Engelman ma dość dyskusyjną koncepcję. Jego zdaniem, trzeba rozmawiać o przeludnieniu ziemi. "Co roku rodzi się 78 milionów ludzi. Planeta może tego nie wytrzymać" - uważa pisarz. I zachęca do debaty nad swoją nową książką "More: Population, Nature and What Women Want" (Więcej: populacja, natura i czego chcą kobiety).
"Weźmy sobie na wstrzymanie"
Dyrektor programowy Instytutu Worldwatch w Waszyngtonie zdradził agencji Reuters, że jego zdaniem ludzkość powinna zwolnić, bo dziś zbyt wielu ludzi na ziemi wydziela do atmosfery dwutlenek węgla odpowiedzialny za ocieplenie klimatu.
Jaką ma na to receptę? Przed katastrofą klimatyczną może nas uchronić prezerwatywa. "To oczywiście uproszczenie" - mówi Engleman. "Ale można powiedzieć, że kondom pomoże zabezpieczyć nas przed dalszymi zmianami klimatu. Moja książka pokazuje związki liczby ludności i ich wpływ na środowisko naturalne. I sugeruje że dostęp do antykoncepcji w ogóle, nie tylko prezerwatyw, to ważny etap w myśleniu o środowisku " - argumentuje pisarz.
Amerykanin sugeruje też, że być może żyjemy w epoce, która uświadamia nam, że życie na naszej planety też jest skończone. "Brak jedzenia, choroby, skażenie środowiska. Może dobrze by było się zatrzymać? Żeby planeta odrobiła straty" - wyrokuje pisarz.
Engelman ma jednak świadomość, że takie podejście to wciąż ogromne tabu, a ludzie boją się podnosić takie temat. Bo to jakby nakazywać ludziom - jak w Chinach - ile mogą mieć dzieci.