Wydatki Polaków na usługi odnowy rosną w tempie 7 proc. rocznie. To przekłada się na rentowność gabinetów, których co miesiąc przybywa co najmniej kilka
W Polsce działa obecnie około 600 ośrodków spa & wellness. To wciąż zbyt mało, by pokryć rosnące zapotrzebowanie na tego rodzaju usługi. Szczególnie że do naszego kraju na leczenie i relaks przyjeżdża coraz więcej obcokrajowców z Niemiec, Wielkiej Brytanii czy Rosji i Ukrainy. Jak oceniają eksperci, miejsca jest jeszcze na drugie tyle profesjonalnych placówek, powstania których należy oczekiwać w ciągu najbliższych 5 lat.
– Otworzyliśmy naszą placówkę w październiku. Klientów stale przybywa. W grudniu w porównaniu z listopadem nastąpił wzrost o 30 proc. – mówi Monika Madajczyk, właścicielka Gardens spa w centrum Poznania.
Inwestycje na tym rynku nabrały tempa już w zeszłym roku. Od tego czasu otwiera się po kilka spa miesięcznie. Inwestorów zachęca nie tylko rosnący popyt na usługi, lecz także szansa na szybki zwrot nakładów.
Gonimy Europę
Z badań Deloitte Polska wynika, że rosną one średnio o 7 proc. w skali roku. W 2010 r. statystyczny Polak wydawał na ten cel 6,5 euro. W 2015 r. będzie to już ponad 9 euro na osobę. A będziemy powoli doganiać mieszkańców zachodniej Europy, gdzie na spa przeznacza się ponad 30 euro.
Ośrodek złożony z trzech gabinetów do masażu, zatrudniający 7 osób powinien stać się rentowny po niecałym roku. Dzieje się tak mimo rosnącej konkurencji oraz spadku cen. Na taką placówkę, wyposażoną w profesjonalny sprzęt potrzeba około 100 tys. zł. Bardziej kapitałochłonne inwestycje, dysponujące własnym basenem zwracają się po 3 – 5 latach. Ich realizacja wymaga jednak minimum 0,5 – 1 mln zł. – Sam basen to wydatek ponad 100 tys. zł. A utrzymanie go wymaga około 30 tys. zł miesięcznie – tłumaczy Mariusz Nieścior z Polskiego Instytutu Spa & Wellness.
Nie trzeba jednak mieć basenu, by odnieść sukces. Zwłaszcza jeśli planujemy uruchomienie gabinetu w centrum miasta lub na osiedlu mieszkaniowym. Tak zlokalizowany gabinet dysponuje najczęściej powierzchnią 200 – 300 mkw. I w takim najlepiej skupić się na masażu oraz zabiegach na ciało, które wygrywają rankingi najpopularniejszych usług w tego rodzaju placówkach.
To, że masaże cieszą się największym powodzeniem, potwierdza Katarzyna Szymkiewicz z hotelu spa Dr Irena Eris Wzgórza Dylewskie. Dodaje jednak, że klienci oczekują coraz bardziej nowoczesnego sprzętu. By odróżnić się na tle konkurencji, warto urządzić gabinet dla dwojga. Takich coraz częściej szukają zakochani, matki z córkami czy przyjaciółki.
Minimum czy maksimum?
W gabinecie powinny znaleźć leżanka lub łóżko do masażu, umywalka, prysznic oraz wanna z hydromasażem, szafki na kosmetyki i akcesoria. Koszt przygotowania takiego pomieszczenia to wydatek minimum 10 tys. zł. Będzie on dwa razy wyższy, jeśli postawimy na sprzęt o wysokim standardzie. Najdrożej, bo po około 3,5 – 5 tys. zł zapłacimy za stół do masażu oraz za wannę do hydromasażu. Jeśli w gabinecie mają być wykonywane klasyczne masaże z niewielką ilością kosmetyków, to łóżko nie musi spełniać specjalnych wymagań. W innym przypadku lepiej kupić łóżko z systemem rowków umożliwiających odpływ nadmiaru oleju lub zainstalować do niego dopływ ciepłej i zimnej wody. Koszty wzrosną, gdy zdecydujemy się na zakup dodatkowych urządzeń do wykonywania zabiegów. I tak, za urządzenie do często zamawianej mikrodermabrazji zapłacimy około 2 – 2,5 tys. zł, za kombajn kosmetyczny z nawilżaczem i podciśnieniem oferujący elektroterapię – około 2 tys. zł, a za dermomasażer – 1,9 tys. zł.
Kolejne 15 - 20 tys. zł to koszt sauny, w zależności od tego dla ilu osób będzie przeznaczona. Popularny jest hammam, czyli pomieszczenie o podwyższonej temperaturze i wilgotności przeznaczone do masażu na mokro, gdzie głównym elementem jest podgrzewany kamienny stół do masażu. Przygotowanie go wymaga nakładów rzędu kilkudziesięciu tysięcy złotych.
Po wzbogaceniu ośrodka o dodatkowe usługi koszty inwestycji wzrastają do około 250 – 300 tys. zł. Zwiększa się jednak też zysk dla właściciela.
By gabinet był dochodowy, dziennie trzeba przyjąć ponad 10 osób, a za jeden prosty masaż pobierać około 70 – 100 zł. Specjalistyczne urządzenia podnoszą ceny usług dwu-, a nawet trzykrotnie. Po opłaceniu kosztów eksploatacyjnych gabinetu oraz pensji pracownikom na rękę powinno zostać 4 – 7 tys. zł.
– Najlepiej sprawdza się prowizyjny system wynagradzania pracowników. To oznacza, że każdy z nich otrzymuje podstawę na poziomie około 1 tys. zł oraz 10 – 20 prowizji za każdy wykonany zabieg – tłumaczy Mariusz Nieścior.
Jakie wymagania trzeba spełnić
Na próżno szukać wytycznych w jednym akcie prawnym. Trzeba przestudiować aż kilka rozporządzeń i ustaw, by przejść kontrolę sanepidu, inspekcji pracy czy straży pożarnej. Najważniejsze jest rozporządzenie ministra zdrowia z 17 lutego 2004 r. w sprawie szczegółowych wymagań sanitarnych, jakim powinny odpowiadać zakłady fryzjerskie, kosmetyczne, tatuażu i odnowy biologicznej. Innym równie ważnym aktem jest ustawa z 30 marca 2001 r. o kosmetykach.