"Nigdy nie uczestniczyłam w bunga bunga" - powiedziała A. Golędzinowska w rozmowie z PAP Life podkreślając, że wyjechała z Włoch dlatego, że wbrew jej woli jej nazwisko trafiło do prasy właśnie w kontekście zabaw u premiera Silvio Berlusconiego, w których nie brała udziału. Wyjaśniła, że tylko raz przed trzema laty została poproszona, by wyjść z pudełka na urodzinowym przyjęciu szefa rządu.
"Nie widzę w tym nic nadzwyczajnego. Poproszono mnie w 2008 roku, by zrobić mu tę niespodziankę i ja się zgodziłam. Miałam tylko zaśpiewać dla niego piosenkę z okazji urodzin, mój udział tylko na tym polegał" - powiedziała 28-letnia Polka.
Następnie stwierdziła: "Wyjechałam z Włoch, bo poczułam się zniszczona przez włoski system. Jako osoba nigdy niekarana, która nie ma nic wspólnego z żadnym procesem, wylądowałam w gazetach, gdzie opublikowano moje prywatne rozmowy". Tak odniosła się do artykułów, w których wymieniono jej nazwisko jako tej osoby, która przestrzegała główną bohaterkę skandalu obyczajowego - Ruby - przed ludźmi, werbującymi kobiety na różne przyjęcia.
"Moje życie nie podobało mi się; latanie prywatnym samolotem i chodzenie wszędzie z ochroną to nie dla mnie. Ja jestem osobą skromną. W tym świecie nigdy nie mogłabym być sobą" - wyznała Anna Golędzinowska, przebywająca we wspólnocie w Medjugorje, uważanym za miejsce objawień maryjnych.
"Teraz - dodała - wiodę proste życie, ale mam prawdziwych przyjaciół, którzy kochają mnie za to, kim jestem, a nie dlatego, że mogę im się przysłużyć dzięki swym znajomościom".
"Mój narzeczony przyjechał dwa razy do Medjugorje i kazałam mu zmywać talerze. Powiedziałam mu, że jeśli chce być ze mną, musi zejść z piedestału. Może przyjedzie także jego wujek..." - podkreśliła, mając na myśli premiera Berlusconiego.
"Kiedy dwa lata temu po raz pierwszy przyjechałam do Medjugorje, to właśnie tu udało mi się zacząć nowe życie, wybaczyć, bo tylko w ten sposób można się na nowo narodzić wyrzucając z siebie wściekłość, żal, nienawiść. Nie mogłam już odnaleźć spokoju w Mediolanie" - wyjaśniła Polka, która między innymi brała udział we włoskiej edycji "Tańca z gwiazdami".
Mówiąc o swym życiu w Medjugorje, dodała: "Jestem tu od czterech miesięcy, nic nie mam, ubieram się w ubrania, jakie przynoszą pielgrzymi, modlę się i jestem szczęśliwa".
"By zmienić świat, musimy zacząć od nas samych, by dać przykład" - podkreślała. Przyznała: "Nie patrzę w przyszłość, Bóg chce, żebyśmy żyli dniem dzisiejszym i patrzyli na świat oczami dziecka. Nigdy nie byłam tak szczęśliwa. Zrobię to, co On będzie chciał. Postanowiłam zostawić wszystko i iść za Nim".
"Co będzie, to będzie" - oceniła Anna Golędzinowska.
"Chcę oczyścić się. Zachęcam polityków, by przyjechali tu do wspólnoty. Myślę, że gdyby politycy przyjechali do Medjugorje, poobierali trochę worków ziemniaków u sióstr zakonnych, tak jak ja, to od razu uchwaliliby sprawiedliwe prawo" - powiedziała Anna Golędzinowska w rozmowie z PAP Life.
Sylwia Wysocka