Wampir emocjonalny wygląda i zachowuje się tak jak każdy, swoją prawdziwą naturę skrywa pod maską normalności. Przede wszystkim to wielki egoista. On jest najważniejszy i jego potrzeby muszą być spełniane od razu, nieważne, jakim kosztem. Nie przeszkadza mu, że kogoś rani i oszukuje. Potrafi jednym zdaniem czy spojrzeniem doprowadzić drugą osobę do płaczu. "Jesteś beznadziejna, nie nadajesz się” - nawet jeśli nie powie tego wprost, tak właśnie czujemy się w jego towarzystwie.

Reklama

"On nie rozumie, dlaczego nie układa mu się w życiu. Uważa, że jego miłości i przyjaźnie nie wytrzymują próby czasu, że trafia na złych ludzi, ciąży na nim fatum. Nie czuje się winny, nie przyjmuje odpowiedzialności za swoje czyny" - mówi psycholog i psychoterapeutka Agnieszka Kramm prowadząca warsztaty dla kobiet. "Opuszczony, szuka następnej ofiary" - dodaje.

PRZY MNIE BŁYSZCZAŁA

Wampir doskonale wie, że najważniejsze jest pierwsze wrażenie. Dlatego na początku odpowiednio się prezentuje. Wydaje się inteligentny, troskliwy, dowcipny. Nie zdajemy sobie sprawy, że to tylko lep, na który mamy się złapać. Uzależnia nas od siebie, a gdy już życia sobie bez niego nie wyobrażamy, zaczyna realizować swój plan. Emocjonalnym głodomorom ludzie potrzebni są do spełniania ich zachcianek. Wykorzystują innych, nie mając przy tym żadnych skrupułów. A ofiara, choć wie, że dzieje się coś złego, wciąż pamięta moment uwodzenia i w sobie szuka winy, że nie jest już wspaniale.

Reklama

Dziennikarka Jola Chyb swojego wampira, a właściwie wampirzycę, poznała na studiach. Anka była oczytana, wygadana, malowała obrazy, szyła sobie oryginalne ciuchy. Gdy szła korytarzem, wszyscy się za nią oglądali. Jola pochodziła z małej wsi. Była jedną z tych "niewidzialnych” dziewczyn w dżinsach marki Odra. Mimo to gwiazda zauważyła właśnie ją, szaraczkę - i nawet wybrała na przyjaciółkę. Układ był jasny. To, co Anka mówi, jest święte. "To ona zarządzała, kiedy i z kim się spotykamy, co robimy. Dlaczego się zgadzałam na bycie jej pieskiem?" - zastanawia się Jola. "Dziś trudno mi to wytłumaczyć. Byłam zafascynowana Anką, imponowało mi, że chce się ze mną przyjaźnić. Może dlatego" - kończy.

Po dwóch latach studiów Jola przestała być zahukaną dziewczynką ze wsi. Jednak Anka wciąż ją lekceważyła. Kiedy ktoś na Jolę patrzył z podziwem, "przyjaciółka” mówiła słodkim głosem: "Znowu masz plamę na spodniach, pewnie jadłaś kiełbasę, dzieciaku”. I czar pryskał. "Kiedyś z moim chłopakiem wybraliśmy się w góry. Dołączyła do nas nieproszona i cały czas gadała, że Maciek jest taki czy siaki. W końcu namówiła mnie, żebyśmy mu uciekły… Nie wiem, dlaczego jej posłuchałam. Ten chłopak był dla mnie ważny. Straciłam go... - mówi z żalem Jola.

Powoli do niej docierało, że "przyjaciółka” rujnuje jej życie. Próbowała zerwać z nią kontakty, ale Anka potrafiła przejechać na rowerze 120 km, by się spotkać ze "swoją” Jolą. Podkreślała, jak bardzo się poświęca. Wszyscy patrzyli na nią z podziwem, a Jola wychodziła na tę złą. Myślała, że uwolni się od Anki, przenosząc się na studia z Lublina do Krakowa. "Przyjaciółka” podążyła za nią. "Wiedziałam, że wcale nie zależy jej na przyjaźni, tylko żeby się mną pobawić... Nie nabrałam się po raz drugi na jej czar" - Jola wzdryga się. "Trochę jeszcze za mną połaziła, ale nic nie wskórała. Nasze drogi się rozeszły" - kończy.

