Metod jest kilka. Różnią się szybkością pojawienia się efektu. Jedne wymagają więcej samozaparcia, a inne - nakładów finansowych. Efekt zastosowania jednej będzie widoczny od razu, a innych dopiero po czasie - ale za to obejdzie się bez ingerowania w strukturę paznokcia

Reklama

TRUDNE MIŁEGO POCZĄTKI

Od czego powinien zacząć obgryzacz? Przede wszystkim należy rozpocząć kurację suplementami diety. Rozmaczane śliną paznokcie są bardzo osłabione. Dlatego dobrze zrobisz, jeżeli zaaplikujesz im nieco witamin. Możesz łykać specjalne pigułki ze skrzypem polnym albo kupić w aptece kapsułki z witaminą A + E i nacierać ich zawartością macierz paznokcia (miejsce, z którego wyrasta). Ale nie ma przeciwwskazań, by i łykać, i nacierać!

METODA "NA LENIA"

Tipsy to metoda inwazyjna, ale efekt jest natychmiastowy. Dobrze zrobione wyglądają prawie jak naturalny paznokieć. Obgryzacze muszą zadowolić się tipsem niewystającym lub ledwo wystającym za opuszki palców. Dzięki temu akryl czy żel mają szansę utrzymać się powierzchni płytki. Poza tym długie szpony bardzo zmniejszają chwytność dłoni - lepiej nie rzucać się od razu na głęboką wodę. Bo zapięcie dżinsów będzie poważnym wyzwaniem... Poza tym kilkucentymetrowe pazury nosi już tylko Jola Rutowicz.

Reklama

Do wyboru mamy tipsy akrylowe i żelowe. Metoda zależy od jakości i rodzaju twoich paznokci - trzeba wybrać ten wariant, który lepiej utrzyma się na twoich rękach. Istnieje obiegowa opinia, że tipsy akrylowe są grubsze niż żelowe, a tym samym bardziej widoczne. "Nie jest to prawdą" - zapewnia pani Monika, dyplomowana manikiurzystka z warszawskiego Studia Tips - "Dobrze zrobione akryle są nie do odróżnienia od żelowych paznokci".

By zerwać z obgryzaniem, trzeba nosić tipsy około miesiąca lub dwóch. Najlepiej nie trzymać ich na paznokciach dłużej, bo płytka pod sztucznym tworzywem mocno słabnie. Okres 6-8 tygodni wystarcza, by pazurek odrósł i zrównał się z końcówką palca.

Reklama

Choć dłonie wyglądają już lepiej, to niestety nie koniec kuracji. By była skuteczna, po odhodowaniu paznokci i zdjęciu tipsów powinnaś albo samodzielnie wzmacniać paznokcie silnymi odżywkami, albo korzystać z pomocy i wiedzy specjalistów. Jak często wykonywać taki manikiur? Pani Monika mówi, że na początku zabieg najlepiej powtarzać co 7-10 dni. Wystarczy zwykłe oczyszczanie płytki, odsuwanie zarastających skórek, nakładanie odżywek. Częstotliwość zabiegów jest uzależniona od szybkości wzrostu paznokci. Bywa, że paniom wystarczy wizyta raz na dwa, trzy tygodnie.

Niektóre salony oferują wzmacnianie paznokci jedwabiem. Choć brzmi to ciekawie, obgryzaczom nie pomoże. Jedwab nie trzyma kształtu paznokcia, lecz rozpłaszcza go - zamiast zgrabnej rurki masz szeroką łopatkę. Przez to paznokcie, które po latach trzymania w buzi i szarpania zębami wcale nie są najpiękniejsze, wyglądają jeszcze gorzej: "Nie polecam tej metody. My stosujemy ją tylko wtedy, gdy paznokieć na przykład pęknie - wtedy robimy po prostu łatkę" - dodaje manikiurzystka.

SPECYFIKIEM GO, SPECYFIKIEM!

Najpopularniejszą metodą chemiczną jest stosowanie specjalnych lakierów przeciw obgryzaniu. Niestety ich skuteczność nie jest specjalnie wysoka - zbyt łatwo jej zmyć, a poza tym ich smak, choć obrzydliwy, daje się znieść - wiedzą o tym paznokciowi recydywiści. Jednak mimo wszystko warto spróbować. Specyfiki tego typu nie kosztują wiele, a może w twoim przypadku się sprawdzą?

Pani Monika sugeruje, by zaopatrzyć się w odżywkę profesjonalną, na przykład NailTek lub Sally Hansen. Można je kupić już za 30-40 zł (na przykład na Allegro). Dobrze sprawdza się też używanie ołówka do manikiuru - flamastra wypełnionego oliwką, którym odsuwamy suche skórki i nawilżamy płytkę. Zamiast wygryzać wysuszone zadziorki, natłuszczamy je i wycinamy bardzo delikatnie cążkami. Ma to także znaczenie psychologiczne - dbasz o paznokcie, są coraz ładniejsze, szkoda ci więc zniweczyć trudy.

RZUCANIE (Z) GŁOWĄ

Nastawienie jest bardzo ważne, dlatego po prostu od teraz postrzegaj siebie jako osobę nieobgryzającą. Dbaj o paznokcie, jakby były ładne, a nie wygryzione prawie w całości. Maluj je odżywką, odsuwaj skórki, kup dobry krem do rąk. Możesz także obiecać sobie nagrodę: gdy na przykład twoje pazurki będą już sięgały do opuszek palców, kupisz sobie coś fajnego albo zafundujesz na przykład masaż. Nagrody są bardzo motywujące.

Nie załamuj się, jeśli zagapisz się podczas filmu i odgryziesz podhodowany kciuk. Trudno, trzeba zacząć od nowa, nie poddawać się.

JAK RZUCAŁAM OBGRYZANIE

Anna, 27 lat, nauczycielka: "Przeczuwałam, że mój chłopak chce mi się oświadczyć. Zaczął oszczędzać pieniądze, coraz częściej mówił, że jestem tą jedyną i jakoś tak dziwnie się czaił... Pomyślałam, że moje ręce są tak brzydkie, że nawet nie będę mogła pochwalić się pierścionkiem koleżankom, dlatego z dnia na dzień wzięłam się w garść i przestałam obgryzać. Gdy Karol zakładał mi na palec pierścionek, miałam już trochę odrośnięte paznokcie. Potem poszło łatwo - jak tylko spojrzałam na swoje ręce z zalążkami ładnych paznokci, od razu miałam więcej siły do walkę z nałogiem".

Katarzyna, 19 lat, studentka lingwistyki: "Byłam kiedyś na obozie językowym, mieszkaliśmy w namiotach, a z higieną nie było wcale najlepiej. Aby umyć ręce, musiałam iść kawał drogi. Nie zawsze chciało mi się latać przez cały obóz, a brudnych łap nie będę przecież brała do buzi! Po powrocie z miesięcznego wyjazdu już nie obgryzałam, trzymam się do dziś".

Magdalena, 61 lat, księgowa "Obgryzałam całe życie, odkąd pamiętam. Nienawidziłam wyglądu swoich dłoni, ale mam nerwową pracę i trudno było się opanować. Któregoś razu zobaczyłam plakat, na którym było napisane, że specjaliści pomagają wyzwolić się z obgryzania. Weszłam, umówiłam się, a potem pani manikiurzystka założyła mi akrylowe tipsy. Początkowo obgryzałam także je... Ale jakoś się udało. Kosztowało mnie to mnóstwo pieniędzy, bo było to w czasach, kiedy salonów manikiuru było w moim mieście raptem kilka, więc konkurencja żadna. Ale szczerze mówiąc, nie żałuję ani pieniędzy, ani czasu spędzonego na zabiegach, bo mam naprawdę ładne ręce. Nawet nie widać, że kiedyś obgryzałam!".

Malwina, 34 lata, psycholożka: "Moje obgryzanie to była masakra! Miałam paznokcie objedzone do krwi! Nie, ja właściwie nie miałam ich wcale. Znalazłam kiedyś w drogerii sztuczne paznokcie, takie ze zrobionym francuskim manikiurem i jakimiś tam kwiatkami czy innymi ozdobami. Kupiłam bez zastanowienia, w domu je sobie założyłam. Trzymały się kilka dni, ale gdy odpadły, zauważyłam, że paznokcie trochę odrosły. Poleciałam po następne. I tak kilka, może kilkanaście razy. W końcu zmatowiałe płytki były miękkie jak skóra! Wyglądałam, jakbym zapadła na jakąś tropikalną chorobę, bo te miejsca były jakby wybrzuszone. Poszłam do renomowanego salonu, manikiurzystki jakoś mnie odratowały. Choć czułam się jak obiekt badań, gdy wszystkie trzy czy cztery uczestniczyły w zakładaniu tipsów... Paznokcie odrastały strasznie długo, ale udało się. Teraz chodzę na regularny manikiur, bo mam lęk, że znów zrobię sobie krzywdę".

Sylwia, 22 lata, studentka geografii: " Kiedyś podczas zajęć w liceum moja nauczycielka powiedziała mi, że jak dalej będę obgryzała na jej lekcji, to zwymiotuje i będę musiała posprzątać. Szybko wyjęłam rękę z buzi, ale po kilkunastu minutach zamyśliłam się i znów zaczęłam skubać paznokieć (a raczej jego resztkę)... A wtedy pani profesor zapytała, czy obgryzione kawałki pazurów zjadam czy wypluwam. Cała klasa spojrzała na mnie ciekawie, a ja zdałam sobie sprawę, że obie opcje są obrzydliwe. I z tego wstydu przestałam gryźć".