Kiedyś Tłusty Czwartek był w Polsce początkiem tłustego tygodnia – czasu niekontrolowanej zabawy połączonej z nieograniczonym zajadaniem się. W tym czasie jadało się tłusto i duzo, a królem stołu były skwarki. I tu niespodzianka – pączek jak najbardziej pasował do polanych tłuszczykiem potraw, bo sam był nadziany… słoniną albo boczkiem. Pączki przyrządzano z chlebowego ciasta, smażono je – tak jak dziś – w głębokim tłuszczu.

Reklama

Znana nam dziś słodka wersja pączka jest znacznie młodsza od samej tradycji tłustego czwartku. W Polsce pojawiła się ba przełomie XVII i XVIII w. Łakocie szybko zdominowały tłustoczwartkowe stoły i strąciły z piedestału pączki ze smalczykiem. A skoro zaczęto jadać pączki, cukiernicy rzucili jeszcze słodkie racuchy i lekkie pampuchy.

Z dawnych czasów oprócz nazwy łakocia pozostał jeszcze przesąd: kto nie zje dziś ani jednego pączka, nie zazna szczęścia przez okrągły rok.

Statystycznie każdy z naszych rodaków zje dziś 2,5 pączka. Każdy przysmak to około 250 kalorii. Cóż to jest nieco ponad 600 kalorii w obliczu widma całorocznego pecha? Nic, i lepiej zabezpieczyć się i zjeść przynajmniej 4 pączki.