W piątek Kate Moss świętowała w otoczeniu sławnych przyjaciół swoje 35. urodziny w jednym z brytyjskich klubów nocnych. Przyjęcie wydano pod nazwą "All night long" i rzeczywiście trwało ono całą noc, bo Kate dopiero o 5 rano wsiadała do taksówki, jeszcze z butelką wina w ręku.
Serenadę dla modelki zaintonował na imprezie Lionel Ritchie, a na bębnach akompaniował mu Jamie, który na co dzień gra w zespole The Kills. Zabawa była świetna, ale Kate chyba czuła niedosyt, bo jeszcze następnego dnia odbierała dostawy alkoholu do domu. Pewnie była to już bardziej prywatna część imprezy.
Jamie niedawno, bo na święta, podarował swojej dziewczynie pierścionek (zaręczynowy?), a teraz, zaledwie kilka tygodni później, dał jej kolejny, robiony specjalnie dla niej na zamówienie. Nie był to jednak gwóźdź programu, tylko prezent "na przeczekanie", bo ten właściwy pojawi się dopiero za kilka tygodni.
Pomysł Jamiego jest nietypowy, ale choćby dlatego wart uwagi. Rockman wynajął modnego i cenionego obecnie w świecie sztuki paryskiego artystę graffiti, Andre, znanego jako Monsieur A.
Andre ma wykonać dla Kate dwa obrazy. W tym celu w najbliższym czasie przyleci do Londynu, żeby zająć się dwiema ścianami w domu modelki. Jeden obraz będzie zawierał wariację z jej imieniem, a drugi ma być abstrakcyjnym portretem panny Moss.
Ten prezent kosztował Jamiego 30 tysięcy funtów, pomijając pierścionek. Musi być mocno zaangażowany w ten związek, skoro pozwolił sobie na taką ekstrawagancję.