Czy niedawny ślub w centrum handlowym to dowód na to, że marketing i pieniądz coraz głębiej wkraczają w sferę prywatną człowieka?
Ireneusz Krzemiński: Różne obiekty handlowe, zwłaszcza sieci supermarketów, w różny sposób ściągają klientów, wiążąc ich ze sobą. W Polsce, gdzie rodzinne więzi i wartości są istotne, je właśnie wykorzystano. To na pewno była gratka dla młodych, zwłaszcza że w Polsce śluby są kosztowne i nierzadko na wystawne wesele bierze się ogromne pożyczki. Nie wiem, jak to ocenić, mam mieszane uczucia, ale wydaje mi się, że urynkowienie przybiera czasem znacznie gorsze formy.

Reklama

Jakie? Kiedy można powiedzieć, że wszystko jest na sprzedaż?
Kiedy ludzie robią rzeczy, które są poniżej godności. Sprzedawanie nagości już mało na kim robi wrażenie. Ludzie, którzy siedzą na drągach, w klatkach, w akwarium - to są bulwersujące przypadki. Tutaj nie widzę żadnego moralnego problemu. Był konkurs, wybrali, wygrali, firma zorganizowała uroczystość. Właściwie wielu by chciało dostać taki zastrzyk kilkunastu czy kilkudziesięciu tysięcy złotych...

Ale czy to nie jest swoista transakcja: nasza prywatność w zamian za pieniądze, pieniądze w zamian za promocję? Czy to młodzi dali się wykorzystać, czy sami wykorzystali okazję i sytuację?
No właśnie. Sytuacja nie jest jednoznaczna. Obie strony na tym zyskały, nie ponosząc szczególnych strat. Nie było tu ukrytej manipulacji, tworzenia pary specjalnie na użytek wydarzenia. Nieprzyzwoitości więc tutaj nie widzę. A ślub i wesele to jest okazja nieintymna, wręcz odwrotnie! Po to się robi wesele, żeby nasz związek, który skądinąd traktujemy intymnie, miał szeroki społeczny wydźwięk. Ceremonia nie jest po to, by związek ukryć, ale, by go pokazać! Szczególnie w mniejszych miejscowościach jest to wydarzenie, które dotyczy prawie każdego mieszkańca. Tu było podobnie: wszyscy się dowiadują, nawet ci, co nie chcą, o tym, że pewna para wzięła ślub, a jeszcze jej się tak udało, że ktoś za to zapłacił, w tym przypadku supermarket.

Młoda para wspominała, że tego typu praktyki to norma w krajach anglosaskich. Czy pan się spotkał z takim zwyczajem?
Szczerze mówiąc, nie słyszałem o tym.

Centra handlowe obecnie stają się środowiskiem życia, miejscem, w którym młode małżeństwa i rodziny spędzają całe weekendy. Oprócz zakupów mają na miejscu plac zabaw, restauracje, kino... W efekcie zdarza się, że spędzają tam całe dnie. Co pan o tym sądzi?
To przykład amerykanizacji charakterystyczny dla naszego kraju. Wielkich wielofunkcyjnych centrów handlowych, w których spędza się czas wolny, nie spotkałem nigdzie w Europie, czy to w Paryżu, czy w Berlinie - tylko w USA i u nas. Wzorce amerykańskie, jak widać, Polakom bardzo odpowiadają. Gdyby jeszcze dotyczyło to amerykańskich wzorców uspołecznienia i odpowiedzialności obywatelskiej, to rzeczywiście moglibyśmy się cieszyć. A jak jest jeszcze nieopodal takiego obiektu kościół albo kaplica, to mamy wtedy pełnię szczęścia...

Przy centrum handlowym, w którym odbył się ślub, trzy lata wcześniej została wybudowana kaplica, co wzbudzało spore kontrowersje. Para, o której mówimy, odrzuciła propozycję, by to w tej kaplicy wziąć ślub - wybrała teren centrum. Może sami starali się zachować granicę między komercją a sferą sacrum, od której innym won...
Może i tak. To też, tym bardziej, świadczy o tym, że zachowali swoją niezależność w dostępnych im granicach.

CO O TYM SĄDZISZ? WYRAŹ SWOJĄ OPINIĘ NA FORUM.