Budząca pożądanie seksowna domina? Równouprawnienie w sypialni? Jeśli wierzycie, że takie akcenty podnoszą temperaturę, to wierzycie w bajki. Jest wręcz przeciwnie – zamiast dodać oliwy do ognia, sprawicie sobie zimny prysznic. Tak przynajmniej wynika z niektórych badań.
W obiegowej opinii nic tak nie doda pieprzyku i nie podgrzeje atmosfery w sypialni, jak tzw. pprzejęcie pałeczki przez płeć piękną. Kobiety są zachęcane do wyjścia z roli biernych odbiorczyń przyjemności i jej aktywnego poszukiwania oraz ofiarowywania partnerowi. Wydawało się, że przez sypialnie przeszła rewolucja seksualna i zostawiła po sobie postulat co najmniej równouprawnienia w kwestii małżeńskich „obowiązków”. A jednak, jak wynika z badań neurologa Ogi Ogasa, kobieca dominacja czy chociażby równouprawnienie za drzwiami sypialni bynajmniej nas nie „kręcą”. Wręcz przeciwnie.
Neurolog Ogi Ogas zbadał mózgową chemię naszego pożądania. Swoje wnioski tłumaczy ludzkimi preferencjami dyktowanymi przez neurochemiczny poziom naszego funkcjonowania.
„Większość kobiet preferuje w sypialni zachowania submisywne, uległe. To takie źródła podniecenia są zakodowane w naszych mózgach” – mówi neurolog cytowany przez serwis abcnews.go.com. Badacz tłumaczy, że co prawda obie płcie rodzą się z „obwodami” powiązanymi z dominacją i uległością, jednak natura preferuje wybór i utrwalenie jednego z typów zachowań. Zdaniem Ogasa u większości kobiet takie zakodowanie pożądania zostaje powiązane z uległością.
Tego typu preferencje odpowiadają za różnicę w tym, w jaki sposób obie płcie „konsumują” pornografię, erotykę i inne treści związane z naszą seksualnością. Swoje spostrzeżenia przedstawi w mającej niebawem pojawić się książce zatytułowanej "A Billion Wicked Thoughts".
Zdobycze feminizmu i równouprawnienia, które wspierają kobietę w dążeniu do realizacji na gruncie zawodowym, w łóżku mogą okazać się drogą donikąd, a już na pewno nie na szczyt… Zdaniem Ogasa przeniesienie równouprawnienia z pracy do sypialni może stać się wrogiem pożądania a „feminizm” staje się swoistą anty-viagrą.
Czy jednak naprawdę większość kobiet chce być seksualnie zdominowana? To ostatnie przek0onanie było wielokrotnie krytykowane, nie tylko przez feministki. Te ostatnie często sygnalizują, że pornografia pełna męskiej dominacji jest skutkiem mizoginii w społeczeństwie i zachęca do brutalności i przemocy. Zdaniem feministycznej autorki Jessici Valenti, cytowanej przez serwis abcnews.go.com, tłumaczenie złożonych zjawisk jaką jest nasza seksualność, mózgową „chemią” jest to niepełne potraktowanie problemu i niebezpieczeństwo usprawiedliwiania przemocy w sferze seksualnej za pomocą argumentu „skoro to ich mózg, to jak możemy ich winić?”.
Tym sposobem spór badaczy staje się odwiecznym sporem pod tytułem: natura czy kultura.
Valenti przytacza też badania Rutgers University z 2007 roku, które wykazały, że pary o poglądach feministycznych charakteryzowały się wyższym poziomem satysfakcji płynącej z seksualnego współżycia a ich związki były bardziej stabilne. Według tych badań feminizm bynajmniej nie był anty-viagrą…