Zależy mi na ładnej, smukłej sylwetce i na kondycji. Niestety, nie umiem stosować żadnych diet, bo bardzo lubię jeść. Mam słabość do słodyczy. Wolę pomęczyć się na siłowni, niż odmówić sobie słodkiej przyjemności. Na szczęście potrafię wyczuć moment, kiedy organizm daje sygnał: "Trzeba się za siebie wziąć".

Nie ulegam modzie

Nie zniechęca mnie, że siłownia uchodzi za miejsce dla kulturystów. Uważam, że tu można doskonale zadbać o swoje ciało. Nie zależy mi na rozbudowywaniu bicepsów czy klatki piersiowej. Celowo unikam ćwiczeń siłowych z obciążeniami, które powodują przyrost masy mięśniowej. Zamiast nich wybieram te pozwalające spalić tkankę tłuszczową - np. wiosła, stepper, bieżnię. Po takiej serii staram się rozciągnąć, żeby rozluźnić zmęczone mięśnie. Nie ulegam modzie, która panuje wśród gwiazd, i nie zatrudniam osobistego trenera. W dobrych siłowniach zawsze jest instruktor, który pomoże dobrać ćwiczenia i zademonstruje, jak je wykonywać. Kiedy pięć lat temu zaczynałam przygodę z siłownią, w jednym z klubów we Wrocławiu spotkałam trenera, który wprowadził mnie w świat bieżni i stepperów. Bardzo mi pomógł, bo na siłownię trafiłam przypadkiem, w ramach rehabilitacji po wypadku na nartach. Zjeżdżając ze stoku, wywinęłam orła i naderwałam wiązadła krzyżowe w kolanie. Dwa miesiące nosiłam gips, groził mi zanik mięśni. Nie miałam wyjścia - żeby normalnie chodzić, musiałam ćwiczyć. I właśnie wtedy połknęłam bakcyla.

Walczę z lenistwem

Mam dwoje dzieci - trzyletnią Nastkę i półtoraroczną Matyldę. Ćwiczenia pomogły mi wrócić po ciążach do formy. W obu przybierałam po trzydzieści kilogramów! Bardzo mi zależało, żeby schudnąć. Po urodzeniu Nastki zrzuciłam wagę natychmiast, ale po Matyldzie tak łatwo już nie poszło. Musiałam na siłowni wylewać siódme poty! 27 kilo zrzucałam długo, ale konsekwentnie. Ostatnie trzy to była prawdziwa męka. Lata lecą. Żeby dobrze wyglądać, muszę się postarać. A zmotywowanie się do ćwiczeń nie zawsze przychodzi łatwo. Czasem po prostu mi się nie chce. Ale zmuszam się, bo chociaż pierwsze minuty na siłowni to dramat, potem mam frajdę. Mój mąż Michał często gra w piłkę nożną i zna wielu ludzi związanych ze sportem, m.in. świetnych masażystów. Kiedy mieszkaliśmy we Wrocławiu, po dwóch godzinach intensywnych ćwiczeń serwowałam sobie masaż. Coś pięknego - gorąco polecam.

Sport mam we krwi

Mój tata był szczupły, wysoki, bardzo wysportowany. Kiedy byłam dzieckiem, sport oznaczał dla mnie spędzanie czasu z tatą na zabawie, ściganiu się, pokonywaniu przeszkód. Nie traktowałam tego jak obowiązek. Ale w liceum wcale nad sobą nie pracowałam. Groziła mi nawet ocena dostateczna za częste wagarowanie na wuefie. Egzamin sprawnościowy do szkoły teatralnej w Krakowie przeszłam fuksem. Podszkoliła mnie trochę siostra, która trenowała koszykówkę. Profesor zapytał: "Czy zrobi pani gwiazdę?". Pewnym siebie głosem odpowiedziałam: "Oczywiście!". Uwierzył. I kazał mi tylko zrobić dwa przewroty w przód i w tył… Teraz jednak staram się być aktywna fizycznie. W skali od jednego do dziesięciu swoją kondycję oceniam na pięć. Ćwiczenia to dla mnie lekarstwo na niedoskonałości ciała i duszy. Z siłowni zawsze wychodzę jak młoda bogini. Mam chęć do pracy i mnóstwo energii. W ten sposób zagrzewam się do życia.













Reklama



Opinia trenera: Paweł Borowy, instruktor, Fitness Klub Gymnasion

Najwyższa pora skończyć ze stereotypem siłowni. To miejsce nie tylko dla kulturystów. W klubach można spotkać mnóstwo pań, które ćwiczą. Jest to oczywiście inny wysiłek, niż na sali podczas aerobiku. Ale odpowiedni trening nie spowoduje nadmiernego przyrostu tkanki mięśniowej, tylko da zamierzony efekt, np. ładne, zaokrąglone pośladki. Ćwiczenia na siłowni zwiększają odporność i wydolność organizmu, pomagają też się odprężyć. Podczas wizyty w klubie warto poprosić o pomoc trenera. To profesjonalista, który pomoże nam dobrać odpowiednie ćwiczenia.

Reklama