Coraz więcej czytelniczek dzwoni do redakcji w sprawie "męskiej niemocy". "Już nie pamiętam, kiedy ostatni raz się kochaliśmy", "Choćbym paradowała po mieszkaniu w samej bieliźnie, dla niego mecz jest ważniejszy ode mnie" - to tylko niektóre ze skarg. Kiedy kobieta wymiguje się od spełniania małżeńskich obowiązków bólem głowy, nie ma w tym niczego dziwnego. Bo my, kobiety, tak mamy.

Gdy zaś seksu odmawia mężczyzna - to znak, że w związku dzieje się coś złego. Tak przynajmniej niesie wieść gminna. A w dzisiejszym świecie, w którym mamy dla siebie coraz mniej czasu, bliskość ofiarujemy sobie prawie tylko w sypialni. Możemy się kłócić, mieć różne poglądy na życie, ale dopóki ze sobą sypiamy, z naszym małżeństwem jeszcze nie jest najgorzej. A tymczasem andropauza (męska menopauza) zaczyna się u panów po trzydziestce. Jeśli dodać do tego stres związany z pracą, problemy ze zdrowiem, złą dietę, brak ruchu i używki, nie ma niczego dziwnego w tym, że 15 proc. mężczyzn w sile wieku miewa problemy z erekcją.

Jak sobie z tym radzą? Przede wszystkim z nikim na ten temat nie rozmawiają, unikają seksu, a czasami wpadają na "genialny pomysł", żeby sprawdzić, czy z inną, młodszą ich organ nie zawiedzie. Choć seks nie cierpi sztywnych reguł, nacisku i tzw. skutecznych rad, scenariusz problemów w sypialni u większości par zwykle wygląda podobnie. Wysłuchałam wielu dramatycznych historii na ten temat, pełnych wzajemnej urazy, cierpienia i samotności dwojga nadal kochających się ludzi. Poruszył mnie ból tych kobiet, które czuły się odrzucone i pełne winy. Z tych wielu historii stworzyłam jedną, którą chcę wam opowiedzieć.

Bo do tanga trzeba dwojga

"Jeszcze do niedawna wydawało mi się, że moje małżeństwo jest szczęśliwe. Kocham męża, sądziłam, że z wzajemnością. Ale od pewnego czasu coraz rzadziej się kochaliśmy. Najpierw myślałam, że on odgrywa się na mnie za te wszystkie czasy, kiedy wymigiwałam się bólem głowy. Wiadomo, praca, małe dzieci i tysiące drobiazgów do załatwienia. Ale pół roku temu poczułam, że brakuje mi tych intymnych chwil. Choć mam prawie 40 lat, dopiero teraz akceptuję swoje ciało. Podobam się sobie, dbam o strój, fryzurę, makijaż. Ale mój mąż tego nie zauważa. Któregoś wieczora zdobyłam się na odwagę i zapytałam, dlaczego tak rzadko zaprasza mnie do sypialni. Wzruszył ramionami i powiedział, że ma mniejszy apetyt na seks. On? Mężczyzna, który jeszcze do niedawna chciał się kochać na okrągło?".

Niestety, natura, przynajmniej w kwestii dynamiki potrzeb seksualnych, nie jest dla nas zbyt łaskawa. U mężczyzn ta dynamika jest duża na początku, w czasie, kiedy tak naprawdę młody chłopak nie ma możliwości uprawiania seksu. Potem się stopniowo obniża. U kobiet jest odwrotnie. Ich apetyt na seks rośnie w miarę upływu lat, by apogeum osiągnąć w okolicach czterdziestki. Tak więc u pary czterdziestolatków zwykle to kobieta ma większe potrzeby seksualne niż jej partner, co nie oznacza, że nie mogą mieć udanego seksu. A bywa, że w tym okresie u mężczyzny pojawiają się problemy z męskością.

Mała wpadka, czy koniec świata

"Starałam się o tym nie myśleć, ale problem narastał. Zdarzało się, że kiedy wchodziłam do sypialni ubrana w seksowną bieliznę, licząc, że może tym razem mój mąż mnie zauważy, on odwracał się do ściany i udawał, że mocno śpi. Albo wzdychał, że jest zmęczony, jutro ma ciężki dzień, głowa go boli itp. Byłam coraz bardziej sfrustrowana. Mój żal przeplatał się z wściekłością. Czasami miałam ochotę powiedzieć mu coś przykrego. Przychodziły mi nawet do głowy myśli, żeby skłamać, że kogoś mam i wzbudzić jego zazdrość. Przyjaciółka doradziła, żebym zapytała męża wprost, czy już mu się nie podobam. Zrobiłam to. I to był wielki błąd. Najpierw zapewniał mnie, że jego uczucia do mnie się nie zmieniły. Potem przytulił mnie i totalna klapa. Po raz pierwszy mój mąż nie był w stanie się kochać"

W seksie chcieć, to nie zawsze móc. Może okazać się, że choć mężczyzna odczuwa pożądanie, to brak erekcji uniemożliwia mu odbycie stosunku. Seksuolodzy przekonują, że takie okazjonalne niedyspozycje nie mają znaczenia. Bo w tych sprawach nie jesteśmy maszynami, które działają w momencie przyciśnięcia guzika "start". Na tym właśnie polega tajemnica seksu. Oczywiście taka "wpadka" to totalna klapa dla obydwojga. Ale dla każdego z innego powodu.

