„Tak jest codziennie. Wstaję o 6.00, pomagam dzieciom w przygotowaniach do wyjścia do szkoły, robię im śniadanie, a potem rozwożę. Jeżdżę do mamy sprawdzić, jak się czuje. Często zabieram ją na wizytę do przychodni, czy na badania do szpitala. Potem pędzę do pracy. W drodze powrotnej robię zakupy dla siebie do domu i dla mamy. Przygotowuję obiad dla całej rodziny. Wieczorem, między praniem a sprzątaniem, dzwonię do mamy ostatni raz, żeby sprawdzić, czy wszystko w porządku. Kompletnie nie mam czasu dla siebie, czasami wydaje mi się, że już dłużej tego nie zniosę.”
W gabinecie można usłyszeć bardzo wiele takich historii, a za każdą z nich jest człowiek przeżywający ogromne trudności. Rodzice coraz starsi, coraz bardziej chorzy, przestają być w pełni samodzielni. Wizyty u lekarzy, pomoc w prowadzeniu domu, wykonywanie czynności wymagających większej sprawności fizycznej. Dzieci w wieku szkolnym potrzebujące opieki, wsparcia i codziennej obecności rodziców. Jeśli są już dorosłe, mają własne życie, ale wówczas też nie jest łatwo – młodzi ludzie często są zapracowani, potrzebują pomocy w załatwianiu spraw, w domu, w opiece nad dziećmi, które bywają chore, które nie dostały miejsca w przedszkolu, które trzeba odebrać ze szkoły i zawieźć na dodatkowe zajęcia popołudniowe.
Wchodząc w wiek średni, liczymy na względną stabilizację życiową w sferze zawodowej i rodzinnej. Wydaje nam się, że nadchodzi pora, aby cieszyć się owocami wieloletniej ciężkiej pracy. Tymczasem nagle okazuje się, że wszyscy czegoś od nas chcą, ze wszystkich stron rozlega się wołanie o pomoc, a my mamy poczucie, jakby rozrywano nas na kawałki – rodzice, dzieci, czasem wnuki… Czujemy się jak nadzienie w kanapce, pomiędzy dwiema kromkami chleba. Każda dociska ze swojej strony – z jednej dzieci, z drugiej rodzice. Brzmi znajomo?
Skąd wzięło się pokolenie sandwich?
XXI wiek – ludzie żyją coraz dłużej, rośnie liczba osób starszych w społeczeństwie. O ile istnieje zaplecze medyczne, paliatywne i stacjonarne dla osób bardzo chorych, nie będących w stanie samodzielnie funkcjonować, o tyle pozostali seniorzy zdani są na wsparcie i opiekę swoich dzieci. Ludzie młodzi coraz później usamodzielniają się – wynika to z panujących warunków na rynku pracy, mody, trendów, innych wartości i norm obowiązujących w społeczeństwie. Rytm życia rodzinnego uległ zmianie, nie ma już tak długich odstępów czasowych między dorastaniem dzieci, a starzeniem się rodziców.
Najczęściej osoby opiekujące się jednocześnie i dziećmi, i swoimi rodzicami doświadczają bardzo silnego stresu, napięcia mięśniowego i emocjonalnego, poczucia bezradności i bezsilności, frustracji („Nie tak miało być”), zaburzeń snu i odżywania. Pojawiają się u nich niejednokrotnie choroby somatyczne i psychosomatyczne. Często brak im już sił fizycznych, aby rano wstać rano z łóżka i rozpocząć dzień. Zdarzają się stany depresyjne.
Jak radzić sobie, gdy musimy opiekować się tyloma osobami jednocześnie?
Łatwo jest całkowicie zatracić się w spełnianiu potrzeb innych. Dlatego bardzo istotne jest częste myślenie o sobie i wyrażanie siebie – co ja czuję, co myślę, czego potrzebuję, czego oczekuję. Pozwala to ustalić - i w razie potrzeby - bronić swoich granic. Często zdarza się też, że bez zastanowienia wchłaniamy obecne w otoczeniu przekazy na temat tego, jak powinna wyglądać opieka nad rodzicem, nad dzieckiem i wnukiem. Aby się przed tym bronić, zadawajmy sobie nieustannie na nowo pytania: jakim rodzicem chcę być? jakim dzieckiem chcę być? jakie potrzeby i oczekiwania chcę spełnić, a które są ponad moje siły i nie chcę ich spełniać? Pytajmy również naszych podopiecznych o to, jakie są ich potrzeby i oczekiwania. Nie zakładajmy, że wszystko już wiemy. Być może przekonamy się, że zamiast wysprzątać całe mieszkanie schorowanej mamy, wystarczy zająć się tylko tymi czynnościami, których nie jest ona w stanie wykonać samodzielnie. Nie stawiajmy się w roli męczennika, któremu nie należy się zainteresowanie ani pomoc bliskich. Sięgajmy po wsparcie otoczenia, dzielmy się swoimi uczuciami, wyrażajmy trudne emocje, aby nie wpędzić się w poczucie osamotnienia.
Kiedy rozmawiam i obserwuję ludzi z pokolenia sandwich zauważam, że osoby te żyją w poczuciu silnego konfliktu lojalnościowego wobec siebie, swoich rodziców i dzieci. Każdy wybór dokonywany przez dorosłe dzieci sprawujące opiekę nad swoimi rodzicami, będących jednocześnie rodzicami swoich dzieci, okupiony jest kompromisem. Często towarzyszy im poczucie winy, poczucie krzywdy, wstyd – jedne z najtrudniejszych emocji do przeżywania i wyrażania. W sytuacji pokolenia sandwich nie ma prostych wyborów. Natomiast obciążenia są znaczące.
Pomocne we wspieraniu i zmniejszeniu obciążenia są warsztaty z psychoedukacji, mające na celu między innymi zwiększenie uwagi na siebie, swoje emocje i ciało. Możemy się w ich trakcie nauczyć świadomego poszukiwania i stosowania możliwie najlepszych dla nas form wsparcia dla ciała i sfery emocjonalności. A czasem wystarczyć muszą najprostsze formy relaksu - umówienie się wieczorem z przyjaciółmi na wino i porozmawianie, pożalenie się, a nawet obśmianie tego, co wydarzyło się w naszym życiu trudnego i złoszczącego, żeby rano znów mieć siły aby wstać.
Podziękowania za przygotowanie artykułu dla Izabeli Butniewicz-Folusiak, psychoterapeutki Gestalt i trenerki rozwoju osobistego.