Uczeni od dawna interesowali się zapachami. Udowodnili, że to, co dociera do naszych nosów, działa na nasz nastrój, zdolności poznawcze, a nawet na decyzję o wyborze partnera.

Dotychczas nie było jednak wiadomo, jak silna musi być woń, by zaczęła odgrywać istotną rolę w naszym życiu. By to sprawdzić, amerykańscy badacze przeprowadzili eksperyment, w którym wzięło udział 31 ochotników. Każdy badany najpierw wąchał jeden z trzech zapachów: przyjemny, neutralny lub wyjątkowo przykry.

Reklama

Intensywność woni była nieco poniżej ludzkich możliwości wykrywania, stąd uczestnik eksperymentu nic nie czuł. Następnie oglądał przez 1,2 sek. zdjęcie nieznajomego wyświetlane na monitorze. Po każdej próbie ochotnik miał określić, czy oglądana twarz wzbudziła w nim sympatię, czy niechęć.

Wyniki eksperymentu były zaskakujące. Okazało się, że kiedy uczestnik trafił na butelkę z fetorem, to mimo iż odór nie drażnił jego nosa, widzianą twarz oceniał jako antypatyczną. Nieprzyjemny zapach wywoływał również przyspieszone bicie serca. "Fakt, że nawet minimalne ilości niewyczuwalnej woni sprowokowały wyraźne psychologiczne i fizjologiczne zmiany, świadczy o ogromnej wrażliwości ludzkiego powonienia" - komentuje prof. Wen Li, jeden z autorów badań.