Włochy, XVI wiek. Posagi panien na wydaniu wywindowane były do horrendalnych sum, co sprawiało, że mieć w domu dojrzewającą dziewczynę to jak siedzieć na beczce prochu. Każda panna, która zaczęła miesiączkować, była wydawana za mąż lub osadzana w żeńskich klasztorach - pisze pisarka Sarah Dunant w "The Guardian" . Ta ostatnia praktyka miała wielu zwolenników. ”Chrystus to jedyny zięć, który nie przysparza mi kłopotów” - pisała renesansowa protektorka sztuk Isabella d'Este po zamknięciu za kratami dwóch swoich córek.

Reklama

Więzienie, śmierć za życia - tak wyobrażamy sobie los młodego dziewczęcia zamkniętego w klasztorze. Tymczasem często był to ratunek: przed śmiercią podczas porodu, zmuszeniem do współżycia z niekochanym mężem - gburem. Klasztor był też szansą na rozwój - wokalnie uzdolnione zakonnice współtworzyły klasztorne chóry, będące dumą miast, inne siostry mogły grać na instrumentach, a nawet komponować czy pisać sztuki.

Większość włoskich klasztorów zostało rozwiązanych po najeździe Napoleona. W nielicznych, które ocalały, mieszkają równie nieliczne siostry, których starzejące się głosy są boleśnie smutne w porównaniu z dawnymi wielkimi chórami, które przed pięciuset laty oczarowywały miejskich dygnitarzy.

____________________________________________

NIE PRZEGAP:

>>> Polki to brzydule
>>> To ona najbardziej opłakuje Michaela?
>>> Zobacz, gdzie na pewno spotkasz gwiazdę

Reklama