Potocka na łamach kolorowego tygodnika opowiada o swoim życiu, córkach, o diecie, którą zmuszona jest stosować ze względu na alergię, na jaką cierpi. I właściwie byłby to jeden z wielu zwyczajnych wywiadów z gwiazdą, gdyby nie to, że padają tam refleksje na temat śmierci jej byłego męża Grzegorza Ciechowskiego.

Reklama

Tygodnik zapytał, czy żałowała swojej decyzji o rozstaniu z Ciechowskim (przypomnijmy, muzyk wdał się w romans z gosposią, wtedy żona wystawiła mu za drzwi walizki). "Żałuję. Jestem osobą emocjonalną. Moja urażona duma kazała mi postąpić tak, a nie inaczej. Dziś bym tego nie zrobiła" - mówi gwiazda.

Odkrywa także część prawdy na temat śmierci muzyka. "Wiedziałam o jego chorobie, pilnowałam, by nie zaniedbywał leczenia. Miał osobistego kardiologa, wspaniałego doktora Piotra Żelaznego. Od czasu naszego rozstania ani razu się u niego nie pojawił. A może gdyby nadal się leczył, do dzisiaj by żył?" - zastanawia się Potocka.

Dostaje się Annie Ciechowskiej, kobiecie, która zajęła jej miejsce u boku Grzegorza: "Jego ostatnia żona nie zajmuje się podtrzymywaniem o nim pamięci, zaś my nie mamy do tego żadnych praw" - wzdycha na łamach tabloidu.

Widać, że czas nie leczy wszystkich ran, a na pewno nie pozwala niektórym zapomnieć o tym, co było złe. Refleksje Potockiej są jednak niezwykle gorzkie.