Anna Sobańda: Jak to jest z klaskaniem w samolocie? Brawa po lądowaniu to obciach, czy miły gest pasażerów?
Krystyna Lewińska: Ja uważam, że to jest bardzo miłe. Przecież pasażerowie nie mają innej możliwości wyrażenia swojej radości. Część ludzi boi się latać, a to rozładowuje ich emocje. Nie powiedziałabym jednak, że to jest wyłącznie polski zwyczaj, takie reakcje zdarzają się na różnych trasach. Wiem, że bywa to krytykowane, ale moim zdaniem to jest związane z faktem, iż przebywanie na 10 czy 12 tysiącach metrów, nadal dla wielu osób czymś dziwnym, nienaturalnym. Klaskanie najczęściej zdarza się na dalekich rejsach, bowiem dla pasażera regularnie latającego po Europie, samolot jest takim samym środkiem transportu, jak autobus czy tramwaj.
Czy po atakach terrorystycznych ludzie odczuwają większy lęk przed lataniem?
W ostatnim czasie nie zauważyłam takich zmian. Pamiętam jednak pierwsze rejsy po 11 września, wówczas ten większy strach było widać.
Czym on się przejawiał?
Ludzie uważniej się rozglądali, oglądali współpasażerów, dokładnie przyglądali się naszym demonstracjom instrukcji bezpieczeństwa. Zdarzały się sytuacje, że pasażerowie z niepokojem informowali, iż ktoś wszedł do toalety i długo z niej nie wychodził. Po czasie jednak te reakcje minęły. Ataki terrorystyczne zdarzają się w tak różnych miejscach, jak metro, autobus, czy muzeum i ludzie nie wiążą ich już wyłącznie z samolotem. Przyzwyczailiśmy się, że nasz świat tak wygląda, pasażerowie pokornie oddają rzeczy do dokładnego sprawdzenia, wiedzą, że to dla ich bezpieczeństwa
Jak stewardessy radzą sobie z niekulturalnymi, awanturującymi się czy pijanymi pasażerami?
Mamy na to całą procedurę i kolejne kroki, które stosujemy. W mojej karierze na szczęście nie zdarzył się taki pasażer, więc to nie są częste sytuacje. Kiedy jednak się zdarzają, dobrze jeśli wśród załogi mamy mężczyznę, ponieważ jego interwencja zazwyczaj pomaga.
Rzadko zdarza się, że pasażer upija się na pokładzie, a my tego nie zauważamy. Najczęściej następuje to przed wejściem do samolotu i wówczas możemy takiego pijanego pasażera nie wpuścić na pokład.
A co, jeśli pasażer jest agresywny?
Staramy się radzić sobie z agresją, nie przekraczając pewnych granic. Nie jesteśmy policją, więc nie możemy obezwładniać pasażerów, czy przywiązywać ich do fotela.
Latacie w bardzo różne, często egzotyczne zakątki świata. Czy musicie być rozeznani w kwestii różnic kulturowych?
Tak, jesteśmy do tego przygotowywani. Wszystko zależy od tego, jaka trasa zostaje uruchomiona. Ostatnio na przykład otwieraliśmy bezpośrednie połączenie do Japonii. Wcześniej wszyscy mieliśmy szkolenie właśnie na temat różnic kulturowych, upodobań
Japończyków, łącznie z tym, jak im podawać posiłki, jak ich witać na pokładzie. Jesteśmy wyposażeni w wiedzę i materiały na ten temat.
Lata pracy w tym zawodzie pozwalają nam też obserwować jak zmieniają się niektóre kraje. Po raz pierwszy byłam w Pekinie na początku lat 90-tych. Było to wówczas szare miasto, którego mieszkańcy poruszali się głównie na rowerach, tworząc coś w rodzaju szarego peletonu. Dziś zaś Pekin to kolorowa i urocza metropolia, której mieszkańcy są świetnie ubrani.
Zawsze macie czas na zwiedzanie?
Nie każdy rejs na to pozwala. Wszystko zależy od tego ile jest połączeń i jakie to są połączenia. W sezonie letnim na przykład mamy codzienne połączenia do Nowego Jorku. Odpoczywamy więc tyle, ile to jest niezbędne, nie sądzę, by wówczas ktokolwiek miał siłę i czas na zwiedzanie. Oczywiście zdarza się opcja jakiegoś spaceru, ale raczej odpoczywamy. Zdarzają się jednak rejsy, szczególnie poza sezonem, czy rejsy czarterowe, kiedy tak zwany „pobyt” trwa dobę lub dwie. Wówczas faktycznie zwiedzamy, cała załoga organizuje wspólne wycieczki. To niewątpliwie jeden z największych uroków tego zawodu.
Spotkałam się z opinią, iż wraz z rosnącą liczbą linii lotniczych, zawód stewardessy staje się coraz mniej prestiżowy.
