Do tego drugiego typu kobiet zalicza się Fiolka Najdenowicz. Artystka otwarcie przyznaje, że nigdy nie była zwolenniczką ślepego podążania za tym, co dyktują kreatorzy.
"Nie lubię sztampy, także w sposobie ubierania. Moda często ją narzuca, co powoduje, że w rezultacie wszyscy wyglądają tak samo. Tak, jakby założyli... szkolne mundurki - tłumaczy. - Dało się to zaobserwować tej zimy, kiedy większoś dziewczyn nosiła wpuszczone w kozaczki dżinsy".
Ale jak się okazuje, moda nie jest dla Fiolki całkowicie obcą dziedziną, bo - jak mówi - to także forma sztuki. I trudno się z tym nie zgodzić. - Moda potrafi być fascynująca. Ja odbieram ją przede wszystkim, jako wyraz artystycznej ekspresji. I skłamałabym, gdybym powiedziała, że jej nie śledzę. Bardzo podobają mi się modne i wszechobecne kwiatowe motywy. Jestem też wielbicielką prac takich projektantów, jak Yohji Yamamoto, Marc Jacobs i Alexander McQueen. Wśród polskich designerów cenię sobie projekty Michała Starosta i Moniki Tomaszewskiej - wyznaje.
Jednak artystka przede wszystkim jest zdania, że każda kobieta jest inna i niepowtarzalna. A cały urok w tym, by tę indywidualność nauczyć się podkreślać. Przy czym warto czasami zachować nieco zdrowego rozsądku i samokrytycyzmu. "Moją przyjaciółką jest Dorota Wróblewską, właścicielka Domu Mody Forget-me-
Not. To osoba o doskonałym wyczuciu stylu. Obowiązuje między nami umowa: jeśli ubiorę się jak chodzące bezguście, ona mi o tym powie, a ja się nie obrażę... " podsumowuje.
Wszystkie lubimy wyglądać atrakcyjnie, przy czym każda robi to na swój sposób. Niektóre z nas uwielbiają być trendy, inne wolą zachować własny styl.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Powiązane
Reklama
Reklama
Reklama