Szczęśliwe te, które bez wyrzutów sumienia mogą pożerać tonami czekoladę, zagryzać słonymi przekąskami i zapijać to wszystko colą, a i tak będą wyglądały jakby żywiły się jedynie jarmużem. Jeszcze szczęśliwsze te, które – niezależnie od pogody, nastroju, czy innych okoliczności przyrody – wskakują w dresy i wygodne adidasy i biegną z zapałem na kolejne zajęcia. Co jednak zrobić, jeśli nie zaliczamy się do żadnej z tych grup?
1. Określ swoje cele
Każda z nas, która przechodziła przez tyranię różnych cudownych diet, albo z zapałem rzucała się w ferwor ćwiczeń w najbliższym klubie fitness, wie, że stałe utrzymanie motywacji bywa trudne. Tymczasem, świadomość jasno sprecyzowanego celu to niemalże połowa sukcesu. Dlatego zanim znowu wystartujesz z misją poprawienia swojej formy, najpierw usiądź wygodnie i spisz precyzyjnie swoje cele. Najlepiej metodą S.M.A.R.T., według której cele powinny być: skonkretyzowane, (ang. Specific), mierzalne (ang. Measurable), osiągalne (ang. Achievable), realne (ang. Realistic) oraz określone w czasie (ang. Time-bound).
2. Nie odpuszczaj
Czas spojrzeć prawdzie w oczy – najtrudniejszym momentem w codziennej trosce o zgrabną sylwetkę i dobrą formę bywa wyjście z domu. Trening w klubie fitness rozpoczyna się akurat wtedy, gdy pies chce wyjść, dziecko (jeśli takowe posiadamy) jeść, a partner/mama/współlokatorka (w zależności od sytuacji życiowej) ma pilną, niecierpiącą zwłoki, sprawę. Winna zaniechania może też być super atrakcyjna promocja, której po prostu nie możesz odpuścić (my, kobiety tak mamy – rzecz zdobyta w niższej cenie cieszy podwójnie) i musisz, po prostu musisz, sprawdzić, czy przypadkiem nie potrzebujesz czegoś nowego. Zanim jednak kolejny raz odpuścisz ćwiczenia, bo zajęcia odbywały się o złej porze, pomyśl o innych rozwiązaniach.
3. Znajdź alternatywę
Dla tych, dla których największą przeszkodą w podjęciu ćwiczeń jest wpasowanie ich w przeładowany i stale zmieniający się harmonogram dnia, doskonałym rozwiązaniem będzie zorganizowanie małego salonu fitness w domowym zaciszu. Nie trzeba od razu wydawać tysiące złotych na profesjonalne urządzenia. Tak naprawdę wystarczy karimata, zestaw podstawowych hantelków (a na początek choćby butelki z wodą) i rower treningowy. Warto pomyśleć np. o rowerze magnetycznym, ktory wspomaga spalanie tkanki tłuszczowej. Co ważniejsze, pomaga kształtować strategiczne miejsca dla każdej kobiety – w końcu która z nas nie marzy o zgrabnych łydkach, pięknie wyrzeźbionych udach i jędrnych pośladkach?
4. Postaw na systematyczność
Nie traktuj treningu jak zła koniecznego. Ćwiczenia nie powinny być znienawidzoną drogą przez mękę, a elementem dnia powszechnego. To tak, jak z dietą: żadna dieta cud, nie przyniesie oczekiwanych rezultatów, jeśli pomiędzy kolejnymi głodówkami dzień będziesz zaczynała od grzanek z masłem czekoladowym i batonika. Jedynym wyjściem w pozbyciu się zbędnych kilogramów jest codzienna rezygnacja z wysokokalorycznych zapychaczy, a w utrzymaniu dobrej formy – regularne ćwiczenia. Musisz być systematyczna. Zamiast sporadycznie katować się zbyt intensywnymi ćwiczeniami i cierpieć z powodu zakwasów, ćwicz 4-5 razy w tygodniu, choćby po 20-30 minut.
5. Baw się
Najnowsze badania wskazują, że my, dorośli, nadal potrzebujemy zabawy. Uczyń, więc ze swojego treningu grę z określonymi zasadami. Nie wiesz jak? Poszukaj materiałów w sieci dot. grywalizacji. Jeśli mieszkasz z osobą, która również potrzebuje wsparcia, to zróbcie zawody. Rywalizacja to doskonały motywator – wykorzystaj to. Masz dziecko? Świetnie! Co będzie bardziej wychowawcze niż dawanie dobrego przykładu? A jednocześnie bardziej motywujące niż zachęty pociechy do wspólnych ćwiczeń.
Podejmij wyzwanie. Zacznij ćwiczyć już teraz, aby nie tylko nie stracić formy po lecie, ale również, aby dokonać realnej zmiany w swoim życiu. Ponoć po miesiącu ćwiczeń – efekt dostrzegasz tylko Ty, po 3 miesiącach – Twoje najbliższe otoczenie, a po roku – cały świat. I jak, zaczynamy?
Podziękowania za przygotowanie artykułu dla ekspertów marki Fitkraft.