Reklama

> czytaj dalej



MYŚLAŁAM, ŻE MI ZAUFAŁ

Kobiety są łatwiejszym łupem dla emocjonalnych wampirów. Nie potrafią powiedzieć: "Nie zgadzam się, byś mnie krzywdził”. Mężczyźni lepiej sobie radzą, kiedy ktoś nimi manipuluje. Po prostu zrywają znajomość i już. "Za to kobiety mają rozterki, poczucie winy, jest im przykro. Często w podtrzymywaniu związku z człowiekiem, który nie szanuje ich potrzeb, widzą misję, poświęcają się. Nie potrafią stawiać innym granic" - mówi Agnieszka Kramm. "Gdy ktoś je wykorzystuje, przyjmują to z pokorą" - dodaje.

Iwona Duraj, specjalistka od public relations, poznała Olgierda w pracy. Był kierownikiem działu, pracownicy mówili o nim, że jest oschły i trzyma wszystkich na dystans. "Od razu pomyślałam, że ten facet nosi w sobie jakąś ranę. A tacy ludzie, choć wydają się twardzi jak skała, tak naprawdę marzą, by ktoś ich przytulił" - wyjaśnia Iwona.

Wydawało się jej jednak, że powoli go „oswaja”. Opowiedział o swoich dramatycznych przeżyciach. Miał dziecko z kobietą, z którą dawno temu łączył go krótki romans. Łożył na syna, ale matka wciąż domagała się więcej i więcej. Nie chodziło tylko o pieniądze. Chciała, żeby Olgierd znów z nią był. Nie miał zaufania do ludzi, zwłaszcza kobiet. Iwona powoli się do niego zbliżyła. Imponowało jej to, czuła się wyjątkowa, w końcu to jej udało się "stopić lód”.

Zostali parą. Szybko jednak okazało się, że Olgierd potrzebuje ciepła, ale sam zieje chłodem. "Bawił się mną. Kiedy urządzałam urodziny, on nagle zaczynał się wahać, czy przyjdzie" - Iwona na samo wspomnienie lekko się trzęsie. "Do końca trzymał mnie w niepewności. Tylko o nim myślałam, zamiast dobrze się bawić. Wreszcie pojawiał się jako ostatni gość i stał z boku. A mnie już było wszystko jedno. Nic mnie nie cieszyło, ani moje urodziny, ani moi przyjaciele" - dodaje.

Niszczył ją, a zarazem pociągał. Imponowało jej, że jest w swojej dziedzinie jednym najlepszych specjalistów w Polsce. Poza tym miał ciekawe zainteresowania - latał samolotami, skakał ze spadochronem. Kiedyś pojechali do Barcelony. Po dwóch dniach podróży okazało się, że hotel, w którym Iwona zarezerwowała miejsce, nie do końca spełnia ich oczekiwania. Olgierd wściekł się i rozkazał powrót do Warszawy. Przez całą drogę powrotną nie odezwał się ani słowem. A Iwona czuła, że wszystko w niej umiera. Po powrocie rozstali się. Ale nie zerwali ze sobą kontaktu.

"Olgierd co jakiś czas prosi mnie o pomoc przy realizacji jakiegoś projektu. Nie mogę mu odmówić. Nie wiem dlaczego, ale nie mogę" - wyznaje z pokorą.

czytaj dalej



ZADRĘCZAŁA MNIE

Wampir często łapie ofiarę na swoją bezradność. Chwilowo czujemy się w jego pobliżu ważni i potrzebni. Z czasem okazuje się, że chce znacznie więcej, niż możemy mu dać. Wyciska nas jak sok z cytryny. A potem porzuca, chyba że zorientujemy się w jego grze. "Manipulację taką trudno odkryć. Na szczęście jest wskaźnik, który ostrzega, że ktoś ma wobec nas złe intencje. Ciało. Ono nie daje się nabrać na słodkie słówka" - mówi psychoterapeutka Agnieszka Kramm. "Gdy ktoś bawi się naszymi uczuciami, nasze ciało jest "poobijane”, wymęczone" - dodaje.