Jest w tym trochę prawdy, ponieważ profesja ta jest coraz bardziej dostępna. Ponadto w tanich liniach lotniczych stewardessy wykonują więcej czynności, które w zasadzie nie powinny należeć do ich obowiązków. Generalnie jednak niezależnie od linii lotniczej, mam bardzo dobre zdanie na temat koleżanek stewardess. Szczególnie podoba mi się, gdy załoga jest uśmiechnięta, profesjonalna, miła, w fajnym kontakcie z pasażerem.
Daj się także zauważyć, że ta profesja jest coraz mniej sfeminizowana.
Tak, jest coraz więcej mężczyzn w zawodzie, ale dla nas kobiet, to dobrze. To jest praca dość fizyczna i mężczyźni się przydają, ponieważ wykorzystujemy ich do dźwigania (śmiech). Poza tym w groźniejszych sytuacjach, interwencja mężczyzny jest zwykle bardziej skuteczna. Fajnie więc, że jest ich coraz więcej.
Pracujesz jako stewardessa ponad 20 lat, za co lubisz ten zawód?
Po pierwsze za to, że ciągle pracuję z innymi ludźmi. Także za to, że w ogóle odrywam się od ziemi. Wiem, że wszyscy dążą do tego, żeby w samolocie był Internet, ale mnie bardzo podoba się to, że go nie ma. Uwielbiam patrzeć na pasażerów, którzy zamiast wpatrywać się w komórki, czy laptopy wyglądają przez okno, zachwycają się widokami, robią zdjęcia.
Kocham ten zawód także za to, że wsiadam w jednej rzeczywistości i za chwilę wysiadam w zupełnie innej.
A jakie są ciemne strony bycia stewardessą?
Wyzwaniem jest na pewno częsta zmiana czasu. Niektórzy są w stanie się do tego przyzwyczaić, ale część z nas ma z tym problem. W naszym żargonie nazywa się to „nieprzestawianiem się”, funkcjonowaniem w trybie polskim bez względu na strefę czasową. Ja tak mam i na przykład kiedy przylatujemy do Stanów Zjednoczonych, budzę się o 4 rano tamtego czasu, ponieważ u nas to jest 10 i mój organizm uważa, że to najwyższa pora, by wstać. Specyficzny jest również sam tryb pracy, do którego musi dostosować się całe nasze otoczenie. My nie wiemy co to jest weekend, często pracujemy w święta, niejednokrotnie zdarzało mi się być w pracy na przykład w Sylwestra i o 12 w nocy częstować pasażerów szampanem.
Czy spotykasz się ze stereotypami na temat swojego zawodu, które uważasz za krzywdzące?
Tak, oczywiście. Ostatnio przeczytałam opinie internautów po wywiadzie, jakiego udzieliła nasza koleżanka. Pisano, że stewardessy są od rozlewania kawy i niczego więcej nie potrafią. Uważam, że to krzywdzące opinie. Bardzo dobre zdanie o polskich stewardessach utrzymywało się po słynnym lądowaniu kapitana Wrony. To była perfekcyjnie przeprowadzona ewakuacja, załoga świetnie sobie poradziła. Ludzie jednak szybko zapominają o takich pozytywnych sytuacjach i wciąż pokutują krzywdzące stereotypy. Jednym z nich jest to, że my wszystkie jesteśmy narzeczonymi pilotów. Bzdura, to jakby uważać, że każdy lekarz żeni się z pielęgniarką.
Zdecydowałam się na wzięcie udziału w programie Discovery „Operacja: LOT”, ponieważ chciałam odczarować ten wizerunek, pokazać, że my mamy bardzo ważną rolę do spełnienia i potrafimy radzić sobie w bardzo różnych, niekiedy trudnych sytuacjach. Mam nadzieję, że ten dokument zmieni postrzeganie naszego zawodu, a ludzie zrozumieją, że wymaga on pracy, wiedzy i przygotowania.
Jak czujesz się w roli gwiazdy telewizji? Czy obecność kamer programu nie przeszkadzała ci w wykonywaniu obowiązków?
Nie czuję się gwiazdą telewizyjną! (śmiech) Obecność kamer była przede wszystkim dla mnie i innych koleżanek i kolegów sporym wyzwaniem. Samolot to ograniczona i zamknięta przestrzeń, a w czasie rejsu nie ma czasu na udzielanie wywiadów – jest bardzo dużo pracy! Przede wszystkim musieliśmy się więc na nowo zorganizować. Tak, żeby filmowanie w żaden sposób nie było uciążliwe dla pasażerów. Po emisji pierwszych odcinków słyszę wiele opinii na temat programu i, bez kokieterii, wszystkie są pozytywne. Myślę sobie, że ludziom podoba się „Operacja: LOT” przede wszystkim dlatego, że pokazuje prawdziwych ludzi w prawdziwych sytuacjach i przez to jest to bardzo autentyczny i wciągający program.
"Operacja: LOT" na kanale Discovery:
Odcinek 3: sobota - 23 kwietnia, godzina 20.00, niedziela - 24 kwietnia, godzina 13:00, 23.00
Odcinek 4: - Premiera - 28 kwietnia, godzina 22.00