Spokojnie, to tylko drobna awaria

"Przyznaję, że kiedy to się stało, oniemiałam. Zupełnie nie wiedziałam, jak się zachować. Mąż popatrzył na mnie ze złością i powiedział: »Mówiłem ci, że nie mam ochoty«. Chciałam zapytać, co się stało albo uspokoić, że to nic takiego. Nie zdążyłam, bo wstał i wyszedł z sypialni".

I całe szczęście. Bo kiedy mężczyzna ma problem, zwłaszcza w tak delikatnej dziedzinie, która stanowi jądro jego męskości, ma potrzebę odizolowania się. A tymczasem obok niego leży kobieta, wobec której przed chwilą "dał plamę" i próbuje ratować sytuację. Uspokaja, pociesza, dopytuje, czyli w odczuciu mężczyzny -wyolbrzymia problem, o którym on chciałby jak najszybciej zapomnieć. Oczywiście nie można w takiej sytuacji obrażać partnera, wyśmiewać go, porównywać z innymi, czy dopytywać, co mu się stało. Na początek warto zastosować męską strategię pt.: "Nic się nie stało". Słowa są tu zbędne. Warto raczej bagatelizować ten problem, niż go wyolbrzymiać. Dać sobie luz w tej sprawie, uznając, że po prostu każdemu taka historia może się zdarzyć.

Samotni w małżeńskim łożu

"Następnego dnia udawaliśmy, że nic się nie stało. Nigdy wcześniej nie rozmawialiśmy o tych sprawach. Mąż był milczący bardziej niż zwykle, a wieczorem powiedział, że będzie spać na kanapie w salonie. To był dla mnie cios prosto w serce. Przez całą noc nie zmrużyłam oka. Najpierw pomyślałam, że on już mnie nie kocha. Pocieszałam się, że nie odejdzie ze względu na dzieci. Potem uznałam, że może w jego życiu pojawiła się inna kobieta. Byłam przerażona".

To trudna sprawa dla obydwojga, ale dla każdego z partnerów z innego powodu. Dla mężczyzny brak możliwości stanięcia na wysokości zadania, to cios w podbrzusze. Oczywiście w konsekwencji będzie unikał zbliżenia, by kolejny raz "nie dać plamy".

Może też wpadnie na pomysł, żeby sprawdzić, czy z inną kobietą mu wyjdzie. Jego partnerka przeżywa dramat. Czuje się winna, odrzucona, niekochana. Uważa, że to koniec małżeństwa. A tymczasem nie należy szukać winnego. Całą historię warto rozpatrywać w kategoriach przyczyn, a nie winy. Jeśli tego rodzaju problemy powtarzają się, to jest to sygnał, że trzeba się tym zająć we dwoje.

Dlaczego my?

"Pomyślałam, że jednak powinniśmy porozmawiać, ale byłam tak zraniona, że nie stać mnie było na spokojną rozmowę. Zapytałam go, czy chce rozwodu. Był zaskoczony. Powiedział: »A od kiedy tak ci brakuje seksu? Kiedyś tygodniami nie chciałaś się kochać. Jeśli chcesz rozwodu, proszę, nie będę cię zatrzymywał«".

Mężczyzna gra w grę: "Nie widzę żadnego problemu" i "Ale o co ci chodzi?". Czasami bagatelizuje sprawę i uważa, że samo mu przejdzie. Bywa, że, chcąc udowodnić swoją sprawność, próbuje raz za razem i… totalna klapa. A tymczasem nie powinno się ani bez przerwy próbować, ani unikać zbliżenia. I przede wszystkim nie dramatyzować i starać się być w tym wszystkim razem, a nie przeciwko sobie. Nie zawsze fakt, że mężczyzna ma problemy z erekcją, świadczy o tym, że w związku dzieje się coś złego. Takie kłopoty mogą być skutkiem stresu (np. w pracy), choroby (np. nadciśnienia czy cukrzycy) albo nawet skutkiem ubocznym zażywanych leków. I dużo czasu upłynie, zanim mężczyzna przyzna, że warto coś zrobić z tym problemem.

Co teraz?

"Mijały tygodnie, a ja nie wiedziałam, czy wariuję z powodu braku seksu, czy dlatego, że nie wiedziałam, co będzie z moim małżeństwem. Musiałam z kimś o tym porozmawiać. Choć się wstydziłam. Część koleżanek uważała, że mam spokój i one też by tak chciały. Inne tłumaczyły, że mąż jest chory i powinnam go wspierać, a nie roztkliwiać się nad sobą. A kto miał wspierać mnie? Co miałam zrobić z chęcią przytulenia się do mężczyzny, którego kocham? Jak długo jeszcze mogłam wytrzymać jego zachowanie, gdy odskakiwał ode mnie jak oparzony, kiedy dotknęłam jego ramienia albo spuszczał wzrok, widząc mnie w bieliźnie? Chciało mi się wyć z rozpaczy. Jak miałam zapewnić go, że razem przez to przejdziemy, skoro on twierdził, że nic się nie stało? W końcu znajoma z pracy dała mi namiary na dobrego seksuologa."

