Gdy okazuje się, że znaleziona pod choinką koszula jest za mała, a książka dopiero co wyjęta z bożonarodzeniowego opakowania stoi na naszej półce od ładnych kilku miesięcy, pierwsze, co przychodzi do głowy, to: oddać do sklepu. Niestety, nie jest to takie proste.

Reklama

Przede wszystkim należy rozróżnić reklamację od zwrotu. Reklamować możemy towar, który jest wadliwy albo niezgodny z umową, czyli nie taki, jaki miał być, jak obiecywała reklama albo sprzedawca. To, że nie podoba nam się kolor, fason, nie odpowiada rozmiar stroju czy artysta, którego płytę dostaliśmy, nie jest podstawą do reklamacji.

Dlatego nim kupimy bliskim prezent, dopytajmy w sklepie, czy istnieje możliwość zwrotu i na jakich warunkach. To, czy towar można oddać i dostać pieniądze z powrotem, jest bowiem tylko i wyłącznie dobrą wolą sprzedawcy. Niektóre sklepy dają możliwość zwrotu rzeczy w ciągu miesiąca, i do tego we wszystkich sklepach danej sieci w całej Polsce. Inne mówią za to tylko o wymianie produktu na inny kolor czy rozmiar. Warto ze sprzedawcą negocjować, a to co uda się uzgodnić (np. możliwy będzie zwrot w ciągu trzech dni, jeśli towar będzie miał metkę i nie będzie używany), mieć na piśmie, np. na odwrocie paragonu.

W lepszej sytuacji są ci, którzy kupią podarki w sieci. Towary nabyte za pośrednictwem internetu można odesłać sprzedawcy w ciągu 10 dni od dostarczenia, i to bez podania powodu. Jednak, co ważne, za przesyłkę w tym wypadku płaci klient.

Na wszelki wypadek dobrze jest zachować paragon do czasu, kiedy upewnimy się, że wszystkie podarki trafiły w gust obdarowanych. Jest to bowiem najprostszy sposób potwierdzenia, że dana rzecz została kupiona w konkretnym sklepie w danym czasie. Jeśli płaciliśmy kartą, ją także trzeba mieć ze sobą, odnosząc nietrafiony sklepu.

Jednak zgubienie czy zniszczenie paragonu nie jest wyrokiem. Mało kto wie, że dowodem zakupu może być także wyciąg z konta, z którego zrobiono przelew bądź pobrano pieniądze po transakcji kartą.