Ślotała jest nie tylko sprawnie działającą bizneswoman, ale także aktywną użytkowniczką mediów społecznościowych. Na swoim profilu na Instagramie informuje obserwatorów zarówno o wydarzeniach z życia prywatnego, jak i działaniach biznesowych. Anonsuje tam każdą kolekcję ubranek dla dzieci sygnowaną swoją marką. Dzieli się nowymi pomysłami na projekty ubrań i pyta obserwatorów o opinię na ich temat. W czasie epidemii jej marka, podobnie jak wiele innych firm z branży odzieżowej (i nie tylko), doświadcza spadku obrotów, ale Zosia znalazła sposób na to, by poradzić sobie w trudnej sytuacji.

Reklama

Już jakiś czas temu wpadła na pomysł, by produkować teraz stylowe maseczki ochronne. Jeszcze w marcu zadała swoim obserwatorom z Instagramu pytanie, czy ich zdaniem taki biznes ma szanse na powodzenie i jakie maseczki powinny być, aby spełniały swoją funkcję, a jednocześnie były ładne. Projektantka zapowiedziała też, że wesprze swoją produkcją walkę z koronawirusem. Zadeklarowała, że część dochodów ze sprzedaży swoich projektów przekaże właśnie na ten cel. Pod tym postem pojawiło się mnóstwo komentarzy. Część wypowiadających się (m.in. Anna Lewandowska) bardzo pozytywnie oceniła jej inicjatywę, ale byli i tacy, którzy odradzali te działania, zwracając uwagę na to, że aby maseczka była przydatna, powinna mieć odpowiednie atesty. W przeciwnym razie szkoda tracić czas na produkcję.

Zofia Ślotała w maseczce ochronnej / Instagram

Projektantka uważnie prześledziła wszystkie porady i skorzystała z jej zdaniem najcenniejszych, które pozwoliły na udoskonalenie pierwotnego projektu i stworzenie maseczki, która szybko trafiła do sprzedaży. Niestety, nie wszystko poszło zgodnie z planem. Internauci bardzo szybko i żywo zareagowali bowiem na cenę produktu - średnio 50 zł. Uznali ją za wyjątkowo wygórowaną i nie przekonało ich nawet to, że Ślotała zadeklarowała, iż za każdą sprzedaną sztukę maski przekaże kolejną potrzebującemu szpitalowi. Ludzie wytknęli Zosi nieuczciwe działanie (piszą, że coś uszytego ze ścinków kosztuje fortunę), chciwość (ktoś nawet nazwał ją hieną) i żerowanie na obecnej sytuacji (oferowane przez nią maski mimo wprowadzonych udoskonaleń nie nadają się do użycia przez medyków).

Ludzie krytycznie odnieśli się też do żalów Zosi, która poinformowała w poście, że jej firma została poważnie dotknięta skutkami epidemii i musi walczyć o przetrwanie, a przy okazji napisała, że postanowiła zająć się sprzedażą maseczek, aby chronić swój zespół. Zarzucono jej nieuczciwą grę (koszt produkcji oferowanej przez nią maseczki wynosi kilka złotych) i nieuzasadnione odwoływanie się do cudzej empatii (zdaniem internautów Zosia jest w dużo lepszej sytuacji niż większość ludzi i obecna sytuacja jej firmy na pewno nie zmieniła jej wysokiego standardu życia).

Projektantka nie zabiera głosu w tym sporze. Kogo Wy popieracie?