Konflikty na łonie rodziny to normalna sprawa, mała kłótnia z mężem podnosi ci ciśnienie, ale nie na długo. Ale gdy spory pojawiają się wśród ludzi, którzy muszą ze sobą współpracować, sytuacja staje się nie do zniesienia. Dla nich samych i dla osób postronnych. Jaką mogą przybrać formę?

Reklama

NIENAWIŚĆ NIEUZASADNIONA

"Gdy Barbara przyszła do naszego biura, z miejsca, nawet nie wiem, dlaczego, poczułam do niej niechęć. Potem już było tylko gorzej: okazało się, że jest leniwa, wysługuje się innymi ("kochana, jak idziesz do drukarki, to przynieś mi moje wydruki, złociutka"), narzeka na wszystko i na wszystkich i co gorsza - donosi szefowej na cały zespół. Więc chyba ja pierwsza ją wyczułam. Ponieważ szybko stała się pupilką kierowniczki, postanowiłam ją zniszczyć przez cichą wojnę podjazdową: a to odłączyłam kabelek od jej telefonu, a to demonstracyjnie zalałam sobie wrzątkiem ostatnią torebkę herbaty, na którą ona miała ochotę... o mówieniu sobie "cześć" czy składaniu życzeń na święta nie mogło być mowy! Mam nadzieję, że niedługo ta flądra odejdzie z naszego biura". Anna, 38 lat

To dosyć skrajny przykład biurowej niechęci. Jednak o wiele częściej nienawiścią darzą się osoby, które jednak miały ze sobą styczność, spotykając się na gruncie zawodowym z okazji jakichś wspólnych projektów. Tu niechęć może być wywołana zazdrością i niezdrową rywalizacją.

ONE PRZYNAJMNIEJ WIEDZĄ, DLACZEGO

Zaczynały w Telewizji Polskiej w latach 90. Jak czytamy w "Na Żywo", Jolanta wygrała casting, a Kinga konkurs do młodzieżowego programu. Złośliwi jednak wypominają, że w TVP od lat pracowała mama Kingi. Prezenterki "Wiadomości" i "Teleexpressu" rywalizowały ze sobą od początku.
Gdy Rusin wyszła za Tomasza Lisa, wyjechała z nim do USA, gdzie miał zostać korespondentem "Wiadomości"..., a to właśnie stanowisko uciekło sprzed nosa Pieńkowskiej. Pozostanie w kraju oznaczało jednak dla niej kontynuowanie kariery, która w przypadku Rusin przygasła, zastąpiona pełnieniem roli szczęśliwej żony swojego męża.

Po latach rywalki spotkały się w programie "Dzień dobry TVN". Pieńkowska cieszyła się dużą sympatią widzów, o Rusin mało kto już pamiętał. Świadkowie mówią, że na korytarzach TVN powtarza się sytuacja z TVP - gwiazdy mijają się bez słowa, nawet bez niezobowiązującego "dzień dobry".
Gdy Hanna Smoktunowicz rozbiła małżeństwo Kingi, Pieńkowska stanęła po stronie Hanny. Zawodowo jednak musiała ustąpić Kindze pola. To Rusin w TVN powierzono prowadzenie weekendowych wydań, podczas gdy Pieńkowska musiała się zadowolić wydaniami codziennymi, o znacznie mniejszej oglądalności.





Reklama

CO DALEJ Z TAK PIĘKNĄ NIENAWIŚCIĄ?

Wydaje się, że prezenterki wręcz nie mogą znieść swojej obecności. Nie pojawiają się wspólnie nawet na firmowych imprezach. O ich wzajemnej nienawiści krąży wiele anegdotek. Na przykład, że Rusin nakrzyczała na asystenta za to, że dał jej pismo z Pieńkowską na okładce.
Czy Rusin nie powinna odpuścić, skoro wygrała rywalizację na gruncie zawodowym? Nie potrafi, bo w życiu prywatnym sytuacja się odwróciła. Jolanta, która kiedyś samotnie wychowywała syna, teraz jest szczęśliwą żoną jednego za najbogatszych Polaków - Leszka Czarneckiego. Podobno podróże z domu we Francji do pracy odbywa prywatnym samolotem. A Rusin po rozwodzie samotnie zajmuje się córkami i jeszcze nie odnalazła nowej prawdziwej miłości...


Sama Kinga Rusin zapoznała się już z materiałem w "Na Żywo" na temat konfliktu z Jolantą Pieńkowską. W rozmowie z jednym z portali mówi: "Czytałam ten absurdalny artykuł i zastanawiam się, po co został napisany… Wszystko to jest bowiem wyssane z palca, a niektóre informacje są wręcz nieprawdziwe!" Czyżby sprawa miała znaleźć swój finał w sądzie?