Bohaterami wydarzenia są 23-letnia Monika z Jaworzna i 27-letni Przemek z Gorlic. Monika, sprzedawczyni w sklepie galanteryjnym, poznała swojego męża za pośrednictwem internetu. Pomysł na nietypową uroczystość nie wyszedł od nich - wzięli udział w konkursie zorganizowanym przez centrum handlowe i lokalne radio.
"Tylko my cię tak pobierzemy" - głosiło hasło przewodnie konkursu. Chwyciło. Zwycięzcy w drodze do szczęścia musieli pokonać 500 innych par.
A walczyli nie o byle co. Marzące o ślubie pary wiedzą, z jakimi kosztami takiej uroczystości trzeba się zmierzyć. A tutaj - wszystko za darmo. Obrączki, weselne stroje, kwiaty, zabiegi u kosmetyczki... Zasponsorowano młodym nawet kurs tańca po to, by weselny walc wypadł naprawdę oszałamiająco.
Po uroczystości para mogła udekorowanym samochodem dojechać prosto na obiad dla 30 gości. Dzięki sponsorom Monika i Przemek pojadą również w podróż poślubną. Gdzie? A do Wenecji. Po powrocie małżeńskie noce będą zaś spędzać w sypialni z pełnym wyposażeniem.
Po prostu bajka... Pytanie tylko, czy warto w nią wierzyć. Bo czy to wszystko naprawdę jest gratis? Czy młodzi nie wyprzedali swojej intymności w zamian za logo przy ołtarzu? Czy nie wpuścili marketingu do swojego prywatnego życia i małżeńskiego łoża?
Zakochani powiedzieli sobie sakramentalne "tak" w scenerii złożonej ze sztucznych palm, przy błysku fleszy i dźwiękach kwartetu smyczkowego. A także... nieopodal półek z makaronem, wśród przygodnych osób, które właśnie robiły zakupy...
Nie wszyscy goście dali się ponieść podniosłemu nastrojowi. W trakcie ceremonii wielu ludzi nie wstało nawet od kawiarnianych stolików, nie ucichł gwar i stukot kroków, brzęczały filiżanki... a handel naokoło trwał w najlepsze.
Młodzi nie widzą w całym pomyśle nic niepokojącego. - Wzięliśmy ślub, bo chcieliśmy ślubu, bo po prostu się kochamy. Tyle że zrobiliśmy to w ten, a nie inny sposób, z czego jesteśmy zadowoleni - opowiadała młoda para dziennikarzom. Zachwycona była rodzina. - Takich imprez powinno być więcej! - perorowała mama panny młodej. - Ten ślub trudno będzie przebić - dodawał brat.
Ale najbardziej zachwycony był chyba sponsor, w myślach zapewne już liczący zyski z przedsięwzięcia. - Mam nadzieję, że będziecie częściej tu przychodzić, że będziecie czuć się w Silesii jak u siebie w domu - mówił młodym i gościom.
Z całą pewnością handlowe centra stają się nową przestrzenią życia dla wielu młodych par i rodzin. Te ostatnie potrafią spędzić w nich cały weekend, zakupy uzupełniając igraszkami na placu zabaw i wizytami w restauracji i kinie.
Czy młoda para padła ofiarą wkraczającego coraz śmielej w ludzkie życie marketingu, czy po prostu świetnie wykorzystała taką możliwość? Trudno wyczuć. Młodzi nie skorzystali z propozycji zorganizowania sponsorowanego ślubu w pobliskiej kaplicy, decydując się na ślub cywilny na terenie sklepu. Ślub kościelny zaplanowali w innym terminie. Być może więc rzeczywiście bronią swojej intymności, a całą sprawę potraktowali jako korzystną dla wszystkich stron transakcję.
Co ciekawe, para wygrała konkurs między innymi za pomocą zdjęcia, które ich dom przedstawiało do góry nogami. Może nawet oni sami uznali, że coś jest na rzeczy...
Zobacz pierwszy polski ślub w centrum handlowym
p