Wyniki swoich badań zaprezentowali na kongresie American Heart Association (AHA), który w dniach 13-17 listopada odbywał się w Chicago.
"Najważniejszym wnioskiem, jaki płynie z naszych badań - dla pacjentów, ich bliskich, przyjaciół oraz lekarzy pierwszego kontaktu - jest to, że żałoba jest bardzo ryzykownym okresem. Dlatego przeżywające ją osoby, zwłaszcza te, które mają podwyższone ryzyko chorób sercowo-naczyniowych, powinny szybko zgłosić się do lekarza, gdy zaobserwują jakiekolwiek zaburzenia w pracy serca" - powiedział na konferencji prasowej dr Thomas Buckley z Uniwersytetu w Sydney, który kierował badaniami.
Wśród najistotniejszych zmian zaobserwowanych przez jego zespół znalazły się wzrost akcji serca oraz spadek jej zmienności. Z wcześniejszych prac wynika, że czynniki te znacznie zwiększają ryzyko zawału serca i zgonu z przyczyn sercowych.
Naukowcy przeprowadzili swoje badania w grupie 78 osób, które utraciły współmałżonka (partnera) lub dziecko. Zmarli byli leczeni w szpitalach na oddziale intensywnej opieki medycznej.
W pierwszych dwóch tygodniach żałoby u pacjentów wykonano 24-godzinne badanie rytmu serca (za pomocą monitora holterowskiego EKG) i inne testy. W ramach kontroli przebadano też grupę 79 osób, które nie straciły nikogo bliskiego, ale których małżonek lub dziecko przebywali w szpitalu. Badania powtórzono po ok. 6 miesiącach.
Okazało się, że przeżywającym żałobę serce biło szybciej (średnio 75 uderzeń na minutę) niż tym, którzy nie stracili bliskiej osoby (niecałe 71 uderzeń). Osoby te miały również mniejszą zmienność akcji serca i dwukrotnie częściej występowały wśród nich epizody arytmii - np. częstoskurcz nadkomorowy (czyli szybki rytm serca pochodzący z przedsionków lub węzła przedsionkowo-komorowego).
Jednak po 6 miesiącach odnotowano powrót do normy - częstość akcji serca spadła i była porównywalna do grupy kontrolnej, a zmienność rytmu serca wzrosła. Zmniejszyła się też liczba epizodów arytmii.
Zdaniem autorów pracy, wyniki te mogą tłumaczyć, dlaczego w początkowym okresie żałoby przeżywający ją ludzie są bardziej narażeni na zawał i zgon z powodów sercowych. Jak podkreślają, bardzo ważne jest, by lekarze pierwszego kontaktu zdawali sobie z tego sprawę i podejmowali odpowiednie działania prewencyjne.
Naukowcy zaznaczają zarazem, że wyniki ich badań nie muszą odnosić się do osób, których bliscy zmarli w domu lub hospicjum.
Jak wyjaśnił dr Buckley, w badaniu nie udało się wykazać jakichkolwiek różnic między osobami przeżywającymi żałobę po utracie dziecka a tymi, którzy cierpieli po stracie partnera. Jednak - jak zauważył - w całej grupie znalazło się zaledwie 6 osób, których zmarło dziecko, co nie pozwala uzyskać różnic znamiennych statystycznie.