Od września dyrektorzy przedszkoli i gimnazjów mają obowiązek zapewniania uczniom pomocy psychologiczno-pedagogicznej. W kolejnym roku szkolnym taki obowiązek zostanie nałożony na pozostałe placówki oświatowe. Korzystanie z pomocy psychologiczno-pedagogicznej w przedszkolu i szkole ma być dobrowolne i nieodpłatne. O taką pomoc mogą wnioskować rodzice, uczniowie oraz nauczyciele. Z kolei obowiązkiem dyrektorów tych placówek jest jej zapewnienie.
Niestety, chociaż szkoły formalnie takie zespoły powołują, to te nie działają. Przede wszystkim zajmują się kilkoma uczniami w tym samym czasie, a nie każdym indywidualnie.
– Poza tym specjalistów, którzy mieli wchodzić w skład zespołów, zastępują nauczyciele po ukończeniu jedynie kursów przygotowawczych – mówi Ewa Józefowicz, dyrektor Gimnazjum nr 21 w Gorzowie Wielkopolskim.
Dodaje, że szkół nie stać na zatrudnienie wykwalifikowanych psychologów czy większej liczby pedagogów. Ponadto wskazuje, że trudno indywidualnie podchodzić do potrzeb uczniów, jeśli klasy liczą po 30 osób.
Reklama
Dyrektorzy szkół przyznają, że indywidualne podejście do ucznia będzie możliwe, gdy resort edukacji narodowej wprowadzi ograniczenie liczebności klas maksymalnie do 20 uczniów.
– Zgadzam się, że nie można mówić o indywidualizacji nauczania w licznych klasach, ale ich odgórne zmniejszenie wiązałoby się z dodatkowymi kosztami – mówi Marek Olszewski, wójt gminy Lubicz, wiceprezes Związku Gmin Wiejskich.
Podkreśla, że standard nauczania w takiej sytuacji zostałyby podwyższony, ale rząd musiałby zwiększyć subwencje, a na to nie ma pieniędzy.
Działanie zespołów to niejedyny problem szkół. Nie mają również pieniędzy, żeby zapłacić nauczycielom za indywidualne lekcje z najlepszymi, ale też najsłabszymi uczniami. A taki wymóg nakłada nowa podstawa programowa.
– Nauczyciele nie chcą też realizować założeń rządu bez dodatkowego wynagrodzenia – mówi Aleksander Komaniecki, prezes stowarzyszenia Przyjazna Szkoła.
Podkreśla, że bez pomocy organizacji pozarządowych i dodatkowego wsparcia rządu pomoc dla uczniów będzie tylko fikcją.
Szkoły więc w różny sposób starają się pomagać uczniom. Do tego wykorzystują tzw. godziny karciane, za które nauczyciel nie otrzymuje wynagrodzenia. Realizują je w ramach tygodniowego 40-godzinnego czasu pracy. Wsparciem dla szkół w pomocy uczniom są też pieniądze z Europejskiego Funduszu Społecznego.
– Korzystamy z unijnej pomocy. Problem w tym, że do szkół trafia tylko część pieniędzy, pozostała natomiast do pośredników i koordynatorów projektu – mówi Andrzej Antolak z Sekcji Krajowej Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność”.
38,7 mld zł wynosi subwencja oświatowa na przyszły rok.