Idea takiej imprezy-przytulanki z obcymi zrodziła się w Stanach Zjednoczonych i przed dwoma laty dotarła do Niemiec. W czasach, w których coraz więcej ludzi żyje samotnie, szybko zyskała ogromną popularność. Tego typu spotkania organizuje się u naszych zachodnich sąsiadów zwykle w dużych miastach, siedliskach singli, którzy tęskną za bliskością drugiego człowieka. Impreza rozpoczyna się krótką prezentacja obecnych. Potem spragnieni czułości goście kładą się na leżące na ziemi poduszki i zaczynają się dotykać, tulić do siebie, przytulać. Tak, jak kochający się i potrzebujący kontaktu fizycznego zakochani ludzie.

W sensach udział biorą głównie samotni, ale coraz częściej dołączają do nich ludzie żyjący w stałych związkach, w których brakuje czułości. Przychodzą, bo chcą zaspokoić jedna z najważniejszych ludzkich potrzeb, a mianowicie: bezpieczeństwa. To kolejny, obok niezobowiązującego seksu w realu lub Internecie, trend XXI wieku, który ma pomóc cierpiącym na samotność i brak zainteresowania ze strony innych ludzi.

O tym, jak bardzo potrzebujemy dotyku i czułości, niech świadczy "uliczna" odmiana imprez - przytulanek zwana Free-Hug-Bewegung. W niemieckich miastach, w pasażach dla pieszych spotyka się ludzi z szyldami, na których widnieje napis: "Obejmowanie gratis". O co chodzi? Po co to robią? Odpowiedź jest prosta: osoby te marzą o dotyku przygodnie poznanej, zupełnie obcej osoby. Bo jak nie mają nikogo bliskiego, to do kogo mają się zwrócić?

Profesor dr Johannes Huber, naukowiec specjalizujący się w tematyce hormonalnej na Uniwersytecie w Wiedniu tak wyjaśnia ten "pieszczotliwy" fenomen: "W skutek przytulania i obejmowania w organizmie człowieka uwalniaja się oksytocyna, nazywana także hormonem czułości oraz serotonina, czyli hormon szczęścia. Ich połączenie ma działanie antydepresyjne i sprawia, że odczuwamy stan zwany szczęściem". Pytanie tylko czy osoba, która ma nam to szczęście dawać może być zupełnie obca i przypadkowa?