Marta Gładoń kiedyś pracowała w dużej firmie, gdzie liczyło się przede wszystkim zarabianie pieniędzy. Ją coraz bardziej męczył wyścig szczurów, szukała innej ścieżki życiowej, jeździła na różne warsztaty terapeutyczne. Czasem opowiadała o nich w pracy. Najbardziej wdzięcznym słuchaczem była Zuza. Chłonęła każde słowo, miała masę pytań, zaczęła się zwierzać ze swoich problemów z mężem, dziećmi, koleżankami. Marcie imponowało, że dziewczyna ma do niej tak duże zaufanie. "Przyjemnie było widzieć, jak na nieszczęśliwej twarzy Zuzanny pojawia się uśmiech" - przyznaje Marta. Jednak z czasem ten uśmiech było coraz trudnej wywołać. "A ja byłam coraz bardziej zmęczona" - wspomina.

Zuza zwracała się do niej z każdym problemem, a Marta niezależnie od tego, czy miała czas, czy nie, zawsze była do usług. Bo przecież trzeba było jej pomóc. Sęk w tym, że koleżanka po każdej rozmowie, czuła się lepiej, za to Marta coraz gorzej. Dzwoniła do niej do domu. Marta zamiast odrabiać z synami lekcje czy odpoczywać po pracy, musiała wysłuchiwać rozpaczliwych opowieści. Gdy delikatnie zwracała uwagę, że nie może rozmawiać, koleżanka wpadała w histerię i krzyczała: "Tylko ty możesz mi pomóc!”. Potrafiła zadzwonić o północy i ciągnąć do rana jakiś dramatyczny wątek. Rozłączała się dopiero wtedy, gdy Marta przyznawała, że jest problemami przyjaciółki załamana.

"Byłam coraz bardziej bezradna. Poświęcałam jej całą moją energię, brakowało mi jej w domu i w pracy. Czułam, że dzieje się ze mną coś złego. Dopiero przyjaciel uświadomił mi, że Zuzanna mnie zamęcza" - wspomina Marta. "Nie chciałam mu wierzyć. Jak to? Ja jej pomagam! Trochę trwało, zanim zdałam sobie sprawę, że moim kosztem poprawia sobie nastrój" - mówi.

Delikatnie wyjaśniła więc koleżance, co się stało z ich przyjaźnią, że już nie rozmawiają ze sobą, że Zuza zrobiła sobie z niej worek treningowy i wali w nią wszystkimi swoimi nieszczęściami. "Obraziła się i… znalazła sobie inną ofiarę. Ale ja nie odpuściłam" - przyznaje Marta. "Zwróciłam jej uwagę, że krzywdzi następną osobę. To chyba otworzyło jej oczy i dziś Zuza ma lepsze relacje z ludźmi" - kończy.

czytaj dalej



CZOSNEK NIE POMOŻE

Ofiarami wampirów emocjonalnych często są osoby, którym brakuje odwagi, by walczyć o własny komfort psychiczny, samotnicy. Im nie jest łatwo uwolnić się od złodziei energii. A trzeba po prostu powiedzieć: przestań mnie zadręczać. Wampir nie znosi, gdy stawia się mu granice. Obrazi się i ucieknie albo w końcu pomyśli, co w jego zachowaniu jest niedobrego. Jednak wielu „nawróconym” wampirom potrzebna jest pomoc psychologa, który uświadomi im, co takiego stało się w ich życiu, że wszystkie związki opierają na manipulacji.

"Niestety, tych, którzy noszą w sobie ogromny głód uczuć jest coraz więcej" - przyznaje Agnieszka Kramm. "Sami ich wychowujemy. Ten, kto w dzieciństwie nie otrzyma miłości i nie nauczy się przestrzegania zasad, może wyrosnąć na osobę, która będzie wykorzystywała innych. Właśnie na emocjonalnego wampira" - przestrzega psycholog.

_______________________________________

NIE PRZEGAP:

>>> Co ty wiesz o tej przyjaźni?
>>> Lepiej być inteligentną czy miłą?
>>> Dlaczego Polacy zdradzają?