Lizaki w sprayu to nic innego jak słodki płyn zamknięty w niewielkich buteleczkach z atomizerem. Listę składników lizaków w sprayu zaczyna cukier, syrop glukozowo-fruktozowy, woda, barwniki, sorbinian potasu czy benzoesan sodu.
- Lizaki w sprayu, jak inne słodycze, wpływają negatywnie na zdrowie dzieci. Słodka substancja oblepia zęby na każdej powierzchni, co nie tylko sprzyja rozwojowi próchnicy, ale rozpylana po całej jamie ustnej może powodować podrażnienia błony śluzowej, a także prowadzić do grzybicy jamy ustnej. Cukier jest bowiem wspaniałą pożywką zarówno dla bakterii, jak i grzybów– informuje lek. dent. Magdalena Słowik-Mazur, specjalista stomatologii dziecięcej z LUX MED Stomatologia.
Nie wszyscy rodzice zapewne wiedzą, że zjedzenie lizaka – czy to klasycznego, czy też rozpylanego, powoduje obniżenie pH jamy ustnej. Gdy pH spada – związki mineralne „uciekają” z zębów do śliny. Gdy pH rośnie – sytuacja jest odwrotna: związki „wracają” do zębów.
Obniżone pH wpływa na strukturę szkliwa. Stają się porowate i odwapnione. Przy częstym i długotrwałym spożywaniu słodyczy, pory i odwapnienia robią się coraz większe, aż do pojawienia się realnego ubytku w zębie. Brak odpowiedniej higieny jamy ustnej, podjadanie między posiłkami, dieta obfita w węglowodany wraz z osobniczą podatnością zęba na niekorzystne warunki prowadzi do nieuniknionej próchnicy.
– Niestety spotykam się z przekonaniem, że jeśli zęby nie wykonały „pracy” w postaci rozdrobnienia i żucia pokarmu, to nie trzeba ich myć. I np. lizak – niegryziony - nie ma wpływu na rozwój próchnicy, a to nieprawda – przypomina ekspertka.
Same ubytki w zębach nie są jedynym powodem, który powinien zniechęcić rodziców do dawania dzieciom dużej ilości słodyczy.
- Niestety znam kilkulatków, którzy potrafią zjeść nawet 12 lizaków dziennie. To bardzo niepokojące zjawisko – cukier sprawia, że dzieci tyją, zapadają na choroby metaboliczne, autoimmunologiczne. Zawarte w słodyczach barwniki są często alergizujące. Spożywanie węglowodanów w nadmiarze obciąża nie tylko szkliwo, ale też inne organy – m.in. trzustkę – tłumaczy stomatolog.
Czy to oznacza, że rodzice powinni całkowicie usunąć słodycze z jadłospisu dzieci?
– Raz na jakiś czas, np. na kinderbalu, dziecko może zjeść żelki, pianki, a nawet inne smakołyki. Można też ustanowić jakiś „słodki dzień” w rodzinnym kalendarzu. Badania dowodzą, że słodycze jedzone nawet w większej ilości, ale rzadziej, szkodzą mniej, niż małe porcje jedzone codziennie. Warto też tłumaczyć dzieciom, dlaczego podjęliśmy decyzję o ograniczeniu cukru w diecie. I oczywiście pilnować się samemu, bo naszym zachowaniem dajemy dzieciom przykład – przypomina lek. dent. Magdalena Słowik-Mazur.