Dieta cud nie istnieje - potwierdzi to każdy lekarz i zaleci systematyczne odchudzanie oparte na zrównoważonej diecie i ćwiczeniach fizycznych. Jednak wciąż wierzymy w cudotwórców, którzy w kilka tygodni pozwolą nam lepiej wyglądać. Pijemy herbatki, dietetyczne koktajle, szpikujemy się suplementami diety. Dopóki nam nie szkodzą, jest dobrze - gorzej jeśli można przez nie zachorować. A jak się okazuje wiele produktów dietetycznych dostępnych w Unii Europejskiej nie jest poddawanych odpowiedniej kontroli medycznej. Dlatego wczoraj minister zdrowia Hiszpanii zalecił ostrożne dawkowanie produktów firmy Herbalife. Okazało się, że w sumie w latach 2003-2007 u dziewięciorga Hiszpanów, którzy zażywali dostępne także w Polsce herbatki, odżywki i witaminy, stwierdzono zapalenie wątroby.
Raport hiszpańskiego ministerstwa jest dość ostrożny, wiadomo jedynie, że choroba miała "różne objawy" i "przypuszczalnie wiązała się z konsumpcją produktów firmy Herbalife”. Pierwsze sygnały o zatruciu odnotowano w Asturii, a kolejne w Maladze. W podobnym okresie (w latach 1992-2006) dziewięć przypadków potwierdzono w innych krajach UE. Wiadomo też o sześciu chorych Islandczykach i w sumie 22 zatruciach w Szwajcarii oraz Izraelu (gdzie zakazano sprzedaży produktów Herbalife).
Kiedy państwo traci kontrolę
Hiszpańskie ministerstwo zdrowia zwróciło uwagę na to, że firma Herbalife działa w ramach sprzedaży bezpośredniej. Jej towarów nie można kupić w zwykłych sklepach, a ich dystrybutorami są często sami konsumenci, którym udało się znacznie schudnąć. Taka metoda marketingu i sprzedaży utrudnia kontrolę produktu, która powinna obejmować cały etap aż do konsumpcji. Okazuje się, że w Unii Europejskiej na wprowadzenie do handlu towarów Herbalife nie trzeba mieć zezwolenia. Wystarczy tylko ich rejestracja.
Herbalife sprzedaje swoje produkty w ponad 60 krajach świata, w tym także w Polsce. W swojej misji powołuje się na tzw. dobrostan (od ang. wellnes), a produkty tej firmy są promowane jako poprawiające samopoczucie i wspierające zdrową dietę.
