Inne
Inne

Marilyn Monroe to jedna z największych ikon popkultury. Jej słynne zdjęcie ze "Słomianego wdowca" zdefiniowało rozumienie kobiecości w XX wieku. Dla samej MM stało się to przekleństwem, dla reszty świata pożywką dla wyobraźni. Do tego stopnia, że opublikowana ostatnio przez "Daily Mail" wizualizacja MM jako 80-latki u większości osób wywołuje opór i niechęć. Marilyn jest nieśmiertelna i zawsze młoda... zastygła w tej słynnej pozie widocznej na zdjęciu obok.

Najciekawszą stroną projektu Aleksandry Hirszfeld było przełamanie barier kulturowych. Wziąć w nim udział mógł każdy: płeć, preferencje seksualne, wiek i zawód nie grały roli. A efekty? Okazuje się, że w każdym z nas jest odrobina Marilyn Monroe (choć niektórzy mają więcej problemów z założeniem sukienki). Wystawa od jutra w Galerii XX1 w Warszawie.



Reklama

Bohaterowie sesji o sobie w roli MM:

Ula: "Być Marilyn to dla mnie okazja, żeby choć jeden raz "być piękną", umalować się, ubrać wyjątkowo, bo zwykle tego nie robię. Projekt podobał mi się ze względu na egalitaryzm, takie samo podejście do mężczyzn i kobiet. Oraz formalne założenie, że szata nie zdobi człowieka, tylko pozwala mu się wyrazić".

























Reklama

Łukasz: "Udział w sesji stał się dla mnie przede wszystkim okazją do poszukania MM wewnątrz siebie samego. Jaką byłaby Marilyn Monroe, gdyby była we mnie? I jaki ja bym wówczas był? Jednym słowem - jak samego siebie umieścić w kontekście MM?"
















Aga: "MM to dla mnie ikona. Jako dziewczynka miałam plakat Marilyn Monroe - co prawda z <Księcia i aktoreczki>".






































więcej zdjęć

ROZMOWA Z ALEKSANDRĄ HIRSZFELD, AUTORKĄ PROJEKTU I ZDJĘĆ

Bohaterką sesji jest sukienka, czy raczej Marilyn Monroe?

Chyba najbardziej… strategia powtórzenia i ikona piękna. Nikt nie doczekał się tylu nawiązań, nikt nie był tak często powielany, naśladowany czy reprodukowany jak Marilyn Monroe. W dużej mierze stało się tak za sprawą słynnego "Dyptyku Marilyn” Warhola. To on zapoczątkował modę na kopiowanie MM, nadał jej rangę ikony ikon. Chciałam spróbować zrobić projekt, który początkowo wydałby się nieatrakcyjny ze względu na "nieoryginalny” pomysł. Chciałam sprawdzić, jak działa siła nadużywanej ikony ikon, na ile jej zdolność do reprodukcji jest nadal aktualna. Kolejnym etapem było wymyślenie sposobu "powtórzenia MM” i tak zdecydowałam się na jedną z najbardziej znanych scen, z którą kojarzy się MM, czyli na słyną scenę ze "Słomianego wdowca”, a wtedy trudno było już pominąć tak plastyczny i wdzięczny atrybut, jakim jest sukienka…

A jak powstała ta sukienka?

Kostium to zapewne największe dzieło całego tego projektu! To rękodzieło wykonane przez Katarzyne Bugaj, jej mamę i jej siostrę. Bez wkładu ich pracy cały projekt nie mógłby się odbyć.

Skąd się bierze - pani zdaniem - zamiłowanie do przebieranek w naszej kulturze?

Nie wiem czy nasza kultura akurat jakoś specjalnie słynie z zamiłowania do przebieranek…

Jak podczas sesji zachowywali się modele? A jak modelki?

Oczywiście różnie. Ale różnice nie przebiegały wzdłuż podziału na płeć. Zależały raczej od temperamentu czy przyzwyczajeń. Ludzie, którzy np. sami działają w polu sztuki szybciej i łatwiej "wskakiwali” w rolę, choć generalnie wszyscy po czasie krótszym lub dłuższym odnajdywali się w niej na chwilę lub już do końca. Może jeśli miałabym już wskazać na jakieś różnice ze względu na płeć to niezaprzeczalnie część modeli miała problem z... założeniem sukienki.

Co w uczestnikach wyzwoliła sukienka?

Myślę, że jeśli mowa o wyzwalaniu w tej sesji to prócz sukienki zdecydowanie ważną funkcję odegrał wiatrak! Czyli wyzwolicielką stała się sukienka w ruchu lub może jeszcze bardziej rola, jaką każdy z uczestników musiał odegrać - musiał "ujarzmić” ruchomą, falującą sukienkę. To wyzwala z krępującej narzuconej roli pozowania, pozwala działać i mieć częściowo wpływ na przebieg sesji i zapewne częściowo wyzwala …endorfiny ;-).

Zabierając się do projektu, miała Pani pewnie jakąś wizję - MM, kobiecości, ikon pop-kultury. Czy takich zdjęć się Pani spodziewała?

Raczej nie miałam z góry ustalonej wizji - to nie był projekt, gdzie selekcjonuje się określony typ modeli, by uzyskać konkretny wcześniej zaplanowany cel wizualny. Tutaj raczej z góry byłam nastawiona na improwizacje i wkład osobisty bohaterów. Chodziło o to, by każdy mógł na swój sposób wykreować swoja własną, prywatną Marilyn.

W jakim męskim kostiumie chciałaby Pani sfotografować kobiety?

Jeszcze się nad tym nie zastanawiałam. Tak jak wspominałam na początku, to nie tyle sama sukienka czy postać była punktem wyjścia projektu. Jeśli miałabym iść tropem najczęściej wykorzystywanej ikony męskiej, to może byłby to Elvis Presley, Che Guevara, a może Jan Paweł II.

Wystawa !Re:MM Dziś, o godz. 19 w Galerii XX1 w Warszawie (ul. Jana Pawła 36) odbędzie się wernisaż wystawy zdjęć Aleksandry Hirszfeld. Ekspozycja będzie czynna od soboty 21 czerwca do poniedziałku 4 sierpnia (finisarz także w Galerii XX1, godz. 19.00).