Czy Pani mąż ma zwyczaj przeklinania w domu?
Nie, nie, nie! Mamy w domu dziecko (syn Kamil, 12 lat - przyp. red.) i staramy się używać czystej, poprawnej polszczyzny. Zresztą gdy tylko coś się nam całkowicie niechcący "wymsknie", to syn sam zwraca nam uwagę, że tak się nie mówi.

Reklama

Jednym słowem: syn łagodzi obyczaje. A więc to praca wzbudza w mężu takie emocje?
Ja to rozumiem, bo sama pracuję w mediach. Wiem, jak to wszystko wygląda od kulis i ze swojej strony staram się czystości językowej w ekipie pilnować, zwłaszcza gdy wychodzimy na zewnątrz. Ale z drugiej strony to są ogromne emocje. Na trzy minuty przed wejściem na żywo naprawdę można wybuchnąć.

Niektórzy uważają, że rozdrażnienie pana Kamila można potraktować jako przejaw profesjonalizmu, bo zareagował na bałagan w studiu. Czy Pani też tak sądzi?
Mąż jest perfekcjonistą. Odpowiada za program, wszystko musi być dopięte na ostatni guzik. Nie może sobie pozwolić na niedociągnięcia, bo nic się nie da ukryć. Widać nawet najmniejszy pyłek na marynarce, taką dysponujemy technologią przekazu. A telewizja to gra zespołowa, czasami niedbałość jednej osoby niweczy efekty pracy całego zespołu. Wyobrażam sobie, gdyby ten stół pozostał brudny i jakie dopiero wtedy używanie mieliby później internauci!