Redaktorka brytyjskiego pisma dla kobiet, "Red" postanowiła wypróbować na sobie nową metodę odchudzania. Brigid Moss podeszła do tego zadania sceptycznie – w końcu od lat dba o zdrowy tryb życia, i promuje go nawet wśród innych kobiet. Ale podobno nowa rewolucyjna metoda potrafi odchudzić kobietę bez aplikowania jej konkretnej diety. Jej jedyną bronią w walce o szczupłą sylwetkę jest aparat fotograficzny.
APARAT W FORMIE BRONI
Choć wydawało się jej, że wszystko robi jak trzeba, z jakiegoś powodu w ciągu ostatniego półrocza zaczęła tyć – co było sygnałem, że jej dieta zaczęła odbiegać od normy. Dlatego, choć nastawiona dość negatywnie – uzbrojona w aparat zaczęła fotografować wszystkie swoje posiłki.
Sens tego zadania pojęła dość szybko, gdy okazało się, że nie do końca pamięta nawet ile herbat czy kaw wypiła danego dnia i iloma łyżeczkami cukru je osłodziła, nie mówiąc już o małych przegryzkach w trakcie pracy.
Niby każda z nas wie, co zjada codziennie, ale na pewno żadna z nas nie wie, jak duże ilości jedzenia nasz organizm musi przetrawić.
TWÓJ WRÓG - ŁAKOMSTWO
Żywieniowy pamiętnik pokazał, że przygotowywane przez Brigid porcje są zbyt duże dla niej – choć wkładała teraz więcej wysiłku w wygląd potrawy, żeby na zdjęciach wypadło to estetycznie, nie zmieniało to faktu, że zachowuje się jak odkurzacz. Zaczęło się już od lunchu, śniadanie to tylko chlebek ryżowy, ale niestety nie kończyło się na kolacji. W początkowym czasie dziennikarka miała jeść jak zwykle, i tylko dokumentować swoje poczynania. Szybko okazało się, że taki tryb życia nie wróży niczego dobrego. Zamiast jednego większego posiłku dziennie, wyglądało na to, że zjada niemal 3 obiady.
czytaj dalej...
KUSZĄCY ŚPIEW BATONIKA
W drugim tygodniu obserwacji okazało się, że Brigid nie potrafi oprzeć się pokusie jedzenia, gdy przykładowo chodzi o czekoladowe batoniki podkradane mężowi. Na dodatek zaczęła obserwować u siebie pewne przewidywalne zachowania. Po ilości zjedzonego jedzenia, widziała w jakim była danego dnia nastroju, czy miała sporo nerwów, czy nie wyspała się porządnie albo czy piła alkohol. We wszystkich tych wypadkach zaraz po tym, na przykład po stresującym dniu, albo z rana następnego dnia - po alkoholu, odreagowywała zdarzenia ze swojego życia. Czekoladą, tłustym jedzeniem czy innymi nagrodami.
Podróże służbowe owocowały jedzeniem typu fast food a skacowany mózg domagał się omletu z kiełbaskami.
Niestety, dziennikarka zaobserwowała też, że w momentach wyjątkowego relaksu, jak kompletnie luźna niedziela czy wolny weekend, również konsumuje więcej, tym razem z nudów. Dodatkowo zorientowała się, że lubi po dużym posiłku pocieszyć swój żołądek czymś słodkim, na dopchanie, nie czekając aż obiad zostanie strawiony a ciało ogarnie uczucie sytości.
Pozytywnie zaskoczyło ją za to, że je tak dużo warzyw i ziaren, w pieczywie i przekąskach.
JEDZENIE TO RODZINNY CEMENT
Z czasem dokumentacja fotograficzna sprawiła, że Brigid dostrzegła na czym polega sukces diety fotograficznej. Pod koniec 4 tygodnia eksperymentu zauważyła, że jej porcje stopniowo się zmniejszają i bez wysiłku schudła 3 funty (ok. 1,5 kilograma). Bez głodzenia się, bez eliminowania różnych pokarmów – po prostu uważając na to, co je i rozsądnie obserwując swój organizm i wysyłane przezeń sygnały.
Dodatkowo przekonała się, że nie da rady cały czas jeść zdrowo i że żywieniowe ekstremistki muszą mieć ciężkie życie. Odkryła jakie są jej słabe punkty i kiedy łatwo się łamie – wie też że nie powinna mieć wtedy w domu zapasu batoników.
czytaj dalej...
Brigid nauczyła się również kiedy czuje sytość, a kiedy powinna przestać jeść. Zwykle zjadamy więcej niż potrzeba z łakomstwa a to prosta droga do rozepchania żołądka.
Kolejną zaletą okazała się być miłość jaka widocznie biła z przygotowywanych dla niej przez innych potraw. Przyjemne okazało się prowadzenie wizualnego pamiętnika – dokumentowanie potraw, które pieczołowicie przygotowywał dla niej mąż, lub które robiła razem z dziećmi.
Okazało się, że jedzenie i gotowanie, choć brzmi to banalnie, jest niezwykle ważną częścią życia i budowania trwałości rodzinnej. Z jedzeniem wiąże się wiele wspomnień i dobrych chwili a moment dzielenia pożywienia buduje uczucie wspólnoty.
Konfrontacja z własnymi nawykami żywieniowymi może być jak widać bolesna, ale może też zmienić nasze postrzeganie samych siebie. Jeśli jednak można dojść przy okazji do tak ciekawych wniosków i przy okazji schudnąć parę kilo, warto chyba poddać się temu stymulującemu doświadczeniu.
__________________________________
NIE PRZEGAP:
>>> Chudnij w objęciach Morfeusza
>>> Jessica Biel zdradza sekret szczupłej figury
>>> Figura: Mamy prawo do seksu!