W marcowym wydaniu miesięcznika „Zwierciadło” można przeczytać niezwykłą opowieść Małgorzaty Foremniak. To sentymentalna podróż do lat dzieciństwa aktorki. Historia barwna, pełna mrocznych i mistycznych tajemnic, których rąbek i nam został uchylony…
KONIE STANĘŁY DĘBA
„Jako dziecko wierzyłam, że istnieje coś więcej niż świat, który widzimy. Nadal wierzę. Zaczęło się od babci Frani, która odprawiała uroki. Nie bardzo rozumiałam co to w ogóle ten „urok” jest, ale już wtedy mnie, kilkuletnią dziewczynkę, bardzo to pociągało. Słyszałam, że gdzieś na polu konie stanęły dęba i nie chcą ruszyć z miejsca i wzywają do nich babcię. Nigdy nie widziałam tego na własne oczy, tylko tyle co z rozmów dorosłych. Ale ten posmak czegoś nieznanego, może nawet czegoś niebezpiecznego pamiętam dobrze. Podobne uczucie towarzyszyło mi, kiedy chodziłam na bagna w Jedlińsku (miejscowość, w której się aktorka urodziła – przyp. red.). Mówiło się, że są tam zatopione wraki czołgów. Chodziłam na bagna, licząc, że coś w końcu wypłynie. Nie wypłynęło.
KOBIETA W KORONIE...
Jest też przedziwna historia, o której się do tej pory mówi w moim domu. Mama pozwoliła mnie i mojej siostrze Asi oglądać „Bonanzę”. Brat i tata już spali, wszędzie wisiało świeże pranie. Wszystkie okna były zaparowane. W pewnym momencie mama wstała i pobiegła obudzić tatę. Nas też zerwała z łóżek. Na jednej z szyb woda zaczęła się skraplać, tworząc obraz. Bardzo wyraźny obraz. Kobieta w koronie, z dzieckiem na ręku. Któreś z nas pobiegło obudzić sąsiadów. Przyszli, spojrzeli i… uklękli. Więc i my uklękliśmy. Za chwilę pierwsza nabrzmiała kropla zaczęła rozmazywać obraz. Wszystko trwało z dziesięć minut.
ZAPACH LEKARSTW
Jakiś posmak tajemnicy miały także wizyty u mamy w aptece. Apteka była stara, z szerokimi ladami, w ciemnym drewnie. Na zapleczu, gdzie się robiło leki, stały fiolki, probówki, odważniki. Mama była kierowniczką. Zwykle zostawała dłużej. Siedzieliśmy na zapleczu i bawiliśmy się, na przykład przesypując glukozę w proszku. Wracaliśmy do domu przesiąknięci zapachem lekarstw. Mama zawsze tak pachniała.”