"Jestem absolutnie szczęśliwą kobietą" - wyznaje na łamach "Vivy” Przybylska i dodaje: "W naszym związku nie tylko nie było żadnego kryzysu, ale nawet jakiejś jego zapowiedzi”.

Miał to potwierdzić romantyczny weekend Ani i Jarka Bieniuka w Gdyni (gdzie się poznali siedem lat temu). Prawda jest jednak nieco mniej różowa - zaproszono tam parę, bo Przybylska została ambasadorem miasta. Przyjechała z Turcji, by wziąć udział w oficjalnym otwarciu kampanii promocyjnej Gdyni.

Reklama

Jednak małżeństwo na pewno doceniło wspólnie spędzone chwile. Aktorka i piłkarz odkąd są razem mieli mało czasu dla siebie. Rodziły się dzieci, Ania latała na plan filmowy do Warszawy, Jarek trenował i jeździł na mecze. Stąd przecież brały się plotki o kryzysie w małżeństwie i tęsknocie Ani za krajem. Bo dużo czasu spędzała sama. Aktorka jednak tłumaczy: "Małżeństwo nie musi cały czas wisieć na sobie, żeby było wiadomo, że tych dwoje się kocha”.

Okazuje się, że wyjazd do Turcji wcale nie był dla Ani poświęceniem. Wciąż dostawała propozycje filmowe, ale odrzucała je, bo nie były na tyle wartościowe, by zostawiać dla nich dzieci. Dlatego też rozstała się z rolą serialowej Marylki. Dzieci - Oliwia i Szymon - rosną, wymagają opieki, więc aktorka nie będzie miała czasu na latanie na plan filmowy.

Reklama

Przybylska chyba jednak jest do Marylki trochę podobna - ma w sobie coś z policjantki, bo wyznała "Vivie”, że "wszystko musi mieć pod kontrolą”. Szczególnie jeśli chodzi o rodzinę, która jest dla niej najważniejsza. Aktorka przyznała, że jest gotowa wziąć na siebie jej utrzymanie, gdyby Jarek zrezygnował z kariery (ostatnio zaliczył poważną kontuzję). Praktyczna Ania nie zdecydowałaby się na życie z oszczędności, tylko zakasałaby rękawy i wzięła do roboty.

Życiowy mecz, zgrana drużyna

Jak na razie jednak mąż dba o status finansowy rodziny. A Ania mu pomaga. Aktorka wyznaje, że są jak zgrana drużyna. "Każdemu życzyłabym takiego partnerstwa, jak nasze, takiego kibicowania sobie, radości, z jaką reagujemy na swój widok”. Są z siebie dumni, a nad męsko-damską zazdrością po siedmiu latach związku potrafią zapanować. "Mniej emocji towarzyszy naszej codzienności. Znamy się wzajemnie” - mówi Ania.

Reklama

Ufają sobie, a Jarek akceptuje najbardziej kontrowersyjne wybory żony - jak np. decyzja o roli prostytutki w filmie "Izolator” (Przybylska pochwaliła się Viva”, że obraz będzie wyświetlany na festiwalu w Edynburgu). "On odróżnia sztukę od życia” - podkreśla aktorka. Na pewno było mu łatwiej, gdy się dowiedział, że reżyser na prośbę Ani zrezygnował z rozbieranych scen. Co nie znaczy, że aktorka od nich stroni: "Przecież to wliczone w nasz zawód” - odpowiada i dodaje, że ciało to jej warsztat. A jej mąż to rozumie.

Trzydzieści lat minęło

Kariera karierą, ale Przybylska coraz częściej mówi o powrocie do kraju. Nawet jej mama w wywiadach wyznaje, że Ania chciałaby zbudować w Polsce dom podobny do tego, w którym się wychowała. A sama aktorka przyznaje, że chciałaby dożyć szczęśliwej starości, bo czuje upływający czas. "Kurczę, trzydziestka na karku, pojawiają się już kurze łapki” - mówi w wywiadzie, dodając jednak, że za to znalazła wyciszenie emocjonalne, którego wcześniej jej brakowało. Na pytanie dziennikarki "Vivy”, czy nie miewa depresyjek, myśląc o przyszłości, pada rozbrajająca odpowiedź Przybylskiej: "A kiedyś je miewałam”?