Ważne jest, by partnerzy w takich chwilach wspierali się. Bazowali na innych formach bliskości. Mogą umówić się na pieszczoty bez pełnego stosunku. To zredukuje lęk mężczyzny, a kobiecie udowodni, że jest kochana. Kobieta powinna zrozumieć, że dla mężczyzny to problem, ale jemu nie wolno zapomnieć, że ona cierpi. Mogą przez to przejść pod warunkiem, że będą z tym razem. Może przy okazji uda im się odkryć, że seks to nie jest jedyna rzecz, która ich łączy. To dla obydwojga trudna, ale bardzo ważna próba.

Przychodzi para do lekarza

"Mąż nie chciał słyszeć o lekarzu. Postawiłam mu ultimatum -albo lekarz, albo rozwód. Zgodził się. Myślałam o tym, czy mam z nim pójść. Nie byłam gotowa, by z obcą osobą rozmawiać na takie delikatne, wręcz drażliwe tematy. Najpierw mąż dostał skierowanie na badania, a potem receptę na Viagrę".

Kiedy mężczyzna nie zgadza się na wizytę u lekarza, właściwie nic nie da się z tym zrobić. Szantaż nie jest najlepszą metodą, ale kobieta ma prawo dawać partnerowi do zrozumienia, że sytuacja jest niezdrowa i dla dobra związku warto coś z tym zrobić. Na szczęście wielu mężczyzn dojrzewa do wizyty u seksuologa. Dobrze by było wybrać specjalistę, który jednocześnie jest lekarzem i terapeutą. Bywa, że przyczyny problemów z erekcją są czysto emocjonalne. Decyzja, czy partnerzy idą razem, należy do obydwojga. Absolutnie nie wolno niczego robić na siłę. Jeśli kobieta jest niezdecydowana, mogą ustalić, że na pierwszą wizytę partner pójdzie sam, a jeśli lekarz poprosi, by przyszli obydwoje, zrobią to.

Tabletka na "chcenie"

"Recepta na Viagrę to było coś, co w tej historii po raz pierwszy nas do siebie zbliżyło. Po pierwsze cena Viagry jest problemem dla rodzinnego budżetu. Poza tym mój mąż, który jest przeciwnikiem tabletek, przyznał, że trochę się boi. Zwłaszcza że przy okazji wykryto u niego nadciśnienie. Początkowo czułam się obrażona. Pomyślałam, że nie interesuje mnie seks na pigułkach, bo nie wierzę w tabletki na miłość. Albo się kogoś kocha i pożąda, albo nie. I lubię seks spontaniczny. Niby które z nas miałoby decydować, czy dziś on bierze Viagrę, czy nie? Recepta leżała w szufladzie, a my powoli zaczęliśmy żartować na ten temat, bo jeśli erekcja po niebieskiej tabletce utrzymuje się powyżej sześciu godzin, trzeba jechać do szpitala. To był śmiech przez łzy, ale razem."

Przede wszystkim należy pamiętać, że Viagra nie jest środkiem podniecającym i nie leczy problemów w związku. Technicznie umożliwia wzwód, redukuje lęk przed wpadką. Jeżeli para podejmie decyzję, że partner będzie zażywał Viagrę, można potraktować to jako element gry wstępnej, np. ona ma ochotę na seks, więc przy kolacji kładzie mu na talerzu niebieską tabletkę.

Czas najlepszym lekarstwem

"Recepta na Viagrę leży w szafce do dziś. Kiedy mąż pewnego dnia stwierdził w żartach, że taniej i przyjemniej będzie pójść na kolację do dobrej restauracji zamiast do apteki, poczułam, że kryzys mija. Miałam rację. Mąż wrócił do małżeńskiej sypialni i pewnej nocy kochaliśmy się jak nastolatki. Do dziś nie wiem, co było przyczyną tych problemów. I nie będę już się w to zagłębiać. Wiem natomiast jedno, bardzo kocham mojego męża, a ta cała historia jeszcze bardziej nas do siebie zbliżyła, mimo że byliśmy krok od rozstania”. Problemy z erekcją mogą pojawić się w najlepszym związku. Są niejako wliczone w koszty bycia razem „na dobre i na złe."

Partnerzy, których łączy nie tylko seks, akceptują, że jedno z nich może akurat nie mieć ochoty na zbliżenie. Potrafią sobie nawzajem odmawiać w nieraniący sposób. I są w stanie dać sobie czas, by zastanowić się, co dalej, kiedy w sypialni pojawiają się problemy. Bywa, że kiedy emocje opadną, problem mija sam.