W rozmowie z magazynem "Sens" psycholog Kinga Tucholska stwierdza, że nadmiar bliskości może generować pewne problemy, a odpowiednia doza samodzielności podsyca zainteresowanie sobą.
Jednym z takich "nadużyć intymności" może być zbyt swobodne dzielenie się z partnerem swoją fizjologią. O ile na początku staramy się zwykle oszczędzać kochankowi informacji o szczegółach funkcjonowania naszego ciała do tego stopnia, że nie spotykamy się np. w czasie choroby, to wraz z rozwojem związku nie krępujemy się już sobą tak bardzo i zaczynamy przesuwać granice intymności. To właśnie wtedy ważne jest, aby pogłębianie bliskości na tej płaszczyźnie szło w parze z zacieśnianiem więzi psychicznej. Jeśli tak się nie stanie, partnerzy będą się od siebie oddalać - wyjaśnia doktor Tucholska.
Psycholog dodaje też, że wielu partnerów zachowuje pewne aspekty życia tylko dla siebie i nie dopuszcza do nich nawet ukochanej osoby nie, dlatego że wstydzi się swoje fizjologii, ale po prostu ze względów estetycznych - dotyczy to np. obcinania paznokci, pokazywania się kochankowi z farbą na włosach, zmiany środków higienicznych w czasie menstruacji czy korzystania z toalety. Kobiety wolą, aby mężczyzna nie widział ich w takich chwilach właśnie ze względów wizualnych.
Pani doktor podkreśliła też, że w każdym związku pewna doza tajemniczości podtrzymuje tak pożądane napięcie i zainteresowanie drugą osobą. Złoty środek tkwi więc w znalezieniu dynamicznego punktu między wzajemną bliskością a indywidualną odrębnością każdego z partnerów.