- Jedną z najważniejszych cech dobrego ojca jest obecność. Obecność ta nie polega na tym, by zwolnił się z pracy i spędzał 24 godziny na dobę z dziećmi. Polega na umiejętności zaangażowania się w relację z dziećmi - powiedział PAP psychoterapeuta, prezes Fundacji Masculinum Jacek Masłowski.

Reklama

Przekazał, że czas - w relacjach z dziećmi - pełni kwestię drugoplanową. Jakość i zaangażowanie w relacje i rozmowę z dzieckiem są ważniejsze. Bardziej istotne od czasu jest to, jak ojciec spędza ten czas z dziećmi.

- Jeżeli rozmawia ze swoim dzieckiem, ważne jest to, czy ojciec jest skupiony na tej rozmowie, czy aktywnie słucha, czy zadaje pytania, odpowiada, czy na przykład jest rozproszony, zmęczony, spełnia swój obowiązek i myśli o czymś zupełnie innym – przekazał.

Masłowski zaznaczył, że zaangażowanie jest drugą najważniejszą cechą dobrego ojca. W momencie, gdy jestem w relacji z dzieckiem, to jestem tu i teraz dla dziecka.

Ilość spędzonego czasu z dzieckiem jest wtórna.

Reklama

- Można być dobrym ojcem, który spędza ze swoim dzieckiem pół godziny dziennie i można być kiepskim ojcem, który mieszka ze swoim dzieckiem, nie wychodzi z domu, jest z nim 24/7, ale nie zauważa swojego dziecka - dodał.

Podkreślił, że nikt nie rodzi się ojcem. Ojcem staje się mężczyzna w momencie, gdy urodzi mu się dziecko bądź zostanie przysposobione i wtedy zaczyna się proces formowania ojcostwa.

Reklama

- W tej chwili jedną z najistotniejszych motywacji mężczyzn, która kieruje ich do gabinetu psychoterapeutów, czy na różnego rodzaju warsztaty, jest kwestia ojcostwa: jak to zrobić, żeby nie powtórzyć tego, co mi mój ojciec zafundował, jak mam być ojcem, który przerwie pokoleniowy łańcuch kiepskiej jakości ojcostwa – powiedział Masłowski.

Zwrócił uwagę, że w relacjach z dziećmi, inne wartości są ważne dla synów, a inne dla córek.

- W przypadku chłopców, ojciec jest figurą męską. Jest wzorcem męskości. To, jak pokazuję się synowi, w jaki sposób jestem w relacji z nim i z innymi, co robię, jak o siebie dbam, wszystko to przekazuję swojemu synowi jako wzór tego, kim jest mężczyzna i czym się zajmuje – relacjonował Masłowski. - Dla córki też jestem wzorem, ale nie wzorem do naśladowania. Dla córek ważne jest to, jakim jestem mężczyzną w relacji do niej. Ojciec w takiej relacji powinien być bezpiecznym obiektem, przy którym może trenować relacje z mężczyznami – zaznaczył.

Dodał, że w przypadku relacji ojciec - córka, ojciec ma nieprawdopodobny wpływ na to, by dziewczynka, jako córka, zauważyła, że jej wartość nie musi i nie powinna być budowana na seksualności, która jest przemijająca i relatywna.

W przypadku relacji ojciec - syn, ojciec ma dużą szansę nauczyć go kontrolowania popędów (nie tłumienia), które mają nie tylko wymiar seksualny, ale są także wielowymiarowe. Umiejętność panowania nad własnym ciałem jest wartością, która w dorosłym życiu może pomagać mężczyźnie, bądź mu przeszkadzać.

Podkreślił, że ilość spędzonego czasu z dziećmi jest wtórna, a jakość spędzonego czasu jest kluczowa.

- Jeżeli mówimy o ojcach, którzy nie mieszkają ze swoimi dziećmi, a te dzieci nie są objęte opieką naprzemienną, to szczególnie istotna jest jakość spędzonego czasu. Więc jest możliwe, by być dobrym ojcem – powiedział Masłowski.

W jakościowo spędzanym czasie, do dzieci wychodzi komunikat, że są one bardzo ważne dla ojca.

- Następuje komunikowanie, że jesteście ważne dla mnie, jestem Wami zainteresowany. To, co się u Was dzieje, to, jacy jesteście, jak myślicie, co robicie, jest dla mnie ważne i chcę w tym uczestniczyć. Oczywiście na tyle, na ile mogę w tym uczestniczyć - przekazał.

Dodał, że wielu ojców w takich sytuacjach popełnia błąd, który ma pozytywne założenia, ale nie przynosi dobrych rezultatów. "Ten błąd polega na licytowaniu się wobec dziecka, jak bardzo atrakcyjny czas spędzacie ze mną i że jest on atrakcyjniejszy od czasu spędzonego z matką" - przekazał.

Zaznaczył, że problem powstaje w momencie, gdy jest to główny rodzaj spędzania czasu.

- Jeżeli jestem ojcem, i spędzam tego czasu z dziećmi zdecydowanie mniej, to bardzo istotne jest to, bym zrozumiał, że (...) ten czas mam wykorzystać, żeby przygotować dzieci do dorosłości. Muszę uczyć je takich umiejętności, które są związane z codziennością, a codzienność rzadko przypomina wesołe miasteczko i permanentną zabawę - dodał.(PAP)

Autorka: Iga Leszczyńska

iga/ mhr/