Wszystko zaczęło się od informacji, która gruchnęła w internecie w ostatni weekend. Miley Cyrus, młoda gwiazda Disneya, znana z serialu "Hannah Montana", zginęła w wypadku samochodowym spowodowanym przez pijanego kierowcę.

Na koncie Cyrus na YouTube pojawił się obraz aktorki z podkładem muzycznym z jej piosenki "Goodbye". Na oficjalnej stronie dla fanów z kolei znalazły się żałobne formułki. Tysiące młodych ludzi zaczęło opłakiwać swoją idolkę. Rodzice Miley natychmiast dostali listy i telefony z kondolencjami.

Okazało się jednak, że młoda gwiazda ma się świetnie, żyje i nic jej nie dolega. Informacje o jej śmierci to makabryczny żart hakera, który w tej chwili już jest namierzany przez policję.

Sama Miley początkowo nie komentowała tego zajścia. To, że czuje się dobrze, potwierdził jej kumpel, Mandy Jiroux i The Associated Press, które rozmawiało z nią w niedzielny wieczór na bankiecie promującym film animowany "Piorun", do którego Cyrus podkłada głos. Potem aktorka zagadnięta przez reportera kanału E! Entertainemnt żartowała sobie z całej sytuacji.

Haker jednak nie poddaje się. Wczoraj ponownie ktoś się włamał do konta Cyrus, tym razem na MySpace. Haker umieścił tam filmik - młoda dziewczyna, która podaje się za osobę bliską aktorce, zapewnia, że ta jednak nie żyje. Tym razem jednak fani nie dali się nabrać.

\Miley Cyrus to nastolatka, która osiągnęła niebywały sukces, grając w serialu "Hannah Montana". Dziś jest jedną z największych gwiazd Ameryki, album z piosenkami pop-rockowymi, który nagrała po sukcesie serialu, sprzedaje się świetnie (pierwsze miejsce na liście Billboard 200), a sama Miley lada moment zagra w filmowej wersji serialu. Widocznie internetowa śmierć jest pewną ceną za sukces. A może ma sukcesowi pomóc.