... właściwie ubrana osoba promieniuje pewnością siebie, która bezpośrednio wpływa na jej pozytywne postrzeganie przez otoczenie. W rozmowie ze mną zdradza także, jak należy interpretować to, że politycy noszą różowe koszule i dlaczego czasami stringi wystające spod ekstremalnej mini nie będą uważane za wulgarne.
Marta Jarosz: Tytuł Pańskiej nowej książki to jedynie chwyt marketingowy, czy coś naprawdę jest na rzeczy?
Krzysztof Łoszewski: Tytuł mojej książki jest oceniany przez niektóre panie jako znakomity i zabawny, inne z kolei zadają mi pytanie czy jestem pewien tej tezy jaką stawiam. Przede wszystkim nie formułuję żadnej tezy, raczej powtarzam to co mówią same kobiety. Tylko one mogły to wymyślić, bo dla żadnego mężczyzny nie istnieje nic lepszego niż seks, więc nie ma mowy, żeby podobne porównanie wyszło z ich inicjatywy. Oczywiście tytuł jest w pewnym stopniu celową zabawą literacką, ale to nie zmienia faktu, że warto się zastanowić, dlaczego kobiety tak mówią i myślą o modzie. Czy, dlatego że są tak próżne, że kochają się ubierać, przebierać, przeglądać i dowartościowywać wyglądem, czy to my mężczyźni nie dajemy im TEGO CZEGOŚ i dlatego szukają spełnienia gdzie indziej ? Na amerykańskim rynku można kupić produkty kosmetyczne marki Too Faced, która na opakowaniach nowego tuszu do rzęs umieściła: Fashion is better than seks. O tym, jak bardzo moda kojarzona jest z seksem, najlepiej świadczy to, że niemal każdy nowy trend promowany jest jako coś, co uczyni kobietę bardziej sexy. Redaktorki mody piszą w ten sposób o nowych krojach, długościach, kolorach ubrań. Załóż to, a będziesz sexy – kto z nas nie zna tego hasła?!
Mówi Pan, że to przekonanie o wyższości mody na seksem na pewno wymyśliły kobiety i że moda jako temat to ich domena. A czy to przypadkiem nie jest trochę tak, że po prostu mężczyzna nie może się dziś otwarcie przyznawać do żywego zainteresowania modą, bo będzie odebrany jako zniewieściały?
Absolutnie nie! Co za stereotyp! Mężczyźni od dekad interesują się modą. Tworzą ją dla kobiet i dla siebie. Współczesny mężczyzna jest doskonale zorientowany w modzie, bo wie, że znając trendy i czerpiąc z nich właściwie, jest lepiej postrzegany przez otoczenie, że zapewnia sobie w ten sposób uwagę kobiet i staje się dla nich atrakcyjny. Dla wielu panów to naprawdę bardzo ważne. Wystarczy spojrzeć na polskich polityków – niemal każdy z nich choć raz pokazał się w różowej koszuli, a ten element garderoby jeszcze kilka lat temu miał jednoznaczne konotacje seksualne. Dzisiejszy Polak wie, że różowa koszula jest modna, że w takim stroju łatwiej jest się podobać.
Czy to oznacza, że właściwie nie ubieramy się dla siebie…?
Przede wszystkim powinniśmy ubierać się dla siebie, ale także z myślą o innych. Kobiety chcą się podobać koleżankom, mężczyznom. Panom też zależy na „dobrym odbiorze społecznym”. Nie ma w tym nic złego. Zawsze tylko warto przy doborze stroju odpowiadać sobie na pytanie: czy wiem, dlaczego zakładam akurat to? W moim przypadku ta odpowiedź za każdym razem brzmi tak samo: bo szanuję osobę, z którą będę się widział, jak również - bo dobrze się w tym czuję. Oczywiście gusta się zmieniają, czego jestem świetnym przykładem: długie lata chodziłem ubrany na czarno od stóp do głów, a dziś – jak pani widzi – jestem cały na biało. W związku z tym nasze „komfortowe zestawy” też będą modyfikowane – to normalne. Nie wolno tylko nigdy zapominać o dostosowaniu stroju do okoliczności.
Jak ocenia Pan „kondycję stylu” Polaków?
Odrabiamy straty, które są efektem poprzedniego ustroju politycznego. W PRL władze dążyły do unifikacji ludzi. Wszyscy mieliśmy wyglądać tak samo. Teraz to się zmienia – i bardzo dobrze. Wiele lat mieszkałem za granicą i obserwowałem, jak wyglądają mediolańczycy, paryżanie, brukselczycy. Oni nie byli do przesady modni. Ci najlepiej ubrani nosili klasykę: buty na skórzanej podeszwie, sztruksy, niewytarte dżinsy, jasnoniebieskie koszule i świetnie skrojone marynarki. Paryżanki – uważane za ikony dobrego stylu – bazowały na nieśmiertelnych trenczach, balerinkach, dżinsach zestawionych ze szpilkami, męskich białych bawełnianych koszulach czy kaszmirowych prostych w formie swetrach. Polacy ciągle uczą się patrzeć i oceniać siebie.. Choćby na przykład umiejętność respektowania proporcji sylwetki i dostosowania do niej stroju.
