Pierwsza była Hillary Clinton w grudniu 1998 r. Legendarne pismo, najwyższa i najpotężniejsza wyrocznia w świecie mody, złożyło w ten sposób hołd kobiecie równie silnej, jak mężczyzna, przy którego boku stoi. Już wtedy dziennikarze podejrzewali, że kiedyś Hillary sama będzie chciała sięgnąć po fotel głowy państwa.

Teraz Michelle będzie jej następczynią - na razie na okładce "Vogue’a". Tradycja prezentowania postaci żony nowo wybranego prezydenta sięga w prawdzie w "Vogue’u" czasów Eleonor Roosevelt, jednak żona Baracka Obamy ma być uhonorowana w szczególny sposób. Jej sylwetka była tam prezentowana już dwukrotnie podczas kampanii prezydenckiej, teraz czas na coś specjalnego. Na pewno w przypadku pisma takiego jak "Vogue" czymś specjalnym jest obecność na okładce numeru.

A skoro o przyszłej pierwszej damie mówi się już w kontekście magazynu o modzie, od razu dało się słyszeć dezaprobatę w komentarzach dotyczących stroju, który Michelle miała na sobie podczas nocy wyborczej. Czerwono-czarna suknia od Narciso Rodrigueza nie jest może aż tak awangardowa, jak mówiono, ale na pewno nie można o niej powiedzieć, że jest klasyczna. Czy pokazuje niepokorną osobowość przyszłej prezydentowej?



Reklama