Czasy, gdy seks był czymś wyjątkowym i trudno dostępnym, odeszły już w przeszłość. "Kiedyś nie było tirówek przy drogach, umawiania się na telefon ani miejsc z oficjalnie podawanym adresem, do których można trafić bez problemów. Dawniej trzeba było pójść do hotelu, przekazywano sobie informacje o lepszych prostytutkach, wielu ludzi zresztą nie korzystało z ich usług z obawy, że współpracują one ze służbą bezpieczeństwa. Dziś i prostytucja jest dostępniejsza, i w ogóle znacznie łatwiej o kontakt seksualny, wystarczy skorzystać z internetu i można od razu spotkać się z osobą, która w dniu dzisiejszym również ujawni chęć takiego kontaktu" - opowiada prof. Zbigniew Lew-Starowicz, seksuolog i psychiatra, w rozmowie z "Przeglądem".
SEKS MA KONKURENCJĘ
Ale utrata uroku zakazanego owocu to nie jedyna przyczyna zmniejszonego zainteresowania seksem. Bo seks ma coraz większą konkurencję. Nie jest już jedyną dostępną rozrywką...
"Per saldo nie uprawiamy więcej seksu. Zmieniły się bowiem formy spędzania wolnego czasu. W minionych latach, jak się teraz mówi, "za komuny", nie było wielu interesujących sposobów spędzania wolnego czasu, tylko dwa kanały telewizyjne, mało form rozrywek. Co więc mieli robić wtedy młodzi ludzie? Teraz? – tylko wybierać, zwłaszcza w miastach. Kluby, kina, galerie handlowe. A jeśli można w inny ciekawy sposób spędzać czas, wpływa to na częstotliwość współżycia" wyjaśnia seksuolog.
MŁODZI NIE MAJĄ CZASU
Na dodatek najwięksi "beneficjenci" czy "konsumenci" seksu, czyli młodzi ludzie, nie mają na współżycie czasu i sił im już nie staje... "Najbardziej aktywni seksualnie są ludzie w młodym i średnim wieku. Kiedyś wszyscy mieli po jednym etacie, z którego w dodatku można się było urywać. Dziś – praca często do wieczora, zlecenia, studia podyplomowe, szkolenia, języki. Oni są bardziej zmęczeni i mają mniej czasu, także na seks. (...) Myślę więc, że aktywność seksualna ludzi w wieku 20-40 lat jest dziś mniejsza" - mówi Lew-Starowicz.
PODSYCAĆ PŁOMIEŃ W KOMINKU
A zdaniem specjalisty gasnące pożądanie to rzecz niebezpieczna. To tak jak z ogniem w kominku: trzeba go podsycać, bo gdy zgaśnie, trudno rozpalić go na nowo. "Czasem bywa też, że pożądanie się wypaliło, koniec, nie ma – to się zdarza, rzadko, ale się zdarza, tak jak wypalenie zawodowe. Wtedy nic już nie można robić. Mogę tylko apelować, żeby nie dopuszczać do takiego stanu – i jeśli płomień namiętności gaśnie, to go podsycać, jak w kominku. Gdy ktoś przychodzi, jak już się wszystko wypaliło, to niestety, nie jestem cudotwórcą" - ostrzega seksuolog.
PIGUŁKA NA POŻĄDANIE NIE ISTNIEJE
Podstawową rzeczą, jaką trzeba zrobić, by pielęgnować seksualną stronę swojego życia, to znaleźć dla niej przestrzeń. "Żeby zaś przywrócić pożądanie, trzeba czasem zrobić rewolucję w życiu. Jeśli ktoś pracuje do wieczora i przychodzi zmęczony, to nic z tego. Urlop tu nie pomoże, należy zmienić styl życia, przychodzić wcześniej, mieć więcej wolnego. To kwestia dobrej organizacji pracy i gospodarowania czasem" - radzi prof. Lew-Starowicz. W sytuacji pojawiającego się znudzenia radzi on też urozmaicanie życia seksualnego, wprowadzanie nowości, ale zawsze w konsultacji z drugą stroną. Natomiast jakakolwiek wiara, że na gasnące libido pomoże cud-tabletka, na przykład ta błękitna, to iluzja. "Viagra utrzymuje erekcję, a nie pożądanie. Jak nie będzie pożądania, to i viagra nie zadziała. (...) Niektórzy moi pacjenci, obojga płci, marzą o tabletce na pożądanie - łykają i przez dwie godziny pragną drugiej osoby. Na szczęście nieprędko zostanie wynaleziona".
____________________________________________
NIE PRZEGAP:
>>> Oto bóg seksu za 200 złotych tygodniowo
>>> Akty ciężarnych robią furorę
>>> Magda Mołek skopiowała Dodę