Spójrzmy na jeszcze jeden powszechny mit: czy kobietę dobry wygląd naprawdę kosztuje więcej, niż mężczyznę?
Nie! My – mężczyźni – wcale nie mamy w tej kwestii łatwiej. Sztuka łączenia kolorów, doboru tkanin, dopasowania fasonu ubrania do ciała – musimy ją opanować tak samo jako kobiety, a nie jest to łatwa materia.
A która płeć bardziej docenia starania o dobry wygląd? Kobieta czy mężczyzna szybciej zauważy udaną stylizację znajomego, pochwali za udany dobór kreacji?
To nie zależy od płci, tylko od środowiska, w którym się obracamy. Na zachodzie Europy, w krajach, o których już wspomniałem, że są „bardziej rozwinięte”, jeśli chodzi o kwestie mody, można liczyć na takie same reakcje kobiet i mężczyzn. Co ciekawe: tam kobietom najbardziej podobają się klasycznie wyglądający mężczyźni, a mężczyznom - kobiety niekoniecznie ubrane jak z pokazu mody.
Czy istnieje jakiś uniwersalny przepis na seksowny wygląd, który mogłaby wykorzystać każda kobieta?
Bycie sexy dla każdego oznacza coś innego. Wprawdzie nie od dziś wiadomo, że zwykle mężczyznę bardziej podnieca kobieta zapięta pod szyję, niż rozebrana do rosołu, ale jednej recepty na uwodzicielski styl nie ma. Zarówno jeśli chodzi o kobiety, jak i o mężczyzn. Jednej kobiecie będzie się podobał facet w zsuniętych z talii, poszarpanych dżinsach i trochę rozdeptanych trampkach, inna na niego nie spojrzy. Odwrotnie działa to identycznie: jednego faceta może niesamowicie intrygować kobieta w luźnej bluzie dresowej i adidasach, a jego kolega nie zauważy jej nawet, gdy zderzą się na chodniku.
Wyobraża Pan sobie, że można być zupełnie nieatrakcyjnym intelektualnie, emocjonalnie i skutecznie przyciągać tylko strojem?
To nie kwestia wyobrażenia, tylko faktów. Nie jestem psychologiem ani socjologiem i nie prowadziłem badań na ten temat, ale to raczej oczywiste, że większość związków nie rozpoczyna się od fascynacji intelektem. Chcemy kogoś poznać bliżej, bo intryguje nas jego zewnętrzność. Ubranie odgrywa tutaj niebagatelną, choć – co warto podkreślić – nie decydującą rolę. Czasami może uwodzić czyjś sposób poruszania się, innym razem uśmiech, jeszcze kiedy indziej – określone kształty ciała. Nie ulega jednak wątpliwości, że im lepiej „się opakujemy”, tym łatwiej będzie nam „się sprzedać”.
Czy relacja nawiązana tylko na skutek zauroczenia wyglądem drugiej osoby nie jest trochę płytka i skazana na niepowodzenie? Na pewno słyszał Pan takie powiedzenie, że najładniejsze kobiety wcale nie tworzą najbardziej udanych związków…
Ludzie są ze sobą z przeróżnych powodów, a czasami związki skazane przez opinię społeczną na niepowodzenie, mają się doskonale przez długie lata, więc byłbym daleki od tego typu uogólnień. Oczywiście, że fajnie jest być z kimś z kim chce się iść na ten sam film do kina czy na przykład mieć takie samo zdanie na temat obecności uchodźców w Polsce, ale to nie jest warunek konieczny do stworzenia udanego związku. Czasami pożądanie seksualne jest tak silne, że rekompensuje wszystkie „niedostatki” i sprawia, że jest się szczęśliwym z kimś, od kogo nie można liczyć nawet na podanie herbaty.
W książce pisze Pan o tym, jak elementy kobiecego stroju sprawiają, że w mężczyźnie budzi się instynkt zdobywcy. Czy facet może tak zadziałać strojem, żeby kobieta go zapragnęła?
To Pani powinna mi to powiedzieć!
Moja prywatna opinia nie może się równać ze zdaniem eksperta!
Jeśli oczekuje pani, że podam mężczyznom przepis: jak zdobyć kobietę strojem, to rozczaruję panią. Jak to mówią, każda zmora ma swojego amatora, więc każdemu będzie podobało się co innego.
To może w takim razie chociaż złota rada, dla kobiety, która chce uwodzić strojem, ale zależy jej na tym, żeby nie wyglądała wulgarnie…?
Nie da się! Nawet te znienawidzone przez wielu stringi wystające spod opadających z pośladków dżinsów czy spódniczka tak krótka, że krępuje ruchy, dla pewnych ludzi nigdy nie są wulgarne, tylko właśnie seksowne!
Hmmm, spodziewałam się, że w tym temacie będzie zdecydowanie więcej oczywistości i jednoznacznych rozwiązań, a tymczasem właściwie nic nie jest „na pewno”, „dla każdego” i „na zawsze”…
Może nie aż tak, ale od dekad szokując, moda przyzwyczaja do akceptowanie tego, co dalekie jest od tradycyjnego pojęcia elegancji. Moda bywa elegancka. Moda to zabawa, w której większość reguł ustalają sami gracze…
Dziękuję za rozmowę.