Liczby są bezlitosne: z badań CBOS wynika, że do pracy spóźnia się co trzeci Polak. Żeby bezboleśnie usprawiedliwić się przed szefem, mamy głowy pełne pomysłów. "Czasami można zaniemówić z wrażenia" - mówi Joanna Piec-Gajewska, ekspert portalu Praca.pl.

Reklama

"Od osoby, która ciągle się spóźnia do pracy nawet pół godziny wielokrotnie słyszałam, że w drodze do pracy trafiła na... <czerwoną falę>. Wszystkie światła były czerwone i dlatego się spóźniła. No co za pech!" - opowiada Joanna Piec-Gajewska.

Spóźnialscy tłumaczą się, że podczas porannego spaceru pies im uciekł i musieli go gonić, zamiast szykować się do pracy. Albo że tramwaj się zepsuł, a autobus nie przyjechał. Złe samopoczucie rano to równie popularna wymówka. Niemal tak samo jak problemy z dziećmi: dłuższe niż zazwyczaj ubieranie pociech lub odprowadzanie ich do przedszkola, bo opiekunka lub babcia zachorowały. Ostatnio modną wymówką staje się nawet... poranny seks! Wielu spóźnialskich nie zdaje sobie sprawy z tego, jak absurdalnie brzmią ich tłumaczenia. "Każdemu może się zdarzyć spóźnienie. Lepiej wtedy po prostu przeprosić i obiecać, że to się nie powtórzy, niż kłamać" - przekonuje Joanna Piec-Gajewska.

Dlaczego się spóźniamy?
"Zdarza się, że wychodzimy wcześnie, ale nie bierzemy pod uwagę nieprzewidzianych trudności albo zwlekamy z wyjściem, żeby urwać dla siebie jeszcze kawałek dnia, nim znajdziemy się w pracy" - tłumaczy psycholog Emilian Walendzik.

Reklama

Korek

Najpowszechniejsza wymówka niepunktualnych. Niełatwo ją podważyć, bo trudna jest do zweryfikowania. I budzi współczucie, bo kto tego nie zna? Można jednak trafić jak kulą w płot, bo miasta, w których nie sposób się normalnie poruszać w godzinach porannego szczytu to polska codzienność.

Autobus lub tramwaj, który uciekł

Reklama

Równie powszechnie jak korek wymieniane powody, dla których nie sposób zdążyć na czas do pracy. Każdy choć raz doświadczył zamknięcia tuż przed nosem drzwi przez kierowcę lub motorniczego. W polskich realiach pojazdy komunikacji miejskiej nie jeżdżą według rozkładu, ale często jak się zdarzy.

Czerwona fala na światłach

Przecież wiadomo, że światła są z reguły źle ustawione, i nie ma co liczyć na falę zieloną, dzięki której szybko przemkniemy przez miasto. Szef, najczęściej zmotoryzowany, poruszający się dobrym wozem, lubiący szybką jazdę, na pewno wykaże zrozumienie dla problemu. Wymówka dla naiwnych, dobra w pierwszych dniach pracy.

Pies nie chciał wrócić ze spaceru

Brzmi absurdalnie? Nie szkodzi. Nietypowe tłumaczenie bywa bardziej przekonujące niż to, które jest na porządku dziennym. Zalane mieszkanie to banał, ale pies, którego nie sposób zaciągnąć z porannego spaceru do mieszkania to coś, co może wzbudzić ciekawość szefa, i łatwiej liczyć na współczucie.

Dziecko nie dało się ubrać

Żelazne usprawiedliwienie. Jeśli szef nie ma dzieci, uda zrozumienie, bo nie przyzna się, że nie zna tej strony życia. Jeśli ma rodzinę, zrozumie tym bardziej. Sweter zachlapany mlekiem, rajtuzy, które trzeba było przebrać, bo kolor już włożonych 2-letni Jaś uznał za paskudny... Kto tego nie zna?

Złe samopoczucie

Może dopaść każdego, o dowolnej porze. Przekonująca wymówka, jeśli nie jest powtarzana zbyt często, a jeśli trafimy na szefa hipochondryka, usprawiedliwienie murowane. Gorączka, zatrucie pokarmowe, grypa jelitowa, to repertuar dolegliwości, z którego spóźnialscy korzystają najczęściej. Jest mocniejsze, kiedy człowiek rzeczywiście wygląda kiepsko.

Zalane mieszkanie

Najpowszechniejsza wymówka niepunktualnych, mimo że łatwa do zweryfikowania. Woda lejąca się od sąsiada lub pęknięte uszczelki to pierwsze kłamstewko, jakie maruderom przychodzi do głowy. Każdy niemal przeżył taką domową katastrofę, więc musi budzić współczucie.

Niespodziewana wizyta elektryka

Nikt nie lubi wizyt fachowców od gazu, energii, wody, co czy kanalizacji. Zwłaszcza że karteczki z informacją: uwaga, odczyt licznika, obecność obowiązkowa, zastajemy w domach nierzadko dopiero dzień wcześniej. Takie niespodzianki zdarzają się naprawdę, dlatego nierzadko są tylko łatwym pretekstem...