Obok jednak oczywistych zalet takich „automatyzmów”, wiąże się z nimi wiele ograniczeń. Można wyróżnić co najmniej „7 grzechów głównych intuicji” stanowiących wybrane przykłady słabości wynikających z kierowania się wyłącznie przypuszczeniami.

Spontaniczne wnioskowanie o cechach – podstawowy błąd atrybucji

Reklama

Oceniając zachowania innych ludzi, każdy człowiek ma tendencję do przypisywania im stałych cech osobowości leżących u podstaw ich działań. Jednak w odniesieniu do własnych reakcji częściej tłumaczymy je czynnikami sytuacyjnymi (Napolitan, 1979; Jones, 1967; Fiedler, 1991). Kiedy więc na przykład kierowca widzi szybko i niebezpiecznie jadącego innego kierowcę, w pierwszej kolejności myśli o tym, że jest on „z natury” agresywny, niż że na przykład spieszy się do chorej matki.

Człowiek ma też tendencję do tłumaczenia swoich zachowań i np. w rozmowie z bliską osobą szybciej wspomni o rozdrażnieniu wynikającym z przemęczenia lub w związku z problemami w pracy niż o złej cesze charakteru.

Złudna korelacja

Mózg uwielbia porządkować i budować schematy. To ułatwia codzienne funkcjonowanie, zmniejsza ilość podejmowanych decyzji, a dzięki temu ogranicza ilość energii niezbędnej w procesach poznawczych. Cóż, mózg nie lubi się przemęczać, dlatego upraszcza sobie (i każdemu człowiekowi) życie, gdzie tylko jest to możliwe. Ta tendencja sprawia jednak, że łatwiej jest dostrzegać związki tam, gdzie w rzeczywistości ich nie ma.

Takie złudne korelacje leżą u podstaw przesądów, na przykład, że bezpłodne pary, które adoptowały dziecko, mają większe szanse na własne (Gilovicha, 1991). Mogą również prowadzić do powstawania i utrwalania stereotypów, a więc założeń dotyczących związków między członkostwem w jakieś grupie a cechami indywidualnymi jej członków (Brown, 1989; Hamilton, 1994). Rasistowskie etykiety czy dowcipy „o blondynkach” albo uogólnienia wiążące cechy osobowości z określonymi zawodami (np. „każda księgowa jest…” albo „każdy handlowiec jest…”) stanowią typowe przykłady takich właśnie zjawisk.

Reklama

Błąd konfirmacji

Kiedy człowiek nabierze jakiegoś przekonania, bardzo trudno jest je zmienić. Aby udowodnić swoją rację, szuka przykładów potwierdzających opinię na dany temat, pomijając te, które nie są z nią zgodne. Nawet rozmawiając na jakiś temat, ludzie zwykle chcą utwierdzić się w tym, co i tak już wiedzą, niż poznać i rozważyć odmienny punkt widzenia. Brakuje otwartości rozumianej jako gotowość do odkrywania czegoś nowego. Dlaczego tak się dzieje? Bo to oznacza zmianę.

Tej, każdy z nas się boi, obawiając się utraty „stabilnego gruntu”, na którym stojąc, czujemy się dobrze i pewnie. Człowiek z góry zakłada, że mylą się inni, a nie on sam. Uparte tkwienie we własnych przekonaniach, zapewnia poczucie bezpieczeństwa:

Równowagę i stan himeostazy na poziomie fizjologicznym i psychicznym (należy pamiętać, że zakłócenie homeostazy wg Lazarusa jest przyczyną stresu).

Poczucie kontroli, kompetencji i autonomii (które w koncepcji Ryana i Deci stanowią podstawowe potrzeby psychologiczne człowieka).

Ludzie tworzą złudzenie, że są panami własnego losu. Dlatego tak zażarcie walczymy ze wszystkim, co jest niezgodne z naszymi wyobrażeniami. Towarzyszy temu opisane przez psychologów zjawisko nadmiernej pewności siebie. „Efekt Krugera-Duninga” (1999, 2002) mówi o tendencji do oceny tematów, które są człowiekowi obce. W takich sytuacjach następuje wzrost pewności siebie, skłonność do osądów i dostrzegania tzw. niuansów.

Nie tylko medialni celebryci z założenia znający się „najlepiej” na wszystkim są powszechnym przykładem tej zależności. Obserwując otoczenie, możemy dostrzec wiele osób podających się za „znawców” danego tematu, mimo że w rzeczywistości nie jest im on bliski.

Inną odmianą błędu potwierdzenia jest opisany przez Roberta Mertona „Efekt Pigmaliona”. Polega on, na odnoszeniu się do innych ludzi, w sposób, który może powodować spełnianie się naszych oczekiwań (tzw. samospełniająca się przepowiednia). To zjawisko związane jest z nadawaniem „etykiet” ludziom i filtrowaniem informacji dotyczących jakiejś osoby tak, aby utrzymać swoje przekonanie na jej temat. Efektem takiego podejścia może być pracownik uznany przez szefa za „słabego”, który zwykle zostaje już takim w jego oczach, a ten z założenia „wybitny” stale się rozwija. Znaczna część szefów, zamiast weryfikować swoje trwałe (a często błędne) przekonania na temat swoich współpracowników woli wyszukiwać „wyjątków” od reguły, co pozwala im nadal stosować ją bez podważania jej prawdziwości.

Jak więc skłonić ludzi do tego, aby otworzyli się na inne poglądy? Z psychologicznego punktu widzenia osoba prowadząca rozmowę zamiast przedstawiania argumentów na poparcie swojej tezy powinna skłonić rozmówcę, aby wyobraził sobie, dlaczego ktoś mógłby wyznawać poglądy odmienne. Należałoby wówczas podać argumenty wyjaśniające przekonanie odwrotne do własnego. To daje szansę na dopuszczenie do świadomości innych poglądów, dostrzeżenie słabości własnego rozumowania, mniejszą radykalizację i znalezienie konsensusu.

Heurystyki

Wiele automatycznych wyborów dokonywanych jest w oparciu o heurystyki umysłu. Są to, jak pisali Gigerenzer i Todd (1999) proste zasady umożliwiające podejmowanie szybkich i ekonomicznych decyzji, które odpowiadają za intuicyjną inteligencję. Owe uproszczone reguły wnioskowania, którymi ludzie, często nieświadomie posługują się na co dzień (Kahneman, 2012) zwykle dobrze funkcjonują, ułatwiając nam życie.

Nie jest to jednak regułą. Zdarza się, że kierowca pojazdu błędnie oceni odległość od samochodu jadącego przed nim w zamglony poranek. W takiej sytuacji mózg intuicyjnie słusznie zakłada, że przedmioty o zamazanych kształtach znajdują się dalej niż wyraźne obiekty, jednak w niektórych sytuacjach takie założenie może doprowadzić do wypadku.

Złudzenie reprezentatywności

Oceniając prawdopodobieństwo, że jakiś obiekt, czy zdarzenie należą do jakiejś kategorii, człowiek zwykle posługuje się tzw. heurystyką reprezentatywności. Często w tak dokonywanych osądach tkwi ziarno prawdy, a przewidywania oparte na tej heurystyce mogą być trafne. Przykładowo, jak wtedy kiedy zakłada się, że młodzi mężczyźni jeżdżą szybciej niż starsze kobiety. Przed takim stwierdzeniem, warto jednak wziąć pod uwagę powszechnie dostępne dane.

Dobrym przykładem jest np. spotkanie w warszawskim metrze mężczyzny czytającego w kwartalnik naukowy. Widząc to, obserwator z góry stwierdza, że ta osoba będzie raczej po studiach doktoranckich, niż po szkole średniej. Jeśli jednak uwzględniona zostanie wartość bazowa, czyli statystyczne dane liczbowe prezentujące ile osób z tytułem doktora jeździ warszawskim metrem, a ile osób spośród pasażerów nie posiada wyższego wykształcenia, okaże się, że statystyczne prawdopodobieństwo każe poważnie rozważyć opcję drugą.

Jak z tego wynika, oceniając tego rodzaju prawdopodobieństwo w życiu, czy też biznesie-na podstawie wątłych danych, warto uwzględnić statystyczne wartości bazowe dla danej grupy czy kategorii.

Konstruowanie wspomnień

Ludzie często oceniają przeszłość przez pryzmat aktualnego nastroju. W chwilach uniesienia koloryzują, a w okresach przygnębienia zabarwiają własne wspomnienia na czarno (Forgas i in., 1984). Jedna z mądrości Talmudu wskazuje: „Nie widzimy rzeczy takimi, jakimi są, a takimi, jakimi my jesteśmy.”

Okazuje się również, że tendencja umysłu do ciągłości i wypełniania luk sprawiają, że około 1/4 ludzi może „zaszczepić fałszywe wspomnienia”. Dzieje się to przez sam fakt ich szczegółowego opisania lub przeczytania sugestywnego opisu (Loftus, 1993), który utwierdzi to fałszywe wyobrażenie.

Predykcyjna tendencja trwałości

Zdaniem Daniela Gilberta większość ludzi błędnie prognozuje czas trwania swoich emocji związanych z hipotetycznymi wydarzeniami zarówno pozytywnymi, jak i negatywnymi. Wraz ze współpracownikami, nazwał to „tendencją trwałości” (Gilbert, i in., 2002) zaś M. Ross „kognitywną zarozumiałością” (Ross, 1998). Intuicje osób biorących udział w badaniach dotyczące czasu i intensywności emocji związanych na przykład z zerwaniem znajomości, doznaniem zniewagi czy wygranej ulubionej drużyny są najczęściej mylne (Yueh-Ting, 1996).

Podobnie zwykle człowiek myli się w predykcjach dotyczących zachowań w życiu codziennym (Shrauger, 1985), posłuszeństwa wobec autorytetu (Milgram, 1974), reakcji na niewłaściwe zachowanie innych (Swim, 1999), czy własnej uczciwości (Dunning, 1990).

Stąd bierze się między innymi zjawisko określone przez psychologów „złudnym optymizmem”, będące często nierealistycznie optymistyczną oceną przyszłych zdarzeń w życiu na przykład dotyczących zdrowia, czy przyszłości (Weinstein, 1980, 1982). I choć zdaniem Martina Seligmana optymistom żyje się lepiej, są zdrowsi i odczuwają większy poziom szczęścia (Seligman, 1996), to zaciąganie kredytu na 30 lat z wiarą w stały poziom dochodów, czy przekonanie o niezniszczalności swojego zdrowia, albo odporności na wszelkie nałogi, należy uznać za ciemną stronę optymizmu.

Prosta metoda substytucji

Psychologowie radzą, aby przewidując swoje emocje i reakcje brać pod uwagę swoje rzeczywiste zachowania w podobnych sytuacjach. Jednak gdy znalezienie analogicznych wydarzeń wśród własnych doświadczeń, okazuje się być niemożliwe warto dowiedzieć się, jak inni czują się w podobnych okolicznościach (Epley, Dunning, 2000). Dlaczego jednak ludzie nie chętnie korzystają z tej prostej metody substytucji? Badania dowodzą, że głównym powodem jest fałszywe przeświadczenie o odmienności i wyjątkowości. Większość wierzy, że w szczególny sposób różni się od innych, nie może więc wnioskować o swoich zachowaniach i emocjach na podstawie reakcji innych – przeciętnych ludzi (Kruger, 1999).

Okazuje się, że wszelkie działania człowieka, wykonywane w taki sam sposób, jak inni, uzasadniane są często wyjątkowymi powodami, np. normami społecznymi, właściwościami rzeczy, antypatiami (Jones, Nisbett, 1972; Miller, McFarland, 1987; Miller, Nelson, 2002; Snyder, Fromkin, 1977). Tymczasem substytucja może być prostym i skutecznym sposobem przewidywania przyszłych odczuć i zachowań, bo w rzeczywistości (choć trudno nam w to uwierzyć) więcej nas łączy, niż dzieli z innymi ludźmi.



Podziękowania z przygotowanie artykułu dla mgr. Marka Gliwnego, menedżer kierunku Psychologia w biznesie, w Wyższej Szkole Bankowej w Szczecinie.