Oczywiście zdarza się to zawsze w najmniej odowiednim momencie. Musisz biec na spotkanie, wyszarpujesz dokumenty z szuflady i... auuć, z twojego cudownie pomalowanego paznokcia został tylko poszarpany kikucik. Spokojnie, są na to metody.

Reklama

Pierwsza i najłatwiejsza to specjalny zestaw do naprawy paznokci, w skład którego wchodzą polerka, jedwab oraz klej. Warto go kupić i trzymać w szufladzie, na pewno w końcu się przyda. Jak to działa? Najpierw wygładź powierzchnię paznokcia, posmaruj go jedwabiem, po czym nałóż klej. Gdy wyschnie, wypoleruj i gotowe.

MAM MAŁO CZASU!

Druga opcja - znacznie oszczędzająca czas - to plasterki na pęknięte paznokcie. Są w kształcie paznokcia, więc po dobraniu odpowiedniego rozmiaru tworzą na nim osłonkę scalającą. Wystarczy wygładzić powierzchnię polerką.



Trzecia możliwość wymaga niestety wizyty w gabinecie. Manikiurzystka, stosując technikę zwaną fiberglass, utwardza paznokieć i zakrywa złamanie. Fiberglass polega na nałożeniu na płytkę włókna jedwabnego z klejem, płynnego szkła, czyli resiny oraz aktywatora.

Jeśli jednak nie masz na to czasu, a zapomniałaś zaopatrzyć się w specjalistyczne zestawy, posłuż się sposobem biurowym. Weź białą kartkę i wytnij z niej kawałeczek dopasowany do kształtu paznokcia. Przyłóż do palca i pokryj kroplą płynnego kleju. Kiedy klej wsiąknie w papier i wyschnie, "pomaluj" nim płytkę jeszcze raz, a potem opiłuj paznokieć. Możesz też ratować się kawałeczkiem przezroczystej taśmy samoprzylepnej. To oczywiście prowizorka, ale czasami brak czasu na coś więcej...

Ale uwaga! Ze wszystkich tych metod musisz jednak zrezygnować, jeśli paznokieć złamał się tak nieszczęśliwie, że wydobywa się spod niego krew. W tej sytuacji jedyne, co możesz zrobić, to, niestety, opatrunek.