tego problemu. Nie byłbym na miejscu kobiety zazdrosny o ten onanizm. Oczywiście pod warunkiem, że ona jest zadowolona ze swojego układu seksualnego.
Przyszedł do naszej redakcji mail: „Mam 12-letniego syna, weszłam do pokoju, a on się właśnie onanizował. Oboje się bardzo przestraszyliśmy, ale nie za bardzo wiem, jak mam teraz z nim rozmawiać.”. Jak rodzic ma się zachować w takiej sytuacji?
Przeprosić i wyjść z pokoju. Lepiej jest, gdy kilkunastoletni chłopcy się onanizują, niż mieliby rozpoczynać współżycie seksualne.
CZY ZGADZASZ SIĘ Z SEKSUOLOGIEM? CZY MASTURBACJA JEST TWOIM ZDANIEM CZĘŚCIĄ ARS AMANDI, CZY OBRZYDLIWYM PRZYZWYCZAJENIEM Z MŁODOŚCI? A MOŻE UWAŻASZ, ŻE NA PEWNE TEMATY NIE NALEŻY ROZMAWIAĆ I WŚRÓD NICH JEST ONANIZM? PODZIEL SIĘ Z NAMI SWOJĄ OPINIĄ NA FORUM.
PRZECZYTAJ TAKŻE:
>>> Spowiedź erotomana
>>> Dziewiąte wrota rozkoszy...
>>> Tych rzeczy nigdy nie rób mu w łóżku
>>> Seks z 68-latkiem? Cudowny!
>>> Czy można kochać, nie kochając się