Wewnętrzny krytyk wpływa na sposób definiowania siebie, a nawet postrzeganie własnej atrakcyjności. Trudno się rozwijać, wyznaczać sobie nowe cele, odważnie snuć marzenia, jeśli w głowie słyszymy zbyt dużo podszeptów negujących nasz talent, zapał i wiarę we własne możliwości.
– Wewnętrzny krytyk to głos, który wybrzmiewa w różnych sferach naszych działań, planów. Podpowiada pewne scenariusze. Snuje przypuszczenia, czy podołamy pewnym zadaniom, czy jesteśmy zdolne albo niezdolne, ładne albo nieładne. Automotywuje albo autodemotywuje – mówi agencji Newseria Lifestyle Olga Kozierowska.
Warto podkreślić, że opinie wewnętrznego krytyka mogą się także kształtować na bazie naszych doświadczeń z dzieciństwa. Wpływ ma to, za co nas chwalono, za co krytykowano, co nam się kiedyś udało i jaką przestrzeń stworzyłyśmy sobie same – dla wzmacniania, a może bardziej pielęgnowania poczucia własnej wartości.
– Jeżeli coś nam nie wychodzi w życiu, to możemy albo mieć opinię: „jestem beznadziejna, nigdy więcej już czegoś takiego nie spróbuję”, albo: „teraz się nie udało, nauczę się na swoich błędach i spróbuję jeszcze raz w inny sposób”. I to są te przekonania, które budujemy na temat siebie i które nam nie pozwalają sięgnąć wyżej. To jest pewna blokada, która trzyma nas w miejscu lub też coś, co pozwala nam wzrastać – mówi ekspertka.
Bardzo ważne jest to, by te sądy wewnętrznego krytyka nie miały monopolu na wszystkie nasze decyzje. Dobrze, jeśli poddajemy je konstruktywnym analizom i mamy odwagę panować nad głosem krytyka, zwłaszcza tym zbyt surowym, krzywdzącym, nie pozwólmy, żeby nas tylko przekrzykiwał. Mamy pomysł na to, jak go okiełznać, przerobić go na kogoś w rodzaju osobistego doradcy, motywatora.
– Najpierw trzeba zadać sobie pytanie, dlaczego ja tak o sobie myślę, czy to przekonanie, które mam gdzieś w głowie o sobie jest prawdziwe. Jak to sprawdzić? Czasami wystarczy odwołać się do faktów, nie moich opinii czy moich emocji, tylko faktów, które świadczą o tym, że ja do czegoś się nie nadaję albo jestem taka czy siaka. Bardzo istotna jest praca nad sobą i ćwiczenie, które bardzo paniom polecam – mówienie do siebie jak do przyjaciółki, w drugiej osobie: np. „Kasiu, dasz radę, odważ się, spróbuj, nic się nie stanie, jak teraz nie wyjdzie, to wyjdzie następnym razem” – tłumaczy Olga Kozierowska.
Zdaniem Kozierowskiej umysł jest bardzo leniwy i dąży do dwóch rzeczy – uniknięcia niepowodzenia lub pójścia za przyjemnością. Jeżeli spróbujemy go przestawić i on poczuje, że spotkało nas coś pozytywnego, to bardzo szybko się w tym zakotwiczy. Zatem coraz łatwiej będzie nam te rzeczy wprowadzać w życie, a tym samym zawierać sojusz z wewnętrznym głosem, tzn. powoli go ukierunkowywać i wyrabiać dobre nawyki rozmowy z nim.
– Pytanie, z czym się mierzymy. Bo jeżeli przeżyłyśmy wstrząs, zostawił nas partner, straciłyśmy miłość, to warto by było, żeby ten wewnętrzny głos był wspieraczem, żeby nas trochę pogłaskał. Jeżeli mówimy o takich sytuacjach, kiedy się budzimy i nam się nic nie chce, to powinien być takim kopem w tyłek. W zależności od sytuacji ta idea zdecydowanie pomaga nam w tym, żeby coś dla siebie zrobić – podkreśla Olga Kozierowska.
Według badania przeprowadzonego dla Danone Activia aż 60 proc. ankietowanych kobiet uważa, że wewnętrzny krytyk ma na nie bardziej niekorzystny wpływ niż większość innych czynników zewnętrznych. 89,4 proc. uczestniczek badania nie miało wątpliwości, odpowiadając na pytanie, co jest dla nich ważne. Odpowiedź brzmiała: aby być z siebie dumną, ale nie po to, by mnie komplementowano, tylko dla cennej świadomości, że mnie samej jest dobrze z własnymi myślami i decyzjami. Zrodziło to koncepcję Live InSync i jej przewodnie hasło: Siła napędowa = JA.