Takie wnioski płyną z międzynarodowych badań o nazwie IDEA, którymi objęto 170 tys. osób z 63. krajów. W Polsce w badaniach tych uczestniczyło prawie 6 tysięcy osób w wieku od 18. do 80. roku życia.
BMI nie wystarczy
Jak tłumaczy prof. Krzysztof Narkiewicz z Katedry Nadciśnienia Tętniczego i Diabetologii Akademii Medycznej w Gdańsku, obecnie wiadomo, że sama ocena nadwagi na podstawie wskaźnika masy ciała (BMI = masa ciała w kilogramach podzielona przez wzrost w metrach podniesiony do kwadratu) nie wystarcza, by ocenić ryzyko różnych schorzeń związanych z otyłością, takich jak choroby serca czy cukrzyca typu II. Osoby, które są bardzo umięśnione, mogą bowiem ważyć dużo, ale mają mało tkanki tłuszczowej.
Według specjalisty, szczególnie groźna dla naszego układu krążenia i przemiany materii jest tzw. otyłość brzuszna. Dlaczego? Bo powoduje otłuszczenie narządów wewnętrznych, np. wątroby czy nerek. Badania wskazują, że trzewna tkanka tłuszczowa jest bardzo aktywna hormonalnie i wydziela wiele związków, które wpływają na wzrost ciśnienia krwi i rozwój procesów zapalnych w naczyniach krwionośnych.
Komórki tej tkanki są 2-3 razy większe niż komórki tłuszczowej tkanki podskórnej i nie są wrażliwe na działanie insuliny, dlatego nie wychwytują prawidłowo glukozy z krwi i zwiększają ryzyko cukrzycy.
Jak wynika z badań opublikowanych w "European Heart Journal" w kwietniu 2008 r., otyłość brzuszna jest jednym z głównych czynników zawału mięśnia sercowego, obok zaburzeń gospodarki lipidowej; palenia papierosów; nadciśnienia tętniczego; cukrzycy; braku aktywności fizycznej; złej diety i stresu psychicznego. Współwystępowanie kilku z tych czynników łącznie może zwiększyć ryzyko zawału nawet 100-krotnie.
Co to jest otyłość brzuszna
Otyłość brzuszną diagnozuje się na podstawie pomiarów obwodu talii. Według mniej restrykcyjnych kryteriów przyjętych w USA, występuje ona u pań, które mają w pasie ponad 88 cm i u panów o obwodzie talii powyżej 102 cm. Międzynarodowa Federacja Diabetologiczna przyjęła jednak bardziej ścisłe normy - tj. powyżej 80 cm w pasie dla kobiet i powyżej 94 cm dla panów.
Uwzględniając kryteria amerykańskie, w badaniu IDEA otyłość brzuszną stwierdzono u 50 proc. kobiet i 30 proc. mężczyzn w Polsce. A przy zastosowaniu ostrzejszych norm - odsetek ten wzrósł do 70 proc. u kobiet i niecałych 60 proc. u mężczyzn.
Tykająca bomba zegarowa
Zaobserwowano też, że wraz ze wzrostem obwodu talii rosła częstość występowania chorób układu krążenia i cukrzycy typu II. Otyłość typu brzusznego występowała np. u trzech czwartych kobiet z nadciśnieniem i ponad połowy mężczyzn cierpiących na to zaburzenie - wg norm łagodniejszych oraz u 90 proc. kobiet i 80 proc. mężczyzn - wg norm restrykcyjnych. Ogółem, nadciśnienie tętnicze stwierdzono niemal u połowy przebadanych Polaków.
Jak podkreślił prof. Narkiewicz, otyłość staje się obecnie ważniejszym czynnikiem ryzyka zgonu z powodu zawału i udaru mózgu, niż palenie. Według przewidywań, w 2008 roku w USA po raz pierwszy więcej ludzi umrze z powodu otyłości niż z powodu nałogu nikotynowego.
Symulacje wskazują też, że właśnie z powodu otyłości dzieci chodzące obecnie do szkół podstawowych w USA będą żyć krócej niż ich rodzice. Również w Polsce otyłość brzuszna to - zdaniem lekarzy - "tykająca bomba zegarowa".
Jest trochę lepiej
Specjalista przypomniał, że od lat 90 ub. wieku obserwuje się w naszym kraju stały spadek zgonów z powodu zawałów serca i udarów mózgu - z 8 na 1000 przypadków do 5 na 1000. Jest to związane m.in. ze zmniejszeniem spożycia tłuszczów zwierzęcych, które dominowały w diecie Polaków przed rokiem 1990, na korzyść tłuszczów roślinnych, jak również ze spadkiem liczby osób palących papierosy - w roku 1990 paliło ok. 50 proc. Polaków, a obecnie odsetek ten szacuje się na 20-30 proc.
"Jeżeli jednak nie wdrożymy skutecznej profilaktyki chorób sercowo-naczyniowych, w tym profilaktyki otyłości, to możemy zaprzepaścić ten postęp” - ostrzegł specjalista. Polska należy bowiem ciągle do krajów europejskich o wysokim ryzyku chorób sercowo-naczyniowych, a śmiertelność z ich powodu jest niemal dwukrotnie wyższa niż w krajach starej UE.
Niestety, Polacy ciągle postrzegają otyłość jako problem natury kosmetycznej, a nie jako problem zdrowotny.