Jedną z wielu cech różniących kobiety od mężczyzn jest skłonność do płaczu. Podczas, gdy panowie wstydzą się swoich łez i nawet w chwilach największego smutku powstrzymują się od płaczu, panie lubią sobie w tej kwestii pofolgować. Nostalgiczne piosenki, romantyczne filmy czy wzruszające książki to "wyciskacze łez" po które sięga większość kobiet. To zamiłowanie do wzruszeń i wylewania łez w chusteczkę jest tym bardziej niezrozumiałe, kiedy naukowcy dowiedli, że w chwilach prawdziwego smutku i przygnębienia płacz nie zawsze działa jak lekarstwo dla duszy.

Reklama

Badania przeprowadzone w Danii polegały na obserwacji blisko 100 kobiet w wieku od 18 do 48 lat przez okres 73 dni. Przez ten czas naukowcy przyjrzeli się ponad tysiącu epizodom płaczu i stwierdzili, że kobiety wcale nie czuły się po nich lepiej.

Zapiski z pamiętników badanych pań wykazały, że dni podczas których kobiety płakały charakteryzowały się u nich generalnie gorszym nastrojem. Przed epizodami płaczu przeważało głównie poczucie smutku, żalu i zdołowania. Negatywny nastrój trwał nawet do dwóch dni przed wybuchem płaczu.

Jak pokazały badania nie bez znaczenia pozostaje również fakt, czy płaczemy w samotności, czy w towarzystwie. Jeśli w chwili płaczu mamy obok siebie drugą osobę, łzy działają bardziej kojąco. Jeśli jednak płaczemy w obecności grupy ludzi, płacz może jedynie pogorszyć nasze samopoczucie.

Zaskakującym okazał się również to, że wśród kobiet, które zadeklarowały lepsze samopoczucie po płaczu, jedna trzecia łączyła łzy z krzykiem i gwałtownymi ruchami ciała, co dawało lepszy efekt, niż spokojne popłakiwanie. Ta zależność niewątpliwie może mieć związek z tym, że taka ekspresja podczas płaczu pomaga wyładować nagromadzone emocje i rozluźnić nie tylko umysł, ale